poniedziałek, 26 października 2015

Rozdział pięćdziesiąty

Piosenki do rozdziału:
_____________________________

Justin’s POV:

-         Ja, uh, wiesz… - zamilknąłem, zaczynając dziwnie kaszleć. Głupi, pieprzony Paul.
-         Więc to prawda? – szepnęła Brooke. Mogłem widzieć jej złamane serce.
-         A czy to jakaś różnica? Dalej kocham cię tak bardzo, jak wcześniej – powiedziałem, chwytając jej dłoń i bawiąc się jej delikatnymi palcami.
-         Cały nasz związek był zbudowany na kłamstwie? – zapytała, ale wiedziałem już, że zdała sobie sprawę z tego, że to prawda.
-         Wiem, jak nienawidzisz być okłamywana, kicia, ale proszę-
-         Czemu to zrobiłeś? Lepiej się czujesz z tym, że ktoś myśli, że jesteśmy bratnimi duszami? – wyrwała rękę z mojego uścisku.
-         Jesteśmy bratnimi duszami! – kłóciłem się. Zrobiłem krok w jej kierunku, ale ona automatycznie się oddaliła. Kiera w tym czasie wyszła, próbując znaleźć Shauna. Nie sądzę, żeby słyszała o tym, że claim nie są prawdziwe. Tym lepiej dla Shauna.
-         Jestem zmęczona ciągłym byciem okłamywaną, Justin! Chcę ci ufać, ale te wszystkie gówna ciągle wychodzą na jaw – wyrzuciła ręce w powietrze, przez po mogłem powiedzieć, że była pokonana. Wiedziałem, że nie miała pojęcia, co robić w tym momencie, ale z jakiegoś powodu nie mogłem słuchać moich myśli.
-         Ty tak samo nie jesteś idealna! – krzyknąłem na nią. Jest idealna, czemu to powiedziałem?
-         Chciałabym się dowiedzieć, jak udało ci się z gangami w Nowym Jorku i tym całym claim gównem – skrzyżowała ramiona, przez co jej piersi się ścisnęły. Przełknąłem ślinę, próbując skupić się na czymś innym.
-         Wyjdź z łazienki, usiądźmy do stołu – zasugerowałem łagodnym głosem. Naprawdę miałem nadzieję, że to pójdzie gładko, bo nie chciałem jej stracić. Znowu.
Zgodziła się cicho, ale nie chwyciła mojej dłoni, gdy jej ją zaoferowałem. Udawałem, że to nie miało znaczenia, ale prawdę mówiąc takie czyny mnie powoli zabijały. Poprowadziłem ją do małego, odosobnionego stolika dla dwójki w kącie beznadziejnej restauracji. Kto do diabła by tu przyszedł z własnej woli?
Usiedliśmy przy ohydnym stoliku, ale starałem się to ignorować.
-         Więc, um, to ja zacznę – jęknąłem, patrząc w piękne oczy Brooke. Wziąłem głęboki wdech. – Więc, nigdy nie byłem normalnym dzieciakiem, zawsze byłem strasznie sadystyczny i miałem najdziwniejsze myśli i marzenia w życiu. Kat była jedyną osobą, dzięki której te myśli nie stały się rzeczywistością. Gdy „umarła”, odwróciłem się do mojego ojca. Wkręcił mnie w jakiś gang i ostatecznie zacząłem odnosić sukcesy, a potem stworzyłem własny gang. Gdy już osiągnąłem ‘karierę’, nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić. Wszystkie myśli zaczęły wracać, włączając w to dziewczyny. Chciałem się zakochać, ale od kiedy byłem mały, wierzyłem w to całe porywanie dziewczyn – odkaszlnąłem niezręcznie, Brooke prawdopodobnie wyrobiła sobie w tym czasie okropną opinię o mnie.
-         Więc spotkałem cię raz w sklepie muzycznym i wiedziałem, że byłaś tą, którą chciałem. Masz rację, nie było żadnej chemii – chociaż wmówiłem sobie, że była – ale było podekscytowanie. Pękałem z radości na myśl posiadania kogoś do kochania. Powiedziałem wszystkim gangom w Nowym Jorku o moim odkryciu claim i uwierzyli mi. Potrafiłem wmówić sobie, że znienawidzę piwa i mój mózg sprawił, że faktycznie przestało mi ono smakować. Zastraszyłem każdy gang, a nawet ojca, żeby nie mówili o moim kłamstwie. Odkąd byłem w najsilniejszym gangu (i dalej jestem), komplementowali mnie i nic nie mówili.
-         Ale po co miałbyś przechodzić przez tyle kłopotów przez takie kłamstwo? – zapytała Brooke, potrząsając głową.
-         Myślałem, że to sprawi, że mnie pokochasz. Myślałem, że to pozwoli ci myśleć, że jesteśmy bratnimi duszami – wymamrotałem, nie będąc w stanie patrzeć w oczy Brooke. Wiedziałem, że była mną rozczarowana. Czemu, do kurwy, Paul musiał to wszystkie spieprzyć?
-         Ja po prostu…mam mętlik w głowie – fuknęła, patrząc się gdzieś w dal.
-         Zdajesz sobie sprawę, że nie powinno się teraz nic zmienić? – zmarszczyłem na nią brwi. Rozumiem, że nie powinienem kłamać i w ogóle, ale to nie zmienia miłości pomiędzy nami.
-         Mam dosyć bycia okłamywaną – powiedziała po raz drugi dzisiaj. Wiem, że ma dosyć, ale z jakiegoś powodu nie mogę przestać.
-         Kocham cię – przypomniałem jej.
To spowodowało, że strasznie się zmarszczyła, patrząc na mnie z okropnym gniewem w niebieskich oczach.
-         I to ma wszystko naprawić?
-         Cóż, co mam kurwa zrobić? – zakpiłem.
-         Nawet nie przeprosiłeś – burknęła.
Nie przeprosiłem? Zaśmiałem się.
-         Za co?
-         Przepraszam?
-         Usłyszałaś mnie, Brooke – warknąłem jej imię. Co ja właściwie wyprawiałem? To ja byłem w błędzie, ale nie mogłem się powstrzymać. Zawsze wdaję się w bójki i nigdy nie ulegam.
-         Powinieneś przeprosić za kłamanie mi w twarz przez cały czas! Powinieneś mnie przeprosić za sprawienie, że uwierzyłam w ten cały bałagan! – krzyknęła na mnie. Moje pięści momentalnie się zacisnęły i chociaż wiedziałem, że miała rację, to nie mogłem tego przyznać.
-         Nie muszę niczego dla ciebie robić! Ja tu jestem szefem i ty powinnaś lizać mi dupę i mieć nadzieję, że ci wybaczę za pierdolone przeklinanie mi w twarz! – krzyknąłem na nią, po czym uśmiechnąłem się niezauważalnie z satysfakcji.
-         Jesteś pieprzonym chujem – rzuciła, wstając od stołu i szurając krzesłem, co mogli usłyszeć wszyscy w restauracji. Wypadła jak burza, nie obracając się do tyłu ani razu.

Brooke’s POV:

Łzy zlatują po moich policzkach, gdy wybiegam z restauracji. Widzę Kierę i Shauna obejmujących się na chodniku, co powoduje opadnięcie mojej szczęki. Moją pierwsza myśl to powiedzieć im, że byli cały czas okłamywani i nie ma czegoś takiego jak claim. Ale gdy widzę iskierki w jej oczach, nie decyduję się na to. To że ja jestem w tym momencie nieszczęśliwa, nie musi oznaczać, że wszyscy dookoła też będą.
Biegnę, zbaczając kilka razy z drogi, tak żeby w końcu nie móc widzieć tej okropnej restauracji. Patrzę przez ramię; wiem, że Justin w końcu by mnie znalazł. Jak mam się go pozbyć? Nie zamierzam otworzyć przed nim ramion, to pewne. Wzdycham, wchodząc do małej kafejki. Siadam na przypadkowe krzesło, zakrywając dłonią twarz. Kujące łzy wypływają z moich oczu, a moje ciało drży.
-         Nie muszę niczego dla ciebie robić! Ja tu jestem szefem i ty powinnaś lizać mi dupę i mieć nadzieję, że ci wybaczę za pierdolone przeklinanie mi w twarz!
Moje serce wariuje od tego zdania powtarzającego się w kółko w moich myślach. Justin był tak zły, że wszystko, co wyszło z jego ust, było prawdą. Właśnie to myśli o naszym związku.
Nagle drzwi się otwierają i kolejny klient wchodzi do kafejki. Tymczasem ja nie unoszę głowy, modląc się, żeby to nie był Justin.
-         Brooke – głos mężczyzny woła mnie przyjemnie. Zerkam i widzę uspokojone oczy Paula. – Mogę cię już zabrać do twojego ojca?
Biorę głęboki oddech, przygryzając wargi.
-         Tak.
Chłopak uśmiecha się sympatycznie, oferując mi swoją dłoń.
-         Kłótnia?
Kiwam głową, potwierdzając przypuszczenie. Przysuwa mnie w swoją stronę i prowadzi do samochodu.
-         Jak mnie znalazłeś?
-         Włożyłem ci tropiciela do butów – chichocze, otwierając przede mną drzwi.
Wsiadam i wtapiam się w wygodne skórzane siedzenia. Paul dociera krótko po mnie, następnie chwyta dziwną opaskę z tyłu siedzenia. Delikatnie chwyta mój nadgarstek.
-         Ten materiał będzie blokował Justina urządzenie. Nie pozwoli mu cię znaleźć – wyjaśnia, oplatając go wokół mojej ranie na ręce. Uśmiecham się do niego, dziękując cicho.
-         Um, co z Kierą? – pytam. Nie była zła na Shauna i teraz on ją chroni.
-         Pogadam z twoim ojcem o niej, jak go zobaczymy – mówi, odjeżdżając od kafejki.
W między czasie patrzę przez okno i nie widzę idealnie ułożonych włosów Justina. Wzdycham, odwracając się z powrotem do przedniej szyby. Popełniam błąd, wsiadając do samochodu Paula?
„Nie muszę niczego dla ciebie robić! Ja tu jestem szefem i ty powinnaś lizać mi dupę i mieć nadzieję, że ci wybaczę za pierdolone przeklinanie mi w twarz!”
Nie, nie sądzę.
-         Więc jesteś chociaż trochę podekscytowana faktem, że zobaczysz swoją mamę i tatę? – przedrzeźnia mnie, lekko szturchając łokciem.
Oczywiście, że tęskniłam; nigdy nie miałam z nimi złych relacji. Dopóki wracałam do domu z dobrymi ocenami i podejmowałam odpowiedzialne decyzje, wspierali mnie.
Byli typowymi rodzicami. Nie za surowi i nie za bardzo wyluzowani. Pozwalali mi chodzić na imprezy, ale musiałam być w domu do północy. Nie przeszkadzało mi w ogóle, że nie uwielbiałam alkoholu, więc większość imprez nie było dla mnie. Przynajmniej w porównaniu do Justina, który był imprezowym zwierzęciem. Justin.

Zamknęłam oczy, przełykając głośno ślinę. Co jeśli mój ojciec o niego zapyta? Prawdopodobnie go już nienawidzi, więc co mam mu powiedzieć? ‘ Oh, tak, tato. Zakochałam się w przestępcy.’
-         Brooke? – Paul wyrwał się z moich nieustających myśli. Odwróciłam głowę do niego i ciężko mruknęłam zmęczonymi powiekami. – Zapytałem, czy jesteś podekscytowana, że zobaczysz rodziców.
-         Oh, racja, przepraszam. Tak, chyba trochę jestem – uśmiechnęłam się sztucznie.
-         Hej, wiem, że jesteś zmartwiona Justinem. I przykro mi, że to ja musiałem powiedzieć ci to wszystko. Moją robotą jest tylko zabrać się do twojego ojca.
-         Nie wierzę, że mógł mnie tak długo okłamywać – skrzyżowałam ręce na piersiach, próbując przełknąć gulę w gardle.
-         Wiesz, co sprawia, że czuję się lepie, gdy posprzeczam się z Sam’em? – zapytał niespodziewanie z wielkim uśmiechem na twarzy.
-         Co?
-         Ogromne pudełko lodów – uśmiechnął się cwaniacko i skręcił gwałtownie. – Na pewno twój tata się nie obrazi, jak będziemy trochę później.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-         Dziękuję, Paul.
Następnie mężczyzna zaparkował samochód przy uroczym sklepie z lodami. Oboje wyszliśmy ze sklepu i podeszliśmy do szklanych drzwi. Sklep był pusty, jedynie starsza kobieta stała za ladą.
-         Cześć wam! – przywitała nas, przez co się do niej uśmiechnęłam.
-         Hej, poproszę jedną gałkę ciasteczkową i jedną waniliową.
-         Uhh, a ja jedną o smaku waty cukrowej – powiedziałam, patrząc na wszystkie smaki lodów, które przypominały mi dzieciństwo.
-         To będzie 6,50 – ujawniła nam swoje idealnie białe zęby.
-         Dziękuję jeszcze raz – uśmiechnęłam się w stronę Paula.
-         Nie ma problemu – potarł moje ramię.
Kobieta wręczyła mi loda i natychmiastowo go polizałam. Jęknęłam, czując przyjemny smak, na co starsza pani i Paul zaśmiali się.
-         Cieszę się, że lody smakują! – powiedziała, przez co moje policzki zaczęły się palić.
-         Dzięki! Do widzenia! – powiedział Paul, opuszczając budynek.
Moim pierwszym instynktem było sprawdzenie, czy Justina nie ma w pobliżu, ale szybko zdałam sobie sprawę, że nie muszę się tym już przejmować. To była robota Paula, żeby zabrać mnie do domu i to właśnie robił.
Weszłam do czarnego mercedesa, próbując niczego nie zniszczyć lodami.
-         Nie martw się o zaplamienie fotela, to nie mój samochód – zaśmiał się beztrosko.
-         Więc gdzie spotkamy mojego tatę? – zapytałam. Nie byłam wielką fanką długich przejażdżek samochodami, ale tym razem nie powinnam bym narzekać.
-         Jest w Bostonie, trzy godziny jazdy – powiedział, kończąc swoje lody.
Rozłożyłam stopy na ziemi i oparłam głowę o fotel.
-         Tak, możesz się rozgościć – odparł sarkastycznie. Zachichotałam, dalej delektując się pysznymi lodami. – Twój tata się bardzo cieszy, że cię zobaczy.
-         Nie miałam pojęcia, że jest policjantem, czemu wszyscy mnie okłamują? – odkaszlnęłam. Byłam zmęczona wszystkimi kłamstwami. W końcu postawiłam się Justinowi, i pozwólcie mi to przyznać, to było nieziemskie uczucie.
-         Zrobił to, by cię chronić, Brooke – przypomniał.
Jęknęłam ciche „tak myślę”, a potem włączyłam radio.

Justin’s POV:

-         Do diabła! – wywróciłem pięścią stół w restauracji, patrząc, jak Brooke odchodzi. Zamknąłem oczy, biorąc kilka oddechów i próbując się uspokoić, zanim zrobiłbym coś, czego bym żałował później.
Brooke pewnie siedziała na zewnątrz z Kierą, więc kiedy już się ogarnąłem, wyszedłem na zewnątrz. Conrad był w samochodzie, podczas gdy Kiera i Shaun siedzieli na ławce niedaleko. Pewnie była na tylnym siedzeniu. Podszedłem do auta, po czym zająłem miejsce kierowcy. Ale gdy się obróciłem nikogo nie było.
-         Co do kurwy? – krzyknąłem, szybko wysiadając z samochodu. Conrad zrobił to samo.
-         O co chodzi?
-         Gdzie, kurwa, jest Brooke? – krzyczałem, podbiegając następnie do Kiery. – Gdzie jest twoja pieprzona siostra?!
-         Myślałam, że z tobą – westchnęła, tuląc się do Shauna.
-         Cholera, cholera, cholera – jęknąłem. – Gdzie mogła pójść?
Conrad pokazał mi nagle telefon, na co moje oczy się powiększyły.
-         Jej tropiciel jest zepsuty.
-         O mój Boże – szepnąłem, nie zdając sobie sprawy, jak musiałem ją zezłościć.
Boże, mój kochany skarbek.
-         Conrad, wsiadaj do samochodu – warknąłem. – Shaun, jeźdź za mną.
Obaj posłuchali się bez problemu, a ja szybko pobiegłem do swojego samochodu. Mknąłem po ulicach, po czym znalazłem gdzieś wolne miejsce parkingowe. Shaun zatrzymał się zaraz po mnie i wysiadła z samochodu, jak ja.
-         Rozdzielimy się, ale ty, Kiera zostać z Shaunem – powiedziałem, a dziewczyna przytaknęła. – Macie sprawdzić wszystkie sklepy, które mijacie.
Nagle myślami powróciłem do sytuacji, w której byłem w domu Shauna. Skupiłem się mocno, by przypomnieć sobie samochód, który Paul zaparkował na podjeździe przy swoim domu. – I jak zobaczycie czarnego mercedesa, model 2014, od razu się zatrzymajcie.
Wszyscy kiwnęli głowami na znak, że zrozumieli i od razu zajęli się sprawą. Chciało mi się wyć, tak bardzo chciało mi się wyć. Spieprzyłem po całości, jak zwykle. Uciekła ode mnie; nie chciała być w moim towarzystwie, więc uciekła.
Uderzyłem w kierownicę ściśniętymi pięściami i krzyknąłem w sumie nic konkretnego. Czemu kurwa ją okłamałem? Nie mogłem po prostu powiedzieć jej prawdy?
Ogarnij się, chłopie. Krzykiem i agresją nie sprawisz, że Brooke do ciebie wróci.
Chwyciłem głęboki oddech. Jeśli ktoś ją skrzywdzi, to nie mam już u niej szans. Zabiję na oczach wszystkich kogokolwiek, kto ją skrzywdzi. Nie obchodziło mnie więzienie, nic mnie nie obchodziło, jak tylko Brooke. Nagle mój telefon zawibrował.
-         Czego chcesz?
-         Justin, chodź do kafejki dwie ulice dalej, teraz. – Conrad ciężko oddychał.
Wydawał się spanikowany albo nawet zły. Nacisnąłem czerwoną słuchawkę i przycisnąłem pedał gazu. Brooke tam była? Znalazł ją?
Po drodze napotkałem mnóstwo samochodów w korkach, ale zignorowałem to i wyminąłem ich, a po chwili już byłem na miejscu. Gdy wszedłem do kafejki, od razu rzucił mi się w oczy Conrad rozmawiający z pracownikiem sklepu, więc udałem się w ich stronę.
-         O co chodzi? – zapytałem.
-         Mówisz, że widziałeś blondynkę w brązowej kurtce i jeansach wchodzącą tu? – zapytał kobiety.
-         Tak, siedziała przy tym stoliku, dopóki nie przyszedł chłopak w blond włosach – około dwudziestki – i potem wyszli razem – powiedziała, wzruszając ramionami i sprzątając stoli.
-         Co? – szepnąłem zszokowany. Mężczyzna, którego opisuje to Paul, co nie mieściło mi się w głowie. – Chętnie z nim poszła?
-         Tak, ona chyba płakała, a potem chłopak wszedł i zabrał do samochodu – kelnerka odwróciła się, przecierając solniczkę. – Nie była do niczego zmuszona.
Conor odwrócił się do mnie ze zmarszczonymi brwiami.
-         Przykro mi.
      -    Zjebałem, Conrad. Zjebałem – szepnąłem, a łzy zebrały się w kąciku moich oczu.
_____________________________
Tłumaczenie: @FolllowMeJB
Myślicie, że Justin znajdzie Brooke? Chcecie, żeby do siebie wrócili? Piszcie w komentarzach, to motywuje.
Do następnej!
PS: Na razie nie planujemy dodawać kolejnych rozdziałów, więc nie proście o to. Kolejny rozdział, jak zawsze - we wtorek. 

7 komentarzy:

  1. oni muszą być razem! omg ... znajdzie ja? jejkus! @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin to debil! jak mógł ją ja tak potraktować? :(
    Ale mimo to chce żeby byli razem.<3
    Czekam na nn! ♥

    @damequeen

    OdpowiedzUsuń
  3. Co ten Justin wyprawia... czemu on ją tak potraktował : /
    Jestem ciekawa jak to się rozwinie, mam nadzieję, że się pogodzą i wszystko się ułoży.
    No i jakiś podejrzany ten Paul mi się wydaje. ..
    Nie mogę się doczekać nexta < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Justin ty idioto.... no to teraz dzieje się coraz ciekawiej

    OdpowiedzUsuń
  5. oh tak się wkurzylam jak Justin to powiedział i chciałam żeby już nie wróciła do niego ale jak zobaczyłam "Boże mój kochany skarbek " to miałam takie motyli w brzuchu hahahhaha
    jak to nie planujecie dodać nowego rozdziału a następny jest we wtorek? lol czegoś tu chyba nie rozumiem oh

    OdpowiedzUsuń
  6. co on wyprawia ? mam nadzieję, że ją jakoś odzyska..robi się coraz ciekawiej, rozdział jest niesamowity..czekam na nowy! @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń