wtorek, 8 września 2015

Rozdział czterdziesty trzeci

Piosenki do rozdziału:


____________________

Justin’s POV:

Brooke w spokoju zasnęła. Jej policzek spoczywał na mojej klatce piersiowej, a ja trzymałem ją delikatnie, nie pozwalając jej nigdy odejść.
Ona…rzeczywiście mnie kocha.
Brooke Santilli mnie kocha.
Moja claim mnie kocha.
Moje całe żyje jest i będzie się kręciło wokół Brooke. Utrzymuje mnie przy życiu. Oczywiście czasami jest to irytujące, gdy boi się, jak jestem zły, ale jestem bardzo wdzięczny. Pewnie trochę przesadza, ale może właśnie tego potrzebuję, bo powstrzymuje mnie to od gniewu i przywraca do prawdziwego życia.
Jest taka płochliwa, przez co jeszcze bardziej się o nią troszczę. I jestem pewny jak cholera, że jej to nie przeszkadza.
Nagle jej pięść ścisnęła moją koszulkę, a palce oplotły tkaninę. Oplotłem ją ręką, przygryzając wargi. Była taka piękna, nigdy nie widziałem piękniejszej kobiety. Poza moją mamą i Kat oczywiście.
Odwróciłem się do niej znowu, trzymając ją blisko siebie. Oparłem brodę na jej gładkich włosach i zamknąłem oczy. Zasnąłem tej nocy z uśmiechem na twarzy po raz pierwszy od dawna.
***
- Okej, więc to są jego lekarstwa, musi je brać. Widzę, że jest upartym typem. – Obudziłem się przez głos tego głupiego doktorka.
Jęknąłem coś pod nosem, podpierając się łokciami. Brooke stała naprzeciw Dr. Piekarskiego, śmiejąc się z jego żartu, pomimo tego że nie był on w ogóle śmieszny. Jest za bardzo miła, upewnię się, że nabierze trochę niegrzeczności.
- Oczywiście, doktorze – uśmiechnęła się.
Dziewczyna spojrzała się na mnie, po czym uśmiechnęła, ukazując swoje perfekcyjnie proste zęby. Musiała nosić wcześniej aparat. Ta myśl przyniosła uśmiech na moją twarz. Wyobraziłem sobie okropny metal na jej zębach. Urocze.
- Chodź tu, kochanie – jęknąłem, otwierając w jej stronę ramiona. Byłem zmęczony i nie chciałem wychodzić z łóżka, pomimo faktu że było niewygodnie.
- Właściwie, panie McCann, jesteście wolni – powiedział doktor Piekarski, siadając na skórzanym krześle.
Nagle telefon zawibrował w mojej kieszeni, więc wyjąłem go, aby odczytać wiadomości.
‘Hej, Justin. Piszę, by dać Ci znać, że o Brooke nie jest już głośno w mediach. Policja nazwała to ciężkim przypadkiem, odkąd nie mają żadnej wskazówki, gdzie Brooke się podziała. Ale uważaj, bo jej rodzice dalej szukają jej i Kiery. Zadzwoń, jak będziesz mógł.’ – Shaun
Po odczytaniu wiadomości uśmiechnąłem się z satysfakcji. Nie żebym się martwił o policję, czy coś, ale mam o jedną sprawę mniej do myślenia. Brooke jest ze mną bezpieczna i jej rodzice nic już nie zdziałają. Mogą chodzić po mieście i wywieszać kartki „zaginiona osoba”, mam nadzieję, że dobrze się bawią.
Brooke podeszła do mojego łóżka, oplatając ręką moje ramię. Oparłem głowę o jej ramię i zamknąłem oczy.
- Zostawię was samych, ale musicie opuścić pokój w przeciągu godziny – powiedział lekarz z uśmiechem, zanim wyszedł. Brooke trzymała w dłoni moją receptę, a drugą głaskała moje plecy.
- Spotkamy się w lobby, mam jeszcze jedno pytanie do niego – powiedziała mi Brooke.
Moje brwi zmarszczyły się sceptycznie. Czy chciałam, żeby sama szwendała się po holu?
- Niech Dr. Piekarski odprowadzi cię do samochodu, gdy skończycie rozmowę – powiedziałem, a ona otworzyła buzię, chcąc się sprzeczać. – Bez wymówek.
- Dobrze. Powiem mu, że mój chłopak nie pozwala mi iść do samochodu samej.
- Brzmi dobrze, jak dla mnie – wzruszyłem ramionami.
Dziewczyna wywróciła oczami podczas uśmiechanie się, a potem opuściła pokój. Momentalnie zeskoczyłem z łóżka, poprawiając włosy, a następnie wyszedłem z pokoju. Zauważyłem złote włosy Brooke i postanowiłem ją śledzić.
- Doktorze Piekarski! – krzyknęła i przyspieszyła tempo, aby go dogonić. Facet odwrócił się, zaskoczony.
- Pani McCann, jak mogę pani pomóc? – zapytał, umieszczając dłoń na jej plecach. Wzdrygnąłem się na ten widok. Czemu musiał jej dotykać?
- Zastanawiałam się, jak długo ma brać te leki – odpowiedziała Brooke, dziwnie wkładając dłonie w kieszeń. Lekarz dalej nie zdjął z niej swojej ręki, więc walczyłem sam ze sobą, aby nie podbiec i nie wyrwać mu całej łapy.
- Oh! Cóż, sugeruję jakiś miesiąc. Znając was – młodych ludzi, zapomnicie o lekarstwach, ale nic nie szkodzi. Więc miesiąc będzie bezpiecznie – uśmiechnął się, w końcu zabierając łapsko z Brooke.
- Dobrze, dziękuję. Oh i zanim pan odejdzie, Jason chciał, by odprowadził mnie pan do samochodu – zarumieniła się lekko. – Przepraszam, ale on nie chce, żebym sama chodziła.
Moja dziewczyna.
- Oczywiście, rozumiem. Mam teraz przerwę, więc z chęcią odprowadzę tak piękną kobietę. Nie chciałbym, aby moja żona sama chodziła – powiedział, sygnalizując, żeby za nim podążała. Moje oczy spojrzały na dłoń lekarza, który, jak się okazało, miał założoną obrączkę. Od razu się zrelaksowałem.
Gdy ta dwójka opuściła budynek, odczekałem jakieś dwie minuty, po czym również wyszedłem. Podszedłem do samochodu i Brooke od razu mnie zauważyła. Uśmiechnęła się, przez co nie mogłem się powstrzymać i też to zrobiłem. To nawyk.
- Dziękuję, doktorze – powiedziałem do doktora Piekarskiego.
Ten powiedział, że nie ma za co i pomachał mi. Wrócił do szpitala, zostawiając mnie i Brooke stojących przed samochodem. Brooke odwróciła się, by otworzyć drzwi, ale szybko chwyciłem jej nadgarstek i przytuliłem do siebie.
- Kocham cię, bardzo – szepnąłem jej do ucha, całując jej szyję.
- Też cię kocham.
- Nigdy nie znudzą mi się te słowa – delikatnie ugryzłem jej wrażliwą skórę.
Brooke odsunęła się z mojego uścisku, umieszczając całusa na moich ustach. Następnie odwróciła się i weszła do samochodu. Zmarszczyłem brwi, wsiadając po chwili do samochodu.
- Co to było? – spytałem. Skrzywiła się, dając mi dziwną minę.
- Całus?
- Nie, to nie był całus – potrząsnąłem głową.
- Oh naprawdę? – odpyskowała.
- To jest całus – przybliżyłem się do niej, stykając nasze usta razem ze sobą. Poruszałem nimi powoli i zmysłowo. Jej wargi były takie miękkie i poruszały się idealnie do moich. Oh tak, zostaliśmy sobie stworzeni.
Nie chciałem zakończyć tego całusa, więc za każdym razem, gdy Brooke się oddalała, ja się przybliżałem. Dziewczyna zaśmiała się i położyła rękę na mojej klacie.
- Chcesz mnie zabić? – bawiła się ze mną, a potem w końcu się odsunęła.
- Cholera, złapałaś mnie – mrugnąłem, pozostawiając buziaka na jej policzku. – Jestem zdziwiony, że Kat zostawiła samochód w tym miejscu – powiedziałem, wkładając klucze do stacyjki. – I jest nie jedna rysa na samochodzie.
Brooke zaśmiała się.
- Źle prowadzi?
- Okropnie. Gwałtownie skręca i nie zatrzymuje się nawet na znakach stopu.
- Ty też tego nie robisz.
- Czasem staję – poprawiłem ją.
- Nie, nigdy nie stajesz – zaśmiała się. Staję…czasem…raz na ruski rok…Dobra, nie staję.
Wiedząc, że Brooke miała rację, postanowiłem zakończyć rozmowę i wyjechać ze szpitalnego parkingu.
- Co chcesz robić, jak wrócimy do domu? – zapytałem, jadąc spokojnie po cementowej ulicy Nowego Jorku.
- Chciałam odwiedzić Kierę, jeśli ci to nie przeszkadza – powiedziała Brooke. Przygryzłem wargę; miałem nadzieję na leniwy dzień.
- Dobrze, ale potem będziemy robić, cokolwiek ja zechcę.
- To zależy, co to jest – sprawdzała mnie.
- Nie, nie powiem ci, co to jest – potrząsnąłem głową, próbując powstrzymać uśmiech. Może miły masaż pleców, ah tak, to byłoby świetne.
Brooke patrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Okej.
Uśmiechnąłem się triumfalnie, skręcając gwałtownie w starą uliczkę. Co mogę powiedzieć – lubię jeżdżenie na skróty. Zajęło mi jeszcze chwile dotarcie do domu Shauna. W pobliżu było kilka domków, ale wszystkie należały do członków gangów Shauna. Skręciłem, parkując samochód na parkingu.
- Czemu chcesz odwiedzić Kierę?
- Bo za nią tęsknię – przyznała Brooke.
Pewnie przebywanie z Kat sprawiło, że tęskniła za swoją siostrą.
Oboje wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w kierunku frontowych drzwi. Moje ramię automatycznie oplotło talię Brooke, popychając lekko w moją stronę. Uśmiechnęła się do mnie, jak ja kocham sprawiać, że się dzięki mnie uśmiecha. Paskudne drzwi koloru żurawiny otworzyły się, ukazując zmęczonego Shauna. Wywinąłem oczami, zerkając na mój zegarek i było ok. 12:00. Durny drań pewnie dalej by spał.
- Oh, hej – potarł oczy, otwierając drzwi szerzej, byśmy mogli wejść do środka.
Pozwoliłem Brooke wejść pierwszej i rozejrzałem się, czy nikogo za nami nie ma. Nagle zobaczyłem faceta stojącego na werandzie naprzeciwko ulicy, przyglądającego mi się.
- Kto to? – spytałem, nie odwracając od niego uwagi.
- Paul, członek mojego gangu – wzruszył ramionami Shaun.
- Ej, Paul! – krzyknąłem.
Jego brew się uniosła, jakby był pod wrażeniem. Nie wie kim, jestem? Każda inna osoba strzęsłaby się już ze strachu.
- Czemu się na mnie gapisz?
- Czemu ty się na mnie gapisz? – zapytał, przechodząc przez ulicę, więc był już pod domem Shauna.
- Zaprosiłem cię tutaj? – warknąłem, a on przechylił głowę do tyłu, śmiejąc się.
- Zaprosiłem cię do rozmowy?
Przeszedłem przez trawnik, trzymając wzrok na Paul’u. Stał tam dalej, trzymając swoje grube łapska złożone na klacie i oglądając, jak podchodzę. Co on wyprawiał? Nie powinien biec już do domu? Zatrzymałem się, gdy stałem naprzeciwko niego, kręcąc pięścią.
- Oh, to się staje interesujące. Zobaczę Justina Biebera zadającego cios.
Nie denerwowały mnie nawet jego słowa, chodziło o fakt, żebył taki wyluzowany przy mnie.
- O co ci chodzi? Nie boisz się mnie?
- Nie wszyscy będą się ciebie bać, Bieber – jego szare oczy zmieniły się w zimne, powodujące u mnie dreszcz na karku.
Nagle Shaun do nas podbiegł ze zmarszczonymi brwiami:
- Paul, co ty wyprawiasz?
- Daję temu dzieciakowi poradę.
- Dzieciakowi? – zaśmiałem się. – Ile masz lat?
- Dwadzieścia siedem. – Jego zęby ukazały się, gdy gościu wysłał mi dziwny, krzywy uśmiech. Kto do cholery się tak uśmiecha?
- Czego chcesz? – rzuciłem, przybliżając się do niego.
- Cóż, zastanawiałem się, czego tu chcesz – wzruszył ramionami.
Jak ktoś może być taki obojętny, gdy przed nim stoi morderca? Znaczy, on też jest mordercą, ale ja jestem…mną.
- Co cię to tak obchodzi? – odwróciłem się, by zobaczyć Brooke i Kierę stojącą w drzwiach. Chciałem pokazać się przed nią solidny, ale jeśli bym go pobił, Brooke byłaby przerażona.
- Paul, myślę, że powinieneś wrócić do domu – wtrącił się Shaun, przekręcając jego głowę w stronę ulicy.
- Tak jest – gościu wysłał mi ostatnie spojrzenie, zanim spokojnie i opanowanie odszedł.
- Chuj – powiedziałem pod nosem.
Z jakim idiotą Shaun pracuje? Nigdy mu nie powiedział, żeby nie wkurwiać innego lidera gangu? Moja szczęka zacisnęła się i kolejna fala gniewu przeszła przeze mnie.
- Muszę w coś uderzyć – szepnąłem, mając nadzieję, że Shaun mnie usłyszał.
- Justin! – zawołała Brooke, biegnąc do mnie.
O Boże, nie. Brooke, stój ode mnie daleko.
Starałem się skupić całkowicie na jej figurze, zapominając o Paulu. Ręce dziewczyny spoczęły na moich ramionach. Jej dotyk uspokoił mnie, a ramiona momentalnie spoczęły. Zauważyłem, że jej oczy przyglądały się mnie, by upewnić się, że wszystko okej.
- Kicia – wziąłem oddech, przybliżając się do niej. Użyła całej swojej siły, bym się zatrzymał, co mnie rozśmieszyło.
- Kto to był? – zapytała. Shaun i Kiera podeszli do domu, więc razem z Brooke poszliśmy za nimi. Wzdrygnąłem się na pytanie Brooke.
- Możemy później o tym porozmawiać? – jęknąłem. Nie chciałem rozmawiać więcej o tym gównie. Wkurzył mnie na maksa, a ledwie go znałam.
- Pewnie – szepnęła. Lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, kochałem, jak szybko potrafiła zmienić mój humor. Mówiąc o humorze, jestem w humorze do całowania.
Odwróciłem głowę tak, by pocałować Brooke. Odsunąłem się około siedmiu sekund później, powodując dziwny dźwięk.
- Chcę wrócić do domu – marudziłem, jak pięcioletnie dziecko w sklepie z lizakami. Dziewczyna westchnęła, patrząc na mnie.
- Chciałam zostać z Kierą na trochę…ale jeśli chcesz to jedź do domu.
Przygryzła wargę, patrząc gdzieś w oddali. Wow, jestem kutasem. Miałaby się zgadzać na wszystko, co powiem? Nie, nie chcę tego. Chcę tę bezczelną dziewczynę, która się mną irytowała przez połowę czasu i nie boi się mi sprzeciwić.
- Nie, kochanie, co masz na myśli?
- Chcę tu zostać – przyznała, stawiając ciężar ciała na jedną nogę.
- Więc właśnie to zrobimy – pocałowałem jej czoło. – Nie myśl, że będziemy robić wszystko, co ja chcę.
- Brooke! Podejdź tu! – krzyknęła Kiera ze schodów. Dziewczyna zrobiła to, o co poprosiła ją jej siostra,  ja szybko klepnąłem jej tyłek ręką. Westchnęła, a ja żartobliwie obróciłem się, gwiżdżąc do siebie.
- Woah, kto to był? – zapytała sarkastycznie. Wzruszyłem ramionami, nie patrząc jej w oczy. Postanowiłem udać się do kuchni, ale zanim mi się to udało, poczułem trzaśnięcie w mój tyłek, mocno.
Brooke zaśmiała się mocno, jednocześnie uciekając ode mnie.
- Oh, zapłacisz za to później – krzyknąłem do niej, ale ona się tylko śmiała.
- Jesteście jak siedmiolatki – zachichotał Shaun, wyciągając butelki piwa z lodówki. Wywróciłem oczami, otwierając napój i wziąłem dużego łyka.
- Jestem pewny, że ty i Kiera nie jesteście inni – sprostowałem. Zawirowałem butelką na ladzie, co wydało ciekawy dźwięk.
- Masz rację. Oprócz faktu, że musiała się zregenerować po strzale w piszczel. – Shaun wywrócił oczami. Zmarszczyłem brwi.
- Czemu brzmisz na wkurzonego?
- Nie wiem, stary. Myślałem nad tym, serio musiałeś ją postrzelić? – zapytał Shaun. Czemu ludzie muszą poruszać takie gówniane tematy? To przeszłość, zapomnijmy o tym.
- Była upartą suką, nie poszłaby ze mną – wzruszyłem ramionami. Czego on się po mnie spodziewał?
- Jestem pewny, że Brooke była mega wkurzona.
- Nie, właściwie to nie.
- Ty tak myślisz – zakpił. Moje zmarszczone brwi podpowiedziały mu, żeby kontynuował. – To że nic nie powiedziała, nie znaczy, że nie była zła.
Brooke była wkurzona? Nie, mogłaby być, ale pokazałaby to chociaż trochę. Nie jest dobrą kłamczuchą.
- Kiera była wściekła i myśli, że Brooke była na ciebie zła – chłopak wziął łyka piwa i usiadł na jednym z taboretów.
- Nie czytam kurwa ludziom w myślach, nie wiem, czy była zła, czy nie. – Kolejny powód, dla którego chcę iść do domu. Ludzie ogólnie wkurwiają mnie, zwłaszcza gdy gadają na tematy, na które nie chcę rozmawiać.
- Cóż, może-
- Shaun, nie chcę o tym rozmawiać – podniosłem ręce do góry i usiadłem koło niego na stołku.
- Wybacz – wymamrotał. – Ale powiedz mi jedną rzecz.
- Co?
- Chroniłbyś Kierę, jeśli byłaby w niebezpieczeństwie, a mnie by tam nie było?
- Oczywiście. Jest nie tylko twoją claim, ale i siostrą Brooke. – Zauważyłem, jak Shaun się relaksuje po usłyszeniu moich słów. Cicho mi podziękował, patrząc w dół. Cholera, to było dziwne. Co miałem zrobić? Poklepać go po plecach i coś powiedzieć? To by było dziwne.
- Kiera jest ze mną bezpieczna, nie musisz się martwić. – Tak, dobry dobór słów, Bieber. Chłopak się uśmiechnął.
- Chodźmy sprawdzić dziewczyny – zasugerował. Przytaknąłem głową, kończąc piwo i wyrzucając puszkę do śmieci.
Weszliśmy do góry, Shaun poprowadził mnie do jego i Kiery pokoju. Chłopak już miał otworzyć drzwi, ale odepchnąłem jego rękę.
- Co robi-
Szybko uciszyłem go i przybliżyłem ucho do drzwi.
- Musisz się nauczyć trików – powiedziałem mu, podsłuchując rozmowy dziewczyn.
- Justin…no nie wiem, to nadużywanie ich prywatności – podrapał się po szyi.
- Okej, nie będę słuchał Kiery, tylko Brooke. Lepiej? – wywrócił oczami na mój sarkazm.
Nie robię tego często. Tylko czasami, by upewnić się, że mnie nie okłamuje, czy coś. Ufam Brooke, ale czasami potrzebuję upewnienia.
- Wow, Kiera. Jest śliczna – usłyszałem ciche westchnięcie Brooke.
- Wiem, to było słodkie z jego strony, że mi to kupił.
To nudne, nawet nie gadają o mnie.
- A Justin coś ci kupił? – zapytała Kiera. Moje imię spowodowało, że skupiłem się bardziej.
- Nie.
Co? Powinienem jej coś kupić?
- Naprawdę? To zaskakujące. Myślałam, że dał ci jakieś drogie rzeczy. – Kiera zaśmiała się lekko. Usłyszałem jakieś pudełka, a potem coś spadło na podłogę.
- Nie obchodzi mnie to – bąknęła Brooke. Kłamie. Odsunąłem się od drzwi. Cholera, to głupie. To oczywiste, że Kiera pokazała Brooke jakieś ładne naszyjniki, czy coś. A dziewczyny jak to dziewczyny. Brooke z pewnością byłaby zazdrosna. Musiałem jej coś kupił. Coś równie ładnego, jak ona.
Shaun stanął przede mną i otworzył drzwi. Dziewczyny siedziały na łóżku, przeszukując pudełko biżuterii. Czy to wszystko było od Shauna? Pierdolę, byłem daleko z tyłu. Brooke spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Nie, jej uśmiech będzie jeszcze szerszy, gdy jej coś kupię.
- Gotowa do wyjścia? – zapytałem, opierając się o drzwi.
Dziewczyna pokiwała głową, wstając. Kiera zrobiła to samo i obie się przytuliły. Brooke szepnęła coś swojej siostrze do ucha, przez co ta zakrył usta. Patrzyła przez chwilę na nią, zanim przytaknęła. Brooke podeszła do mnie, momentalnie ją przytuliłem.
- Do zobaczenia, Shaun. I Kiera.
Oboje uśmiechnęli się w moją stronę i pomachali. Wyprowadziłem Brooke z pokoju i wyszliśmy na świeże powietrze. Weszliśmy do samochodu, ciesząc się ciepłem w nim.
- Więc…Chcesz się zatrzymać gdzieś w galerii? – zapytałem, a dziewczyna dziwnie się na mnie spojrzała. – Wiesz, możesz wybrać, co chcesz. Ciuchy, biżuterię, cokolwiek – wzruszyłem ramionami.
Brooke westchnęła.
- Szpiegowałeś nas?
- Co? N-nie, czemu miałbym-czemu miałbym to robić?
- Justin, kupowanie mi badziew typu naszyjnik nie sprawi, że będę bardziej szczęśliwa. Pieniądze nie kupią szczęścia. Shaun myśli, że jak jej coś kupi to on ją pokocha.
- Przepraszam, po prostu chcę ci dać wszystko, co mogę – przyznałem.
- Chcesz wiedzieć, jaki najlepszy prezent mógłbyś mi dać?
- Tak – uśmiechnąłem się.
- Miłość, chronienie, odwagę i najważniejsze – uśmiech. Dziewczyna pocałowała mnie w policzek, jednocześnie łaskocząc mnie włosami po szyi.
Zamknąłem oczy, doceniając tę stronę Brooke. Była już taka oswojona, miałem ochotę tylko zawinąć się jej ciałem i przytulać do końca życia.
- Chodźmy po prostu do domu – uśmiechnąłem się szeroko i wyjechałem z Shauna podjazdu. – Będziemy robić to, na co ja mam ochotę, pamiętasz nasz układ?
- A jak mogłam zapomnieć? – jęknęła.

Głośno się zaśmiałem, dodając gazu. Im szybciej wrócimy do domu, tym szybciej dostanę moją małą przysługę od kobiety, którą kocham. 
_____________________________________
Tłumaczenie: @FolllowMeJB
Jak myślicie, co może być przysługą, której Justin się tak domaga? Napiszcie w komentarzach!
Do następnej!

8 komentarzy:

  1. omg qdnwEJA CIEKAWE CO TO BĘDZIE @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Do następnego :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że coś związane z seksem ale to moja podświadomość na pewno o tym myśli od dłuższego czasu

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę że dobry masaż :d jak też było napisane wyżej xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe co wymyśli xD czy ten masaż czy coś innego ^^ rozdział cudowny *.* Nie mogę się doczekać nexta ! <33

    OdpowiedzUsuń
  6. no to ciekawe co on tam sobie wymyślił haha

    OdpowiedzUsuń
  7. awwwww. Oni są juz tacy zgrani. Nie wiedziałam, ze aż tak pięknie sie to potoczy. Czekam na kolejny! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju. Nie mogę uwierzyć, że to już 43 rozdział. Czytam od początku i mega mi się podoba ten ff.

    OdpowiedzUsuń