środa, 7 października 2015

Rozdział czterdziesty siódmy

Piosenki do rozdziału: 

Love Too Much - Hunter Hayes
Am I Wrong - Nico & Vinz
Don't Stop - 5 Seconds To Summer 
_________________________________


Daniel’s POV:
- Przyszła już do domu? – westchnąłem, pocierając ręką lekki zarost na mojej twarzy.
- Tak, ale nie wiem człowieku, są przywiązani - odpowiedział Daniel w słuchawce. Jęknąłem.
Dlaczego on zawsze dostaje wszystko?
- Daniel, wiem, że martwisz się o Brooke, ale myślę, że powinieneś pozwolić jej być sobą. Jest szczęśliwa, znajdziesz inną claim - poinformował mnie Dave. Oczywiście, że chcę, aby Brooke była szczęśliwa, ale chcę, żeby była szczęśliwa ze mną.
- Muszę iść - szepnąłem. Nacisnąłem przycisk kończący rozmowę i rzuciłem telefon na łóżko.
Dlaczego Brooke zawsze musi czołgać się z powrotem do Justina, po tym wszystkim co jej zrobił? To jest niesprawiedliwe. Chcę mieć z nią szansę, chcę wiedzieć jakie to uczucie, będąc z nią.
Nigdy wcześniej nie miałem claim. Długi czas temu - jeśli pamiętasz - znalazłem dziewczynę, która jak myślałem mogła być moim roszczeniem. Jednakże, odsłoniła moją ciemną stronę. Poczułem potrzebę, by zabijać i rujnować życie ludziom, kiedy z nią byłem. Nie chciałem tego. Chciałem kobiety, do której mógłbym przyjść, która kochałaby i opiekowała się mną i była moim aniołem.
Brooke była aniołem.            
Ale aniołem Justina.
W rzeczywistości miała na niego ogromny wpływ. Jest spokojniejszy, nie denerwuje się za dużo, jeśli chodzi o życie gangu, nie chodzi na imprezy i nie upija się już każdej nocy.
I znów, Justin zawsze chciał swoją claim. Mógł opowiadać swoje fantazje o tym, ale ona w ogóle nie przypominały realnego życia. Mógł opowiadać mi historie o dziewczynie, która pokocha go od razu. Mógłby zabierać ją na randki i byliby parą, której każdy zazdrości.
Jedyna rzecz z tego się spełniła.
Zazdrościłem im, cholernie bardzo. Chciałem być tym, który sprawia, że Brooke się uśmiecha. Chciałem być tym jedynym, który trzyma ją blisko w nocy i szepcze czułe słówka do jej ucha.
Ale jak zwykle, Justin musi być szefem. Wygrał cenę, którą ja pragnę.
Pragnę Brooke, a ona Justina.
Stanąłem w rozkroku i zrzuciłem czarną, skórzaną kurtkę. Wyszedłem przez drzwi zamykając je przed pójściem do mojego samochodu. Jechałem przez znaną mi ulicę, zatrzymując się przy lokalnym barze. Westchnąłem, idąc w stronę dużych podwójnych drzwi.
Usiadłem i zamówiłem whiskey. To było to, czego potrzebowałem, potrzebowałem relaksu i wypić trochę alkoholu, no i może porozmawiać z paroma dziewczynami. Natychmiastowo wziąłem łyka z mojego drinka, który został mi podany, pozwalając gorzkiemu drinkowi wypalić mi gardło.
- Cholera - powiedziałem do siebie. - To był naprawdę mocny drink.
- Zbyt mocny jak dla ciebie chłopczyku? - barman dokuczył, na co ja lekko się uśmiechnąłem, potrząsając głową.
- Nie spodziewałem się tego – powiedziałem, biorąc kolejny łyk. Barman zachichotał; odwrócił się, idąc do kolejnego klienta, a ja położyłem łokcie na barze.
- Um, przepraszam? Czy  to miejsce jest zajęte? - Cichy głos zabrzmiał za mną, a ja powoli obróciłem się i zobaczyłem uroczą brunetkę, która niezręcznie przesuwała swoje vansy.
-Nie, nie do końca - uśmiechnąłem się do niej. Usiadła, łapiąc mój wzrok co jakiś czas.
- Chciałabyś może drinka? - zapytałem ją. Przygryzła swoją wargę, a jej policzki pokryły się jasno różowym kolorem. Urocza.
- Um, zazwyczaj nie piję – mruknęła, jakby była zakłopotana.
- Hej! - zawołałem barmana - Jakie macie najlżejsze drinki?
- Mamy słabe piwa? Whiskey było za mocne, co? - Barman znów mi dokuczył, a ja się zaśmiałem.
- Nie, to dla tej pani.
Jego oczy rozszerzyły się, kiedy spojrzał na brunetkę.
- Tak jasne, zaraz będę z najsłabszym piwem - uśmiechnął się, idąc w stronę zaplecza.
- Wow, dziękuję - mruknęła, wysyłając mi mały uśmiech. Poczułem, jak moje serce przyspiesza, aż oparłem się o ladę.

Brooke’s POV:
- Cholera Justin! – krzyknęłam, patrząc w dół na moją koszulkę, którą teraz pokrywało mydło i woda.
- Ah, ah, ah bez przeklinania, młoda damo - pokiwał palcem prosto w moją twarz, głośno przy tym chichocząc. Rzuciłam gąbkę prosto do zlewu.
- Więc, ja pomagam ci zmywać, a ty w zamian odpłacasz się wodą z mydłem, oblewając mnie całą?
- Jeśli chciałaś nagrody, wystarczyło powiedzieć - Justin westchnął, podchodząc do mnie. Złączył usta, zamknął swoje oczy i pochylił się.
Szybko złapałam za gąbkę, wyciskając całą wodę na jego głowę. Jego karmelowe oczy otworzyły się, cofnął się do tyłu i w tym samym czasie poślizgnął się na śliskiej podłodze. Jego tyłek klepnął o kafelki z głośnym jękiem.
Zakryłam swoje usta, powstrzymując się od śmiechu
- O mój Boże – prychnęłam, próbując kontrolować swój śmiech. - Wszystko ok?
- Nie – jęknął, łapiąc się za róg i pomagając sobie przy tym wstać. - Pocałuj go lepiej!
Cmoknęłam go w policzek
- Lepiej?
- Nie upadłem na policzek, tylko na tyłek, głupku!
- Nie będę całować żadnych innych policzków, niż ten - lekko stuknęłam jego miękką skórę obok nosa.
Justin zrobił kwaśną minę.
- Muszę wziąć prysznic, idziesz ze mną?
- C-co masz na myśli? - Jęknęłam, nie byłam pewna czy jestem gotowa na jakikolwiek intymny moment z Justinem.
- No dalej, chodź się wykąpać - wymruczał uspokajająco, podnosząc mnie w swoich ramionach. Usadził mnie na swoich kolanach, jakbym była małym dzieckiem. - Moje małe kochanie – Wygruchał,  przykładając swój nos do mojej szyi. Szedł z nami w górę schodów, prowadząc do dużej łazienki. Posadził mnie na rogu, ściągając swoją koszulkę. Nie mogłam się oprzeć i gapiłam się na jego wyrzeźbiony tył, kiedy opierał się na prysznicu, by puścić wodę.
- Czuję jak się patrzysz - Justin powiedział, zapalczywie uderzając.
- Tak, tak, tak - pomachałam mu, walcząc z małym uśmiechem. Zachichotał, przesuwając się, aby na mnie spojrzeć.
Zrzucił z siebie spodnie pozostając w samych bokserkach
- W porządku księżniczko, masz ochotę wziąć ze mną kąpiel?
- N-nie zbyt – zamarłam, wpijając swoje zęby w dolną wargę.
- Wiem kotku, nie będziemy się kochać, zatrzymamy to na potem - mrugnął, na co ja wywróciłam oczami pozostając bez oddechu.
Poszłam rozebrać się, kiedy Justin złapał za mój nadgarstek - pozwól mi. - Powoli ściągał moją koszulkę z mojego tułowia, pozostawiając mnie jedynie w ciemnoniebieskim, koronkowym biustonoszu. Jego oczy pojawiły się na mojej piersi, ale szybko odwrócił je do moich oczu.
- Przepraszam, to było kuszące - wymamrotał. Zaśmiałam się, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Odpiął moje jeansy powoli, opuszczając je do moich kostek. Kopnęłam je i teraz stałam jedynie w swojej cienkiej bieliźnie.  
-Jesteś piękna, absolutnie oszałamiająca - Justin mruknął, a jego ręce przesunęły się na moje boki. Zadrżałam z radości, opierając się na jego ciepłej klatce piersiowej.
- Czy na pewno mi wybaczysz? – Mruknął, przyciskając otwarte usta do mojej szyi i pozostawiając na niej pocałunki.
- To nie było celowe – wyszeptałam, pieszcząc jego policzek ręką. Popatrzył na mnie w dół z uwielbieniem w oczach.
- Jak to możliwe, że mam tyle szczęścia? - Jego palce były zaczepione o gumkę moich majtek. Popatrzył na mnie upewniając się, że wszystko ze mną w porządku. Pokiwałam głową i powoli zaczęłam je ściągać, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Zrzucił swoje bokserki i powoli sięgną ręką za moje plecy, by odpiąć biustonosz. Ramiączka opadały z moich ramion z wielką gracją, koronkowy materiał upadł na ziemię.
- No dalej kochanie - chwycił moją rękę i odprowadził pod prysznic. Gorąca woda natychmiastowo uderzyła w moje ciało, sprawiając, że zamknęłam swoje oczy relaksując się. Temperatura wody była idealna dzięki Justinowi.
- Czy mógłbyś umyć moje włosy? - Zapytałam nieśmiało. Justin zawsze prosi mnie o umycie swoich włosów, więc myślę, że to taka przysługa.
- Oczywiście, wszystko dla mojej księżniczki - Uśmiechnął się i w tym samym momencie podniósł  buteleczkę szamponu. Nalał trochę na swoją dłoń przed nałożeniem na moją głowę. Przyciągnął mnie bliżej dzięki czemu moje plecy znów oparły się o jego klatkę piersiową. Poczułam spokój i bezpieczeństwo. To jest to, co chcę czuć codziennie i wiem, że jest to możliwe z Justinem.
Chwycił za prysznic i spłukał całą pianę z moich włosów, pozostawiając wiele pocałunków na moim czole w międzyczasie.
- Kocham cię, mój mały kotku.
- Kocham cię Jay – wymamrotałam.
- Jay? – zapytał. - To coś nowego
- Przepraszam jeśli tego nie lubisz, trochę mi się wymknęło.
- Uwielbiam to - Chwycił mnie i przyciągnął moje ciało bliżej. - Nigdy wcześniej nie dawałaś mi przezwisk.
- Więc jest ten pierwszy raz - zachichotałam wraz z Justinem, a on nałożył wygładzającą odżywkę na moje włosy. Wmasował ją - tak samo jak zrobił to z szamponem, a potem spłukał.
Podniosłam szampon z podłogi, nalewając go sobie na dłoń. Justin natychmiastowo uśmiechnął się do mnie. Zaśmiałam się, zakładając żel na jego włosy. Szybko umyłam je ciesząc się uczuciem jego miękkich jak jedwab włosów między palcami.
- Ok, skończone - Justin wygruchał - Chociaż żałuję, że nie byliśmy... -przerwał wysyłając mi mrugnięcie. Wywróciłam oczami figlarnie, machając mu. Oboje wyszliśmy spod prysznicu, wycierając się. Weszłam do pokoju i nałożyłam świeżą parę majtek oraz biustonosz. Naciągnęłam spodnie dresowe oraz wygodną koszulkę. Justin z drugiej strony zakładał eleganckie spodnie, białą koszulę, a na to czarną marynarkę.
- Co ty wyprawiasz? - Zapytałam lekko zdezorientowana przez jego zachowanie. Odwrócił się w moją stronę i skruszony spojrzał na moją twarz.
- Przepraszam kotku, mam dziś wieczorem spotkanie - zmarszczył swoje brwi i oplótł moją talię swoimi umięśnionymi ramionami - Bardzo chciałbym cię ze sobą wziąć, ale to spotkanie jedynie dla szefów gangów.
- Jest w porządku, jak długo tam będziesz? – Zapytałam, kładąc swoją głowę na jego ramieniu.
- Spróbuję być o północy, ale nigdy nie wiesz - lekko pocałował moje usta. - Lepiej bądź gotowa, zanim przyjdę do domu - nakazał figlarnie.
- Zależy jak wiele odcinków "Toddler and Tiara" uda mi się znaleźć.
- Wiesz, że nienawidzę tego serialu - Justin przyłożył nos do mojej szyi.
- I właśnie dlatego mam zamiar oglądać ten serial, kiedy cię tu nie będzie.
Wywrócił oczami i oderwał swoją głowę od mojej szyi. Pocałował mój policzek, zanim chwycił mnie za rękę i sprowadził w dół po schodach. Chwycił swoje klucze, które wisiały na haku i odwrócił się do mnie.
- Więc kochanie musimy wyznaczyć kilka zasad, podczas kiedy będziesz sama w domu - powiedział i przyciągnął mnie do swojej piersi. - Zasada numer jeden, nie otwieraj drzwi przy żadnej okoliczności.
- Zrozumiałam - zasalutowałam mu, na co zaśmiał się
- Zasada numer dwa, nie dzwoń do nikogo poza mną - przycisnął moje boki. - I ostatnia, nie pozwól psom wyjść ze swojego pokoju.
- Nie widziałam ich wieki – jęknęłam, posyłając mu oczy szczeniaczka - Proszę Justin, one zawsze są zamknięte.
-No nie wiem… - urwał, pocierając ręką o swoje czoło.
-Proszę, Jay - pocałowałam go w szyję. - Proszę - przyczepiłam usta do jego policzka, całując go.
- Dobra, wypuść je – jęknął.
Zapiszczałam z zachwytu
- Dziękuję! - Potrząsnął głową, a mały uśmiech wdarł się na jego twarz.
- W porządku  - pocałował moje usta, pozostając tak przez pięć sekund. – Wychodzę.
Pomachał mi na pożegnanie, wyszedł i zamknął drzwi na klucz. Natychmiastowo pobiegłam w górę schodów, udając się w prawo, gdzie był korytarz, który prowadził do pomieszczenia psów. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że głowa Delgado podniosła się zza kanapy. Delgado zaczął szczekać i w tym samym czasie zaczął machać ogonem, kiedy biegł w moją stronę. Uklęknęłam i przycisnęłam psa w uścisku.
- Oh, też za tobą tęskniłam - powiedziałam i podrapałam go po szyi. Chain, Killer i Tank wszyscy wyszli z pokoju i podążali za mną po schodach. Nie mam pojęcia, dlaczego Justin trzyma je w tym pokoju, najwyraźniej nie lubi tego "jak psy sprawiają, że dom jest brudny", ale nie wiem dlaczego w ogóle się tym przejmuje.
Justin zawsze wkrada się do pokoju psów, by dać im jedzenie czy picie, ale nigdy nie pozwala mi tam wejść. Opadłam na kanapę, a wszystkie psy razem ze mną. Włączyłam telewizję wyszukując kanał TLC, no bo kto nie lubi tych wszystkich reality shows.
Mój telefon, który leżał na stole obok kawy zaczął dzwonić, podniosłam go by zobaczyć na ekran, który wyświetlał "Justin <3"
- Halo? - zapytałam do telefonu.
- Hej najdroższa, upewniam się tylko czy wszystkie okna są zamknięte. Mogłabyś to dla mnie sprawdzić? - spytał słodko.
Odwróciłam się patrząc na każde z osobna okno, które był w salonie. Naprawdę nie miałam ochoty wchodzić po schodach - Tak, wszystkie są zamknięte.
- Perfekcyjnie, ciesz się nocą, chociaż wiem, że beze mnie nie będziesz.
- Możesz pomarzyć. Ja i psy mamy się świetnie. - Zaśmiał się.
- Założę się, że tak. Pa, kotku. - Powiedziałam mu cześć i oboje odłożyliśmy słuchawki. Później sprawdzę okna na piętrze.
Puściłam kilka odcinków "Four Weddings" i wszystkie inne programy na TLC. Jestem ekstremalnie oddaną osobą i niestety, ale jestem oddana wszystkim tym programom
Nagle delgato podniósł się ze swojej pozycji na kanapie. Jego uszy poruszyły się oraz zaczął szczekać niekontrolowanie.
- Co do cholery, uspokój się Delgado - próbowałam go uciszyć. Pozostałe trzy psy patrzyły uważnie i czujnie oraz trzymały swoje pyski w powietrzu wąchając. Byłam ekstremalnie zmieszana i próbowałam uspokoić psy. Może Justin miał racje, że nie powinnam ich wypuszczać.
Chain i Tank pobiegli w górę schodów i nawet, kiedy nie byli na widoku, wciąż mogłam usłyszeć ich głośne szczekanie. Delgado i Killer natychmiastowo za nimi pobiegli obnażając swoje białe, ostre zęby.
- O mój Boże – jęknęłam, podążając za nimi w górę schodów. Chłód uderzył moje ciało przez moment, kiedy byłam już na górze. Włosy na mojej szyi podniosły się, kiedy wkradałam się do mojej i Justina sypialni.
- Delgado - zawołałam po cichu, kiedy pełzałam po sypialni.
- Witaj Brooke
Moje całe ciało zamarzło. Głos był niski, ale na pewno to nie był głos Justina.
- Dlaczego nie odwrócisz się kochanie? - drażnił się, ale ja nie śmiałam ani drgnąć. To tylko spowodowało, że nieznajomy mężczyzna zaczął się śmiać. Zimna ręka pojawiła się na moim ramieniu. Szarpnął mną mocno, zmuszając mnie do odwrócenia się, by zmierzyć się z jego twarzą.
-K-kim jesteś? - wyszeptałam. Jego twarz była znajoma, ale nie mogłam sobie przypomnieć jego imienia, albo nie chciałam.
- No dalej, to nie było tak dawno temu – zachichotał, pokazując swoje białe zęby.
Przygryzłam swoją wargę desperacko próbując sobie przypomnieć, kim jest ten mężczyzna. Wzięłam krok do tyłu, wychodząc z jego uścisku.
- Nie pamiętasz? Jestem jednym z zaufanych sąsiadów Shauna. Paul, Paul Hudges.
Moje myśli wróciły do dnia, kiedy byłam w domu Shauna. Nieznośny sąsiad z drugiej strony ulicy, zawołał Justina, sprawiając, że ten był niesamowicie zły. Paul był dziwny, nie bał się Justina. On po prostu dokuczał mu szyderczo, dopóki Shaun nie poprosił go, aby wrócił do domu.
- Cz-czego chcesz ode mnie? - zapytałam, a moje serce waliło przez klatkę piersiową.
- Właściwie może ci się to wydawać dziwne, ale jestem tu, by ci pomóc - powiedział, kiedy usiadł na krawędzi wielkiego łóżka. - Jestem tu, by zabrać cię do domu
-D-domu? - wyjąkałam, biorąc duży łyk powietrza.
-Tak, to jest to co powiedziałem – Zachichotał, posyłając mi kolejny uśmiech.
- Dlaczego? Co masz przeciwko Justinowi? – zapytałam, cofając się powoli w kierunku drzwi
- Nic, wierzę że cię bardzo kocha - Paul wzruszył ramionami. Kiedy otworzyłam swoje usta, by coś powiedzieć, on podniósł w górę rękę. - Pracuję dla twojego ojca, Brooke.
Moje oczy rozszerzyły się w szoku na wspomnienie o moim ojcu
- Ale on był prawdziwym agentem nieruchomości.
Paul zaśmiał się.
- Albo tak myślałaś. Twój tata pracował w departamencie policji i zawsze będzie tam pracował. Ma wgląd do członków każdego gangu na całym świecie, z wyjątkiem Justina. Justin zawsze był zbyt mądry. On zawsze wiedział, kiedy ktoś chciał go wrobić. Ale na szczęście Shaun nie był taki mądry. Kiedy twój tata zadzwonił do mnie i poinformował mnie, że zostałaś porwana, od razu wiedziałem że to sprawka Justina. Całe szczęście, Shaun i Justin nie dopracowali wszystkiego i byłem w stanie być bliżej twojego tajemniczego mężczyzny, znanego jako Justin Bieber.
- Co z moją siostrą Kierą? Mój tata na pewno też jej szuka... - Zamarłam, nie rozumiejąc nic z ruchu ust Paula.
- Ona jest częścią gry, kochanie. - Paul uśmiechnął się. - W rzeczywistości nie wierzysz w claim, prawda? - Zaśmiał się szczerze.
- To jest fizycznie niemożliwe. Ale... to wszystko nie może być fałszywe. – Odparłam, potrząsając głową. -Dlaczego Justin mnie wtedy zabrał?
-To jest tak proste, jak zobaczenie kogoś, kto wydaje Ci się atrakcyjny i chcęc zrobienia czegoś, aby był twój. Dokładnie to zrobił każdy członek gangu. - Paul pokręcił głową.
- Kiera przez cały czas pomaga mojemu tacie? - zapytałam zdziwiniona.
-Oh.. nie. - Paul zmarszył brwi. - Kiera niczego nie wie, ale odgrywa ogromną rolę w planie twojego taty i moim.
- Więc spotkałeś Justina i potem... - Wyzywająco machnęłam do niego, aby kontynuować.
- I potem, moja droga, śledziłem was dookoła. Dowiedziałem się, że się kiedy Justin wychodzi, a ty zostajesz sama, on zostawia odblokowane okno i tak dalej, i tak dalej. Teraz jestem tutaj, żeby zabrać cię do domu - Uśmiechnął się serdecznie.
- Ale, ale ja jestem zakochany w Justinie – Argumentowałam, odsuwając się od niego. Paul odwrócił się zawiedziony, szybko wstając z łóżka.
- Nie, nie. ty nie możesz być zakochana – mruknął, jakby starał się przekonać samego siebie.
- Kocham go. - spróbowałam znowu, odwracając się i wybiegająć z sypialni. Mój oddech był nierównomierny kiedy zbiegałam ze schodów biegnąc do salonu, żeby zabrać telefon.
Złapałam go ze stołu, słysząc krzyki Paula z góry. Spanikowałam i pobiegłam do piwnicy. Wybrałam numer Justina przykładając metalowe urządzenie do ucha.
- Kochanie nie mogę teraz rozmawiać, jestem w środku spotkania. - Justin szepnął do telefonu.
-Justin – odetchnęłam. - Musisz.. musisz wrócić do domu. Paul przyszedł po mnie, proszę Justin, jestem przerażona on chce mnie zabrać. - Płakałam pozwalać lecieć łzom.
- Co do cholery?! Brooke to nie jest śmieszne, jeśli chcesz mnie oszukać - Justin warknął. Moje serce bije jak oszalałe.
- Oczywiście, że nie kłamię! - Jestem przerażona, czuję ból w klatce piersiowej. Słyszę kroki na schodach i widzę twarz Paula.
- Brooke nie uciekaj ode mnie. Jestem tutaj, żeby zabrać cię do domu - podszedł bliżej.
- Kto tam jest? - Justin warknął do telefony. Nie mogłam mówić, czułam że moje płuca rozwalały się w środku.
- Brooke?! Brooke, odpowiedz do cholery!
Upuściłam telefon i próbowałam oddychać.
- O mój Boże, wszystko dobrze? - Paul pomógł mi wstać. Słabo słyszałam Justina ze słuchawki, aż wszystko dookoła pokryła ciemność. I może, może ja nie będę chciała się obudzić. 
_____________________________
Tłumaczenie: @MrsOllgRauhl
Co o tym wszystkim myślicie? Czekamy na Wasze komentarze!
Następny rozdział we wtorek. 
Do następnej.
PS: Jeśli zdarzy się, że nie będzie rozdziału we wtorek to dodamy go na następny dzień, ponieważ czasem nie mamy na sprawy techniczne wpływu. 

5 komentarzy:

  1. Super rozdział omomomo @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurczę, mam nadzieję że wszystko skończy się dobrze i Justin zdąży wrócić do domu, zanim ten Paul ją zabierze...genialny !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe czy ten Paul chce się zemścić na Justinie czy na serio mówi prawde albo jedno i drugie

    OdpowiedzUsuń
  4. Omb! To jest rewelacyjne! Uwielbiam <3 oby Justin zdążył ! Niech mu jej ten Paul nie zabierze. Nie mogę się doczekać nexta! < 33

    OdpowiedzUsuń