Maps - Maroon 5
All of the Stars - Ed Sheeran
_____________________________
Justin's POV:
- Nasz gang jest dobrze ukryty i bardzo mnie to cieszy. - Jacob, przywódca Golden Hawks wskazał głową w kierunku tablicy, którą wypełniały nazwiska liderów gangu. Przewróciłem oczami, odchylając się na krześle. To spotkanie było tak cholernie nudne. Mógłbym być teraz w domu z Brooke.- Chciałbym teraz poprosić, żeby Nathan opowiedział nam trochę o kilku ogromnych magazynach, które zostały niedawno odkryte - powiedział Jacob, a Nathaniel wstał z uśmiechem na ustach.
- Najnowszy magazyn na siódmej ulicy jest niesamowity. Polecam każdemu.. - zaczął mówić, ale przerwał mu dźwięk mojego okropnie głośnego dzwonka w telefonie. Skrzywiłem się i wyciągnąłem komórkę z kieszeni.
- Księżniczko, nie mogę teraz rozmawiać, jestem w trakcie spotkania - warknąłem cicho. Gdyby zadzwoniła w każdej innej chwili, to bardzo by mnie to ucieszyło, ale nie teraz. Wszyscy w pomieszczeniu się na mnie gapili i to było wkurwiające.
- J..Justin - usłyszałem jej łkanie i poczułem jak moje serce się łamie. - Mu.. Musisz wrócić do domu. Paul przyszedł i chce mnie stąd zabrać. P..proszę, Justin, boję się, że mnie stąd zabierze - zmarszczyłem brwi i natychmiast podniosłem się z krzesła. Paul? Ten wścipski skurwysyn z gangu Shauna? Czego on kurwa chce? Czy ona sobie ze mnie jaja robi?
- Co kurwa? Brooke to nie jest śmieszne. Jeżeli to jest kurwa jakiś żart.. - warknąłem. Nie byłem w nastroju na jakieś gierki. To spowodowało, że Brooke zaczęła płakać jeszcze mocniej.
- Oczywiście, że to nie jest żaden żart! - krzyknęła. Wzdrygnąłem się, nigdy nie słyszałem jej tak... władczej. Ledwo słyszałem kroki po drugiej stronie telefonu, a łkanie Brooke stało się cichsze.
- Nie uciekaj ode mnie, Brooke. Jestem tu żeby zabrać cię do domu! - Usłyszałem męski głos, a potem dźwięk telefonu upadającego na podłogę. Mój puls przyspieszył i zacząłem panikować.
- Kto to kurwa był? - wrzasnąłem głośno. - Brooke?! Brooke do cholery, odpowiedz!
Usłyszałem jakieś odgłosy, a potem cichy głos.
- O B..Boże, wszystko w porządku? - wytrzeszczyłem oczy i szybko zabrałem moją kurtkę z oparcia krzesła. Popędziłem do wyjścia, ale zatrzymał mnie głos Jacoba.
- Panie Bieber? Gdzie się pan wybiera? - zapytał zmieszany.
- Moja droga claim jest w niebezpieczeństwie - powiedziałem szybko. Miałem trudności z oddychaniem. Czułem się jak debil. Jak mogłem posądzić Brooke o kłamstwo?
Kilku mężczyzn pokiwało głową ze współczuciem, Jacob nie był taki wspaniałomyślny.
- To jest bardzo ważne spotkanie, Bieber. Jestem pewien, że twoja seks zabawka może poczekać.
Zacisnąłem szczękę.
- Że co przepraszam?
- Siadaj, Justin - zakpił.
- Dla ciebie pan Bieber. Pstryknięciem palców mógłbym załatwić twoją śmierć, więc sugeruję, żebyś mnie nie wkurwiał. To spotkanie było tylko stratą mojego cennego czasu. Masz szczęście, że bardzo się spieszę, inaczej nikt nie mógłby mnie odciągnąć od twojego gardła - warknąłem. Jacob patrzył na mnie przez chwilę, po czym zaczął udawać, że mnie tam nie ma. Przyjąłem, że mogę już stąd wyjść.
Wiele osób się na mnie gapiło, gdy biegłem korytarzami tego ogromnego budynku. Ale czy mnie to obchodziło? Nie. Moje myśli zaprzątała jedynie Brooke. Była w niebezpieczeństwie, ktoś próbował mi ją zabrać.
To się ciągle dzieje, nieprawdaż? Wszyscy chcą mi ją zabrać. Paul... on zdecydowanie był pewny siebie. Sposób w jaki się zachowywał, jego spokój... Nie wydaje mi się, że odnalazłby się w gangu. Jedna rzecz jest pewna, nigdy nie przyjąłbym go do swojego gangu.
Ruszyłem z piskiem opon. Szybka jazda była jednym z moich nawyków, których nie potrzebowałem likwidować. Zwłaszcza gdy moja mała dziewczynka jest w niebezpieczeństwie, nie ma dla mnie czegoś takiego jak limit prędkości.
Czułem, jak pociły mi się dłonie, więc zacisnąłem je mocnej na kierownicy. Byłem już bardzo blisko domu i czułem coraz większe zdenerwowanie.
Co jeśli ktoś ją skrzywdził? Co jeśli ktoś naopowiadał jej kłamstw na mój temat i teraz mnie nienawidzi? Bałem się, naprawdę się bałem.
Wjechałem na podjazd i natychmiast wyskoczyłem z auta. Moje czarne buty uderzały o cement w szybkim tempie, gdy pędziłem do drzwi, które były otwarte. Czułem jak złość we mnie buzowała.
- Brooke! - Wrzasnąłem głośno i mój głos rozniósł się po ogromnej willi. Czasami posiadanie dużego domu nie było takie świetne. Pobiegłem schodami na górę, przeskakując po trzy schodki i dostałem się do naszej sypialni. Usłyszałem jęki zza drzwi naszej szafy i zauważyłem, że jest zamknięta. Wyważyłem drzwi i zauważyłem moje cztery ukochane psy leżące tam. Na szczęście żadnemu nic się nie stało.
- Co jest kurwa? - wyszeptałem do siebie. Jeżeli Paul przyszedł tu, żeby mi dokopać, to psy by nie żyły. Dlaczego miałby bezpiecznie zamykać je w mojej szafie?
Pomijając to wszystko, nadal nie było żadnego śladu Brooke. Zajrzałem do każdego pokoju na piętrze, ale nie znalazłem nigdzie jej drobnego ciała. Zszedłem więc do piwnicy. Od razu uderzył we mnie podmuch chłodnego powietrza. Na środku pomieszczenia leżała komórka Brooke. Wciąż była odblokowana i na ekranie widziałem swoje imię. Byłem ostatnią osobą, z którą rozmawiała.
Ścisnąłem jej telefon w swojej dłoni, przez co ekran pękł w kilku miejscach. Ten skurwiel Paul zabrał moją Brooke. Nie miałem zamiaru dać mu tak poprostu odejść.
Delgato przybiegł do piwnicy, gdy tylko go przywołałem. Usiadł posłusznie przede mną. Poklepałem go lekko po łbie, zanim wyprowadziłem go na zewnątrz. Wskoczył na miejsce pasażera w moim Cadillacu. Miał nastroszone uszy i nos wysoko w górze. Nie martw się Brooke. Mam zamiar cię uratować.
Brooke's POV:
W końcu się ocknęłam i poczułam coś zimnego i mokrego na moim czole. Skrzywiłam się i zmrużyłam oczy, zanim je otworzyłam. Zobaczyłam wysokiego mężczyznę z roztrzepanymi włosami. Stał nademną. Miał w dłoni wilgotny ręcznik i lekko przecierał nim moje czoło.- Brooke? Dzięki Bogu, w końcu się ocknęłaś! - Usłyszałam głos przepełniony ulgą. Otworzyłam oczy całkowicie i zauważyłam Paula pochylającego się nade mną. Jęknęłam w niezadowoleniu i ponownie zamknęłam oczy. Dlaczego straciłam przytomność? Dlaczego Justin mi nie uwierzył, gdy mówiłam, że Paul chciał mnie porwać.
Po jaką cholerę miałabym żartować na taki temat?
- G..Gdzie ja jestem? - wymamrotałam i usiadłam powoli. Paul natychmiast znalazł się u mojego boku, upewniając się, że nic mi nie jest.
- Jesteśmy u mnie. Kiera też tu jest, możesz ją zobaczyć, jeśli chcesz. - powiedział, a moje oczy natychmiastowo się rozszerzyły i szybko potaknęłam głową. Kiera też tu była? Shaun pewnie się o nią martwił. Mam nadzieję, że Justin mnie szukał, ale nie byłam tego pewna - w końcu mi nie uwierzył.
Paul oplutł mnie ramionami pod plecami i nogami i zaniósł mnie tak na górę. Był nienaturalnie miły, ale zgaduję, że mój ojciec kazał mu być ze mną ostrożnym.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co mam sobie myśleć. Te pięć ostatnich miesięcy z Justinem było kłamstwem? Czy naprawdę istniało coś takiego jak CLAIM? Czy mój ojciec przez cały ten czas próbował dostać się do gangu Justina? Sprawił, że Shaun zakochał się w Kierze, tylko po to by dostać się do Justina?
To było zdecydowanie zbyt dużo informacji do przyswojenia naraz. Nie chciałam zostawiać Justina, ale marzyłam o tym, żeby znowu zobaczyć moją rodzinę.
To było problemem w tej sytuacji. Chciałabym, żeby Justin i okoliczności, w jakich się spotkaliśmy, były inne. Chciałabym żebyśmy poznali się w szkole, zakochali się, poznali swoje rodziny i byli po prostu normalną parą. Chłopakiem i dziewczyną.
Z pewnością nie byłam jedyną osobą, która uważała, że miałam dobry wpływ na Justina. Był spokojniejszy, milszy, bardziej opiekuńczy i zwyczajnie był lepszą osobą. Podziwiałam go za to że przestał udawać, była to kolejna rzecz, którą w nim kocham.
Paul wniósł mnie do ogromnej sypialni, gdzie Kiera siedziała na łożku. Była zwrócona do nas plecami.
- Kiera - powiedział Paul.
- Wynoś się, dupku - Kiera sapnęła, nadal nie odwracając się w naszą stronę.
Natychmiast ruszyłam w stronę łóżka i obięłam ją ramionami w pasie. Podskoczyła w szoku, ale gdy zobaczyła, że to ja, odrazu objęła mnie mocno.
- B..Brooke, o mój Boże - załkała i ukryła twarz w moich włosach. - Jestem przerażona i zdezorientowana.
- Zostawię was same - Paul wymamrotał i opuścił pomieszczenie, zamykając za sobą drzwi.
- Co jest grane, Brooke? - wyszeptała. Jej łzy rozbijały się na moim ramieniu, a moje serce łamało się na ten widok. Ona na to nie zasługiwała, nikt nie zasługiwał.
- Chciałabym umieć ci odpowidzieć, Kiera - wymamrotałam, przeczesując palcami jej włosy. Trzęsła się w moim uścisku, coraz więcej łez opuszczało jej oczy.
- Chcia..Chciałabym żeby Shaun tu był. - zapłakała zrozpaczona.
Normalnie zaczęłabym wypytywać, dlaczego tak nagle chce obecności Shauna, ale w tym momencie nie wydało mi się to takie istotne. To na pewno nie był czas na takie pytania. Jeśli Kiera czułaby coś do Shauna, to byłabym szczęśliwa.
Shaun był opiekuńczy, słodki, przytojny. Był wszystkim czego Kiera mogła pragnąć. Plus, była to kolejna wymówka, ponieważ żadna z nas nie powinna iść do domu mojego ojca.
- Wiem kochanie, też chciałabym, żeby Justin tu był - westchnęłam. Modliłam się żeby Justin i Shaun starali się nas znaleźć. Nie chciałam zostawiać Justina.
Jak to mówią, miłość jest jak narkotyk. Byłam bezpamiętnie zakochana w Justinie i opuszczenie go byłoby straszne. Nie sądze, że byłabym w stanie funkcjonować bez niego obok mnie. Jako ukochanego, przyjaciela i obrońcy.
Ktoś otworzył drzwi, powodując tym samym, że Kiera wyplątała się z mojego uścisku. Twarz kobiety pojawiła się w drzwiach. Miała na twarzy przyjazny uśmiech. - Cześć dziewczyny. Jestem Samantha, ale możecie mi mowić Sam.
Zmarszczyłam brwi w zdziwieniu.
- Dlaczego tu jesteś?
- Jestem narzeczoną Paula. Przyszłam, żeby sprawdzić czy wszystko u was w porządku - miała na twarzy wypisane współczucie, to prawie sprawiło, że czułam się niekomfortowo. - Przykro mi, że musieliśmy zabrać was tak nagle...
Ucięłąm ją w środku zdania
- Masz na myśli porwanie nas? - Nie byłam zadowolona i z pewnością nie miałam ochoty na miłą, cywilizowaną rozmowę z tą kobietą. Nie chciałam tutaj być, a Samantha nie zrobi nic, żeby pomóc mi się stąd wydostać.
- Słuchaj Brooke. Wiem, że nie chcesz tu być, ale tak będzie najlepiej. Byłaś zabrana bez twojej zgody przez jakiegoś... przez jakiegoś kryminalistę! - wyrzuciła ręce w górę. - On jest niebezpieczny. On jest jak tykająca bomba, nie wiesz kiedy wybuchnie. Mógłby cię skrzywdzić w ułamek sekundy.
- Nie prosiłam o twoje zdanie na temat Justina - warknęłam chamsko.
- Twoja rodzina jest dla ciebie najbezpieczniejszą i najmądrzejszą opcją - odwróciła się w kierunku Kiery. - Dla was obu to najlepsza opcja.
- Możesz stąd wyjść? - Kiera się odezwała i posłała Samanthcie wrogie spojrzenie.
Westchnęła i ruszyła do wyjścia z pokoju. - Przemyślcie to, co powiedziałam - dodała i wyszła, zostawiając nas same.
- O co jej do cholery chodziło? - Kiera parsknęła, zakładając ręce na klatce piersiowej.
Nie mogłam się zebrać, by odpowiedzieć na to pytanie. Położyłam się jedynie na tym tanim materacu.
Justin's POV:
- Co do kurwy? - westchąłem ciężko, wychodząc z domu Paula, który znajdował się naprzeciwko domu Shauna. Delgato i ja przeszukaliśmy cały dom, ale nie znaleźliśmy żadnego śladu Brooke w budynku.Gdzie mógłby ją zabrać? Shaun był w drodze do ludzi ze swojego gangu. Miał zamiar porozmawiać z nimi i dowiedzieć się, czy ktoryś z nich widział ostatnio Paula.
Potarłem dłonią twarz w zdenerwowaniu. To nie powinno mi się przytrafiać.
Moje palce stukały w urządzenie namierzające Brooke, znajdujące się moim samochodzie. Niestety nie udało mi się jej namierzyć. Jej czip musiał zostać zniszczony.
Pieprzony Paul pewnie rozciął jej rękę, żeby się do niego dostać. Moje pięści zacisnęły się na kierownicy. Jeśli kiedykolwiek się dowiem, że ją skrzywdził... Nie dożyje następnego dnia, tego może być pewien.
Jak ktoś może skrzywdzić Brooke? Jasne, jest całkiem pyskata i umie walczyć o swoje, ale jest też taka delikatna. Nie mam pojęcia, co sobie myślałem, gdy ją uderzyłem. Blake opanował moje myśli i wiecie co? Nawet nie chciałem o tym myśleć.
Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer do Shauna. Miałem nadzieję, że usłyszę dobre wieści.
- Halo?
- I jak? Masz coś? - spytałem natychmiast. Chociaż jeden członek jego gangu musi przyjaźnić się z Paulem, prawda?
- Przywiozę ci telefon od jednego z członków mojego gangu. Masz tu numer Paula. Gdy tylko zadzwonimy, jesteśmy w stanie go namierzyć - uśmiechnąłem się pod nosem. Perfekcyjnie. To właśnie było to, co potrzebowałem usłyszeć.
- Świetnie. Spotkajmy się w barze, blisko twojego domu, okej?
- Jasne, do zobaczenia na miejscu, Biebs.
Uśmiechnąłem się na dźwięk dawnego przydomku, a następnie nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Moje serce biło z zawrotną prędkością. Odpaliłem samochód i nacisnąłem pedał gazu, wyjeżdżając z podjazdu tego skurwiela, Paula.
Na szczęście gdy parkowałem pod barem, nie było tam prawie żadnych samochodów. W końcu kto jeździ po mieście o 2 nad ranem? Wysiadłem z auta i je zamknąłem. Powoli dostałem się do ciemnego baru. W powietrzu czuć był alkohol i zioło, skrzywiłem się na ten zapach. Nie byłem w nastroju na żadną z tych rzeczy w tym momencie.
Zająłem miejsce przy barze i niecierpliwie czekałem na Shauna.
- Witam. Co podać? - barman spytał przyjaźnie. Wydawał się bardzo młody, ale sprawiał też wrażenie dosyć pewnego siebie.
- Niczego nie potrzebuję, dzięki. No, może szklankę wody. - Wow. Brzmiałem cholernie głupio zamiawiając szklankę wody w barze. Dzieciak uśmiechnął się i natychmiast podał mi moje zamówienie.
- Proszę bardzo. Nie chcę zabrzmieć wścipsko ani nic, ale mam nadzieję, że czujesz się lepiej. Wydawałeś się bardzo zmartwiony. - Chłopak zagryzł nerwowo wargę. Pewnie nie miał pojęcia z kim rozmawia.
- Wiesz kim jestem? - zaśmiałem się cicho.
- Umm, nie. Przepraszam - chłopak zmarszczył brwi.
- Jestem Justin. Justin Bieber. - pochyliłem się w jego kierunku i wyciągnąłem dłoń, by mógł ją uścisnąć. Jego błyszczące oczy się rozszerzyły i zrobił krok w tył.
- K..Kryminalista? - wyjąkał szybko. Pokiwałem twierdząco głową i zabrałem swoją dłoń.
Zanim mogłem powiedzieć coś więcej, Shaun wszedł do pomieszczenia z wielkim uśmiechem na ustach. Domyślałem się, że dla niego ta cała sytuacja była tak samo okropna jak dla mnie. On naprawdę kochał Kierę.
Rzucił mi telefon, a ja natychmiast zacząłem przeszukiwać kontakty. Nacisnąłem na imię Paula i czekałem na połączenie.
Odchrząchnął głośno
- Halo?
- Paul, mam rację? - uśmiechnąłem się pod nosem, włączając aplikację namierzającą na moim Iphon'ie.
- Oo, czy to Justin? - zawsze brzmiał tak cholernie spokojnie i kurewsko mnie to wkurwiało.
- Jeden, jedyny. Mam nadzieję, że wiesz, że gdy tylko cię znajdę, sprawię, że będziesz kurewsko cierpiał - wysyczałem do telefonu.
- Nie znajdziesz mnie. Nie próbuj namierzać telefonu. Jestem mądrzejszy niż myślisz, Bieber - zaśmiał się ponuro.
Moja aplikacja rzeczywiście zawiodła. Jęknąłem do siebie.
- Cholera jasna!
Paul się rozłączył, zostawiając po sobie irytujący dźwięk przerwanego połączenia.
- Zawsze był dobry w tego typu rzeczach. - Shaun westchnał, siadając obok mnie. - Dlaczego Paul z wszystkich ludzi, chce akurat Brooke i Kierę?
- Nie wydaje mi się, że chce - potrząsnąłem głową i zmarszczyłem brwi. - Coś tu śmierdzi i musimy dowiedzieć się o co dokładnie chodzi. Musimy to zrobić szybko.
Wstałem i położyłem 50$ na blacie
- Ej, barman! - zawołałem. Odwrócił się do mnie, więc wskazałem na banknot. - To dla ciebie, nie dla właściciela tego gównianego baru.
- Dziękuję! - krzyknął, gdy oboje z Shaunem byliśmy już przy wyjściu. Skinąłem głową.
- To było zaskakująco miłe - Shaun się zaśmiał.
- Mam nadzieję, że to do mnie wróci. No wiesz... karma i te sprawy - wymamrotałem, odchodząc w kierunku mojego auta. - Nie mam pojęcia co teraz.
Oparłem się ramieniem o bok mojego samochodu. Nie mam pojęcia, gdzie był Paul i jak do cholery miałem znaleźć Brooke? To było trudne, a ja nienawidziłem takich sytuacji. Powinienem być niepokonany. Niepokonany Justin Bieber. A teraz nie mogłem nawet znaleźć jakiegoś frajera, ktory pojawił się znikąd.
Było w nim coś specjalnego, to nie możliwe, że był zwykłym dzieciakiem. Musiał z kimś współpracować. Możliwe też, że to ktoś inny za tym stał, a on tylko wykonywał rozkazy.
Shaun położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- Znajdziemy je. Wiem, że nam się uda.
Przytaknąłem beznamiętnie, nie bardzo wierząc w jego słowa.
- Zadzwoń gdy coś znajdziesz.
Zostawił mnie samego na opustoszałym parkingu, na skraju łez. Czułem się cholernie sfrustrowany. Co jeśli coś ją bolało? Nie mogłem nic z tym zrobić i to sprawiało, że byłem niesamowicie wściekły.
Potrzebowała mnie, a ja nie mogłem przy niej być. Pewnie wciskał jej te wszystkie kłamstwa na mój temat i na temat gangów też. Jeśli ją znajdę i będzie na mnie zła za coś co jej wmówił, to będzie miał koleś przejebane.
Usłyszałem grzmot niedaleko i krople deszczu zaczęły uderzać w moją twarz.
- Zajebiście, to właśnie to, czego potrzebuję - warknąłem, ale nie miałem tyle energii, żeby wsiąść do samochodu. Oparłem się plecami o drzwiczki i powoli zsunąłem się po nich w dół, dopóki mój tylek nie zetknął się z brudnym podłożem. Wydawało mi się, że płakałem, ale nie byłem wstanie powiedzieć, czy to łzy czy tylko deszcz.
Nie mam pojęcia, jak długo tam siedziałem, dopóki nie usłyszałem głosu
- U..umm, panie Bieber?
Spojrzałem powoli w górę i zobaczyłem młodego barmana, jakieś dwa metry przede mną.
- Wszystko dobrze?
Rozejrzałem się wokół i powoli się podniosłem, byłem całkowicie przemoknięty.
- Nie do końca, ale sobie poradzę.
- Jest coś w czym mógłbym pomóc? - zacisnął usta i zdezorientowany patrzył na moje brudne, przemoczone ubranie.
W momencie w którym to powiedział, pomysł pojawił się w mojej głowie.
- Ta, właściwie jest coś takiego.
________________________________
Tłumaczenie: @itsyoungannie
Jak podoba Wam się rozdział? Komentujcie, ponieważ komentarze są dla nas motywujące!
Następny rozdział we wtorek.
Do następnej!
Boski! idk czy dam rade przezyc do nastepnego omg @arianatorka
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńjej to się porobiło! ;o czekam z niecierpliwością do wtorku! ♥
OdpowiedzUsuń@damequeen
no nie! żeby w takim momencie ?! napiszę petycję do autorki!!!!!
OdpowiedzUsuńciekawa jestem co ten Justin sobie wymyślił
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam sie takiego obrotu spraw. dziękuje za tłumaczenie! 😘
OdpowiedzUsuń