czwartek, 27 kwietnia 2017

Rozdział sześćdziesiąty czwarty

Piosenki do rozdziału:
Free Fallin' – Tom Petty – JohnMayer cover
Location – Khalid
Don't Look Down – Martin Garrix ftUsher
Hello – Hedley
______________________

Justin's POV:
Stoję naprzeciwko gównianej, beżowej Toyoty. Jeśli moje serce biłoby mi choć odrobinę wolniej, chybabym umarł. Oczy Brooke chodzą w tę i z powrotem i oglądam, jak zaciska zęby, by powstrzymać łzy. Oplatam jej talię.
- Kochanie, nie płacz, proszę.
- Nie mów tego kurwa – spogląda do góry.
Powstrzymuję się mocno, by nie zwrócić jej uwagi na słowa, a ona dodaje:
- Popłaczę się, jak tak będziesz mówić.
- Przepraszam – szepnąłem głupio.
Nie mam pojęcia, co powiedzieć tej cudownej dziewczynie stojącej naprzeciwko mnie. Pa? Do zobaczenia za10 miesięcy? Dobrze się baw sama?
Prawie zacząłem myśleć pozytywnie po godzinie spędzonej z nią, ale nie mam siły, żeby wejść do samochodu. Brooke nie odezwała się przez całą drogę powrotną,ale nie mam jej tego za złe. Nie mogę nawet stwierdzić, dla kogo ta sytuacja jest gorsza. Ugrzązłem na oddziale dla psychicznych, ale ona nie jest przyzwyczajona do takiego życia. Mam na myśli bycie cały czas sama. Ciągle miała mnie, zawsze byłem przy niej, robiłem dla niej wszystko. I miała rację, mówiąc, że nie wie jak beze mnie żyć.
- Brooke. Posłuchaj mnie, kicia.
Jej oczy są blade, niepodobne do jej typowych niebieskich.
- Zrobisz coś dla mnie, okej?
Przytakuje, pocierając oczy. Nie zwróciłem na to wcześniej uwagi, ale jej powieki były sine. Nie spała całą noc? Szkoła ją przerasta? Nie śpi przez swoich lokatorów?
Czuję się jak ostatni dupek, nie zdążyłem zapytać się, jak się czuła, a teraz kończy się nasz czas. Zapytam w następnym liście, ale teraz musi wiedzieć, że wszystko będzie w porządku.
- Weźmiesz mój samochód i podrzucisz go gdzieś. A potem nigdy więcej nie wejdziesz do tego domu.
- Co-
Przerwałem jej:
- Swoim samochodem wrócisz do swojego apartamentu i wyśpisz się. Nauczysz się żyć beze mnie.
- Nie – potrząsa głową, kilka łez spływa po jej policzkach. Jej skóra jest taka idealna. - Nie chcę żyć bez ciebie.
Przejeżdżam kciukiem po jej policzku,ocierając łzy, chociaż to bezsensu, ponieważ one nigdy nieprzestaną lecieć.
- Jesteś sobą, jesteś silną kobietą. Chcę, żebyś mnie potrzebowała, cholera, to moje największe marzenie w życiu. Ale gdy nie mogę być z tobą, musisz być szczęśliwa.
To moja wina, że nie mogę tu być, więc nie chcę być tym, przez którego czuje się jak gówno. Nic nie mówi. Jej oczy wpatrują się w jeden punkt. Kontynuuję:
- Po dziesięciu miesiącach, nigdy więcej nie będziesz musiała żyć beze mnie. Rozumiesz?
Brak odpowiedzi. Podnoszę jej podbródek.
- Spytałem, czy rozumiesz.
O dziwo uśmiecha się.
- Kocham cię. Kocham cię o wiele bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić – przyciska swoje gorące usta do moich, przez co mogę poczuć jej słone łzy. Odsuwa się, po czym oplata moją szyję.
- Dalej nie powiedziałaś, czy rozumiesz – wypuszczam ciepły oddech na jej kark.
- Rozumiem, Justin. - Zamykam oczy, gdy idealnie wymawia moje imię, jakby to było jej pierwsze słowo.
Żadne z nas nie wycofuje się od uścisku.
- Zaprosiłbym cię na przejażdżkę do galerii, ale nie ma opcji, żebyś się stamtąd wydostała.
Jej włosy zawsze były takie idealne,nawet jak wstawała rano. Pamiętam, gdy spytałem, czy są sztucznej ostro wtedy oberwałem.
- Nie chcę się znowu żegnać – szepnęła.
Rozumiałem, to pożegnanie było wystarczająco emocjonalne. Żałując, zabrałem ręce z daleka od jej talii. Od razu stały się zimne przez jej nieobecność.Podchodzę do samochodu, nie spuszczając wzroku od Brooke. Wślizguję się na siedzenie, po czym słyszę, jak wymawia moje imię. Unoszę brwi.
- Nie uda mi się nauczyć żyć bez ciebie – uśmiecha się lekko, a ja chichoczę.
- Miałem nadzieję, że to powiesz.


Brooke's POV:
Nie posłuchałam Justina. Zatrzymałam jego samochód, ponieważ pachniał nim. Od tamtej pory spałam w jego domu codziennie. Nigdy nie prałam prześcieradła, bojąc się,że straci jego zapach.
Minął tydzień i nie otrzymałam ani jednego listu ani telefonu. Bałam się, że go przyłapali i zabrali wszystkie przywileje. Postanowiłam zadzwonić do Kat, która powiedziała, że też nie miała od niego żadnych wieści. Gdy tylko zadzwoni, opieprzę go za to. Czemu z nikim się nie kontaktuje?
Harry wrócił z podróży i wybierał się dziś do szpitala, by zobaczyć jak się ma. Miałam też nadzieję na mega długi list.
- Brooke? - mrugnęłam, po czym spojrzałam na Christine, która wpatrywała się na mnie naburmuszona. - O czym myślisz? O swoim chłopcu?
- Jak zwykle – zaśmiałam się, a ona wywróciłam oczami. - Gdzie jest Jon?
- U rodziców – westchnęła i rzuciła się na kanapę. Chciałam spytać, czemu nie jest z nim, ale mnie w tym pobiła. - Nienawidzą mnie, myślą, że jestem za głupia dla ich idealnego Jona.
Miałam to szczęście, że nie miałam takiego problemu. Pattie mnie kochała, a ja ją. Justin natomiast miał w tym pecha. Moi rodzice nigdy nie zrozumieją naszej relacji.Jeśli kiedykolwiek zaczęłabym ten temat, wiem, że odesłaliby mnie do psychiatryka.
- To na pewno nie jest tak – powiedziałam pocieszająco. Wzruszyła tylko ramionami.
- W każdym razie. - Widocznie ten temat nie należał do jej ulubionych. - Chcę usłyszeć wszystko o wizycie Justina. Na pewno było romantycznie.
- Ledwo romantycznie. Po prostu tego potrzebowaliśmy – przyznałam. - Spędziliśmy ten czas w łóżku.
- Pieprząc się? Wiedziałam.
- Nie – poprawiłam ją, a ona gwałtownie chwyciła oddech. - On mówi, że chce, żeby nasz pierwszy raz był wyjątkowy i, że ma dla mnie niespodziankę.
Jej oczy powiększyły się.
- O mój Boże! - zeskoczyła z kanapy, ale szybko zakryła usta rękoma. - Nieważne.
- Co? - zaśmiałam się. - Teraz musisz mi powiedzieć.
- Tylko tak pomyślałam... nie, nieważne. To głupie.
- Kurde, Christine, po prostu to powiedz.
- Myślisz, że chce czekać na pozwolenie twoich rodziców? Nie wiem, taki się wydaje.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie. Poza tym, jeśli Justin zbliży się na 3 metry do mojego taty, to zostałby chyba zamordowany.
- Proszę cię, nikt nie może zamordować Justina Biebera – zażartowała, ale to była po części prawda. Mój tata może być charakterny, ale czy naprawdę postawiłby się Justinowi?
- Widziałaś twarz Haydena? Ten biedny chłopiec był taki uroczy, a teraz wygląda jak Freddy Krueger.
To była prawda. Jego twarz była teraz... inna. Miał złamany nos, jego szczęka asymetryczna.
- I nawet nie spojrzał w twoim kierunku, prawda?
- Nie. - Nie winiłam go jednak.
Nagle mój telefon zawibrował, na co Christine zerknęła przez moje ramię.
"Hej, Brooke. Terapeuta Justina powiedział, że Justin nie widuje się teraz z nikim. Nie wiem, co z nim jest. Zapytałem, czy wpadł w jakieś kłopoty, ale powiedział,że nie ma pojęcia, o czym mówię. Ponoć nie wyszedł ze swojego pokoju przez cały tydzień. Zadzwonię później. - Harry"
Zmarszczyłam brwi i poczułam niewygodną gulę w gardle. Christine oddaliła się ode mnie.
- Może jest po prostu zmęczony? - pokiwałam głową na zgodę tylko dla zasady. Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Czemu miałby ominąć okazję do wysłania mi listu?
"Podrzuciłeś mu list, który ci przekazałam?"
"Tak, pielęgniarka powiedziała,że zostawi przy jego drzwiach."

Zablokowałam telefon i oparłam się o ramię kanapy. Miałam nadzieję, że chociaż przeczyta mój list.Nie chciałam niczego innego, jak tylko być z nim w tym momencie.Wyobrażanie sobie jego leżącego w łóżku odizolowanego od wszystkich bolało.
- Brooke, powinnyśmy chyba wrócić na uniwersytet – Christine uśmiechnęła się do mnie sympatycznie, ale obie wiedziałyśmy, że nigdy mnie nie zrozumie.

Justin's POV:
- Powiedziałem, żebyście mnie, kurwa, zostawili w spokoju.
Nie opuściłem tego małego, brudnego pokoju od powrotu z galerii. Nie mam takiej potrzeby. Zostawiają mi jedzenie i przychodzą do mnie terapeuci. Nie wiem, czemu nie wpadłem na to wcześniej.
- Masz gościa – powiedziała cicho nowa pielęgniarka, Tracy.'.
Widocznie wystraszyłem panią Twain,ponieważ "nie mogła znieść przekleństw skierowanych w jej osobę.
- Nie widzę się w tym tygodniu z nikim – powiedziałem zanim odwróciłem się do niej tyłem. Nie chciałem widzieć nikogo twarzy oprócz Brooke. Jeśli bym zobaczył, to bałbym się, że zapamiętam ją bardziej, niż Brooke.
Trace wyszła bez słowa. Była nowa na tym oddziale, więc przydzielili jej mnie – pacjenta, którego nikt nie chciał. Po centrum handlowym pani Twain i czterech innych pielęgniarek nie chciało "mieć ze mną do czynienia."
Moja klatka piersiowa zaczęła ruszać się intensywniej, ponieważ nie czułem świeżego powietrza od tygodnia. Moi terapeuci pytają, czy chcę popełnić samobójstwo i za każdym razem powtarzam, że nie. Wnioskują to z depresyjnego zachowania, ale odkąd nie mogę rozmawiać z Brooke, oni nigdy nie zrozumieją.
Nagle usłyszałem dźwięk wkładanego papieru przez drzwi. Wygiąłem kręgosłup zanim usiadłem.Zmrużyłem oczy, po czym do mnie dotarło. Natychmiast popędziłem po kopertę, a następnie uklęknąłem i rozerwałem kopertę.
Przeczytałem list nie raz nie dwa,może z siedem razy. Prześledziłem dokładnie każde słowo,dotykałem palcami, uśmiechając się. Mogłem wyobrazić sobie ją czytającą ten list. Czasem doceniam ludzki umysł za takie rzeczy.
Napisała oczywiście, jak bardzo za mną tęskni i chce mnie znowu zobaczyć. Wywróciłem oczami, gdy przeczytałem, że dalej śpi w moim domu i jeździ moim samochodem.Naprawdę miała to na myśli, gdy mówiła, że nie chce beze mnie żyć. Nie chciałem niczego bardziej niż Brooke przyklejoną do mnie przez cały dzień. Przysięgam na Boga, jak się stąd wydostanę, nigdy nie spuszczę jej ze wzroku.
Nagle wyrwano mnie z przemyśleń,ponieważ ktoś zapukał do drzwi. Zacisnąłem szczękę tak mocno,że myślałem, że złamią mi się zęby.
- Witam, witam, witam – Patyk wszedł do pokoju i wszystko zepsuł. - Wow – spojrzał, w jakiej jestem pozycji. - ktoś tu jest?
- Wynoś się stąd – warknąłem, podnosząc się z podłogi. Wytarłem kurz z kolan i przez tę sekundę Patyk zdążył wpakować mi się na łóżko.
- Boże, twoje prześcieradło śmierdzi gównem. Ty też. Kiedy ostatnio się kąpałeś?
Wzruszyłem ramionami, będąc zbyt leniwym, by go stąd wygonić lub przyznać, że nie kąpałem się odkąd byłem u siebie w domu. Patyk zatkał nos, wachlując się.
- Jeśli nie lubisz tego zapachu to z chęcią opuścisz pokój – wysłałem mu wielki, sztuczny uśmiech.
- Musisz się ogarnąć, stary – wzdrygnąłem się na to ostatnie słowo. - Jeśli będziesz się tak zachowywał, to przedłużą ci pobyt.
Pomimo tego, jak bardzo był irytujący,miał rację. Mogą mi dodać nawet rok, jeśli zdiagnozują u mnie depresję. Westchnąłem, siadając na małym biurku w mdłym pokoiku. Wycierając kurz z rąk, zauważyłem, że moje ręce zaczynały być szare, jak zachmurzone chmury. Chmury, których nie  widziałem od tygodnia. Wstałem i wyszedłem z pokoju. Patyk nadepnął mi na odcisk.
Tracy nagle mnie zauważyła i podbiegła.
- Oh, um opuściłeś swój pokój. Nie wiem za bardzo, co robić, gdy wychodzisz z niego.
- Po prostu zostaw mnie w spokoju – skłamałem, ale uwierzyła i odeszła.
- Uśmiechnąłem się pod nosem i kontynuowałem misję do drzwi prowadzących do ogrodu. Przy nich stała jakaś Azjatka.
- Wychodzisz? - zapytała z mocnym koreańskim akcentem. Pokiwałem głową, na co otworzyła mi drzwi swoją kartą.
Nagle uderzyło we mnie zimne powietrze. Przeszło przez mój nos, włosy, skórę aż do dresów i nawet butów. Wziąłem głęboki oddech, czując się o wiele bardziej wolny, niż w pokoju. Spojrzałem za siebie, by zobaczyć,że Patyk za mną nie szedł, w ogóle nikogo nie było w ogrodzie.Zmarszczyłem się, dopóki nie uświadomiłem sobie, jak jest zimno.Patyk nagle krzyknął przez okno, że jest kurewsko zimno, ale zignorowałem do. Podszedłem do małego pieńka i usiadłem na nim wygodnie. Zimne drewno zderzyło się z moimi udam, gdy wyciągnąłem notatnik i długopis. Docisnąłem go to papieru, ale szybko się wycofałem. Chciałem, by ten list był wyjątkowy, nie mógł być typowym "kocham cię, tęsknię, kicia". Miałby tak dobry,jak widzenie mnie w realnym życiu.
- Justin? - Zamknąłem oczy.
To musi być jakiś żart. Nie mogę mieć chociaż chwili dla siebie?
- Co? - zapytałem z oczami dalej wpatrzonymi w notes.
- Wiesz, jest około pięciu stopni. - Francesca pocierała ręce.
Nie odpowiedziałem, kręcąc tylko długopisem. Stała tam w ciszy, dopóki nie usłyszałem jakiegoś dźwięku klikania. Spojrzałem w górę. Francesca trzymała telefon skierowany do mnie.
- Co to było? - spytałem, mrużąc na nią oczy.
- Zaraz wrócę – pisnęła, biegnąc do środka.
Potrząsnąłem głową, próbując wrócić do momentu spokoju, który właśnie miałem. Nawet nie czułem zimna, nic nie czułem. Jak miałem napisać jej wyjątkowy list, gdy nawet nie czuję pogody?
Francesca przybiegła z powrotem.
- Proszę! - wręczyła mi moje zdjęcia, na którym mam opuszczony wzrok, niechlujne włosy, a kolor mojej twarzy zlewał się z beżowym dresem.
- Wyglądam ohydnie – prychnąłem, chcąc rozerwać zdjęcie na pół, ale Francesca powstrzymała mnie.
- Przestań, Brooke to pokocha – uśmiechnęła się. - W każdym razie, terapia jest o piątej, nie spóźnij się.

Włożyłem zdjęcie do koperty. Ledwie dawałem radę unosić nogi na przemian, stąpając po korytarzu.Zapukałem do biura doktora McNiel'a.
- Justin! Właśnie miałem do ciebie przyjść – uśmiechnął się.
- Właściwie miałem nadzieję, że załatwimy terapię w jakimś innym miejscu.
- Znam idealne miejsce.
Podążałem za nim po ciemnym holu, z każdą sekundą czując się jeszcze bardziej nijaki. Ani jednego koloru tu. Dr. McNiel zaprowadził mnie na siłownie, pokazując głową, żebym wszedł.
- Wyrzuć z siebie dosłownie to, co czujesz.
Usiadłem na ławce do wyciągania ciężarów, po czy położyłem się na niej. Chwyciłem kawał metalu, wypuściłem powietrze i zacząłem ćwiczyć.
- Naprawdę chcę się stąd wydostać.
- Żeby co robić? Co jest najważniejsze dla ciebie po wyjściu stąd?
- Moja rodzina, moja dziewczyna. To było głupie pytanie. Jest tyle o wiele lepszych rzeczy do robienia poza psychiatrykiem.
- Obwiniasz siebie o to, że tu trafiłeś?
- Oczywiście. To nikogo innego wina, jak moja.
- A twoja rodzina lub dziewczyna obwiniają cię?
Odłożyłem ciężar, a potem usiadłem.
- Nigdy ich nie pytałem.
- Chcesz o tym porozmawiać? - patrzy na mnie przez okulary. Ja spoglądam w innym kierunku.
- Nie.
- Jest coś szczególnego, o czym chciałbyś porozmawiać dzisiaj, Justin?
Dr. McNiel zawsze mówił, że wypowiadanie imion pacjentów sprawiało, że czuli się bardziej komfortowo. Na mnie to nie działało.
- Nie – powtórzyłem się.
- Chciałbyś porozmawiać o czasie spędzonym ze swoją dziewczyną?
Siedziałem do niego tyłem, więc na szczęście nie zauważył zmiany na mojej twarzy. Chwyciłem ciężarek z podłogi.
- Jak jeszcze tu nie byłem?
- Nie, mam na myśli ostatni tydzień.
___________________________________
Tłumaczenie: @FolllowMeJB
Jak podoba się nowy rozdział po ponad rocznej przerwie?
Info od autorki: zakończenie tego ff będzie za kilka rozdziałów. Oryginalne Claimed jest tylko na jej wattpadzie, inne próby dokańczania tego ff są podróbką.
Do następnego!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz