wtorek, 1 września 2015

Rozdział czterdziesty drugi

Piosenkami tego rozdziału są:


____________________________

Justin’s POV:

- Dzięki, Kat. Przebiorę się w dresy i wrócę - powiedziałem, odwracając się w stronę schodów. Szybko odwróciłem się i puściłem oczko do Brooke. Zarumieniła się i pokręciła oczami.
Pobiegłem po schodach i szybko wszedłem do sypialni. Zabrałem świeżą parę bokserek i dresów i poszedłem do łazienki. Włączyłem prysznic, po czym nastawiłem na ciepłą wodę. Podczas czekania na nagrzanie się jej – ściągnąłem ubrania.
Wszedłem pod prysznic. Westchnąłem, kiedy ciepła woda rozprysnęła się na moim spoconym ciele.
Brooke jest prawdopodobnie najlepszą osobą na całym świecie. Oczywiście nie dlatego, że sprawiła, że doszedłem przed moją siostrą, ale dlatego, że ona… ona zachowuje się jakby mnie kochała. Gówno mnie obchodzi, że nie powiedziała mi tych słów twarzą w twarz. To jak się zachowuje, jak o mnie dba, oznacza o wiele więcej niż te dwa słowa. Nie zrozumcie mnie źle, ten dzień, kiedy powie, że mnie kocha, będzie najlepszym dniem w moim życiu. Ale jak na teraz to, że ona jest ze mną jest dobre.
Starałem się nie moczyć włosów i tylko umyć moje ciało. (W większości na mojej dolnej części, ponieważ było lepkie od potu.) Wyszedłem spod prysznica i wysuszyłem się. Było mi gorąco, więc założyłem jedynie dół od dresów. Wszedłem do sypialni i mój brzuch zaczął dawać o sobie znać. Czy to dlatego, że byłem głodny?
Siadłem na łóżku. Nagle poczułem się, jakbym miał zwymiotować. Czułem, jakby mój brzuch był przebijany przez miliony noży.
Próbowałem się podnieść, ale jedyne co z tego wyszło to większy ból. Po jakimś czasie w końcu udało mi się zejść z łóżka i pójść na dół. Czułem jak pot spływa mi z czoła. Wszystko co chciałem to Brooke, wszystko co potrzebowałem to Brooke. Chciałem pobiec na dół, aby zobaczyć jakbym się czuł, ale skończyło się na pulsującym bólu w mojej klatce.
- Bieber no, mógłbyś przynajmniej ubrać koszulkę – mruknęła Kat. Nie mogłem jej odpowiedzieć. Bałem się, że jeżeli odtworzę usta, zacznę wymiotować.
Na szczęście mój piękny kotek zauważył, że jestem w bólu i szybko podbiegł do mnie. Jej ramię szybko owinęło się wokół mojej talii.
- Co się stało? – spytała
- Czuję się okropnie. Nagle poczułem ostry ból w moim żołądku – wytłumaczyłem, po czym kolejna fala nudności zaczęła mnie atakować. - I moje nudności wróciły.
Jej oczy stały się sympatyczne. Poprowadziła mnie do kanapy.
- Dobrze, po prostu się połóż. – powoli podała mi tabletki i wodę, które szybko zabrałem. Pobiegła do kuchni, a Kat usiała na kanapie obok mojego brzucha. Jęknęła, kiedy dotknęła mojego czoła.
Jej oczy się powiększyły.
- Cholera, twoje czoło parzy. Jak się czujesz?
- Jak gówno – odpowiedziałem i jęknąłem, kiedy próbowałem dotknąć mojego czoła.
Brooke weszła do pokoju z ręcznikiem w ręce.
- Poci się i ma mocną gorączkę – Kat wyglądała na zmartwioną.
- Gorączkę? – zapytała Brooke. Jej brwi się zmarszczyły – to nowe… - położyła rękę na moim czole. Ból w brzuchu nasilił się, przez co moje oczy zaszły łzami. Nie obchodziło mnie, czy się rozpłaczę. Brooke nie oceniłaby mnie – nigdy nie ocenia.
Jej oczy powiększyły się.
- Ściągnij swoje spodnie – powiedziała, po czym pobiegła do kuchni. Z chęcią zrobiłem to, bo moje nogi już się strasznie pociły. Powietrze na moich nogach było cudowne, chociaż nadal moje nogi parzyły. Podciągnąłem nogi do klatki – moja mama zawsze mi mówiła, że mam tak robić, kiedy mnie bolał brzuch – więc leżałem w pozycji płodowej na kanapie.
Brooke wbiegła z kolejnym małym ręczniczkiem. Złożyła go i położyła na czole. Westchnąłem z ulgi. Ręcznik był cały zmoczony zimną wodą, co mnie trochę chłodziło. Dziewczyna pocałowała mnie w policzek. Jeżeli miałbym siłę przytrzymałbym ją przy sobie.
- W-wszystko boli – jęknąłem. Nie mogłem sobie poradzić  z bólem. Oddychałem coraz bardziej płytko.
- Przyniosę wiaderko – zaoferowała moja siostra. Pobiegła po schodach na górę.
Starałem się złapać rękę Brooke, jej ramie, cokolwiek. Jej dłoń leżała na mojej klatce.  Słyszałem, jak mówiła coś pod nosem o tym, jaki jestem gorący, ale Kat szybko przybiegła na dół. Poczułem falę przechodzącą przez mnie i wyrwałem wiaderko z rąk Kat. Zwymiotowałem wszystkim, co miałem po czym padłem na kanapę. Zobaczyłem jak Brooke zagląda do wiaderka, po czym wciągnęła powietrze.
- Jasna cholera, Kat! – krzyknęła. Normalnie zwróciłbym uwagę jej na to, że przeklina, ale teraz mnie to nie obchodziło. – Zadzwoń po karetkę!
Nie mogłem powstrzymać łez, kiedy ciągle wymiotowałem krwią.
- Nie mogę o-oddychać – wykrztusiłem, przez co Brooke padła na kolana koło mnie.
- Nie, nie Justin! Nie zasypiaj kochanie – mówiła. Brooke nazwała mnie… kochanie. Nie Justin. Pierwszy raz nazwała mnie inaczej niż Justin. Próbowałem się uśmiechnąć. Mój brzuch był pełen motyli i bólu (nie za dobra kombinacja).
- Karetka przyjechała! – krzyknęła Kat. Zadzwoniły pod 999? Czy naprawdę wyglądam na tak chorego?
Nagle moje ciało zostało podniesione z kanapy. Parę razy mrugnąłem, po czym widziałem dwóch mężczyzn wynoszących mnie z domu. Usłyszałem krzyk Brooke. Nie brzmiał jak krzyk przerażenia, tylko bardziej jak jęk. Moje serce bolało. Chciałem ją pocieszyć, ale mężczyźni włożyli mnie do karetki.
- G-gdzie jest moja dziewczyna? – wykrztusiłem. Jeden facet krzyknął coś do jakiejś kobiety, która przepuściła Brooke.
Próbowałem zostawić otwarte oczy. Patrzyłem, jak Brooke wchodzi do ambulansu.
- K-kotku – jęknąłem. Nie obchodziła mnie służba ratunkowa. Chciałem tylko Brooke. Moje ręce szukały jej rąk. W końcu je znalazłem. – Kocham Cię – powiedziałem. Jeżeli nie widziałbym jej przez trochę chciałbym, aby słyszała te dwa słowa.
Jeżeli kiedykolwiek bym umarł, chciałbym, aby wiedziała, że ją kocham. I że nie chciałbym, aby chodziła z kimś innym, ponieważ ona jest nadal moja. Tylko moja.
Zamknąłem moje oczy, a moja głowa położyła się na poduszce. Słyszałem jak Brooke krzyczy moje imię, ale po tym ciemność przejęła moje ciało. Jak zwykle.

Brooke’s POV:

Po siedmiominutowej jeździe ambulans zatrzymał się przy szpitalu. Wyszłam z niego, po czym podbiegł do nas doktor. Jeden człowiek ze służby podał mu tabliczkę, na której utkwił jego wzrok. Podniósł wzrok i popatrzył mi w oczy. Jego brwi się zmarszczyły.
- Rodzina?
- Dziewczyna – poprawiłam. Pokiwał głową, po czym popchał wózek. Wbiegłam za nim do budynku.
- Co się stało? – zapytał lekarz
- Wymiotował krwią. Miał ostre bóle w brzuchu i nudności – wytłumaczyłam. – A i miał jeszcze wysoką gorączkę.
Wjechaliśmy windą na piąte piętro, po czym weszliśmy do pokoju.
- Dobrze, sprawdzę wszystko tutaj. Ty i reszta osób, które martwią się o tego młodego człowieka, mogą poczekać na zewnątrz – uśmiechnął się do mnie, po czym pobiegł do pokoju. Moje serce biło szybko, kiedy siadałam na jednym z niebieskich foteli.
Czy on umrze? Czy to coś poważnego?
Przełknęłam ślinę. Moje nogi się telepały. Nie mogę stracić Justina, cholera, nawet nie usłyszał, że go kocham.
Winda wydała dźwięk, a Kat z niej wyszła. Jej brązowe włosy leciały w różne strony. Usiadła obok mnie.
- Więc, co się dzieje? – zapytała. Jej oczy były wypełnione nadzieją.
- Nie jestem pewna. Lekarz właśnie poszedł go zbadać – wzruszyłam ramionami. Starałam się wyglądać na wyluzowałam, ale w środku byłam przerażona.
- Tak się o niego martwię – Kat zakryła swoje usta. – Właśnie go dostałam z powrotem. Nie mogę go znowu stracić – jęknęła Kat. Parę łez spłynęło po jej policzkach. Moja ręka jeździła po jej plecach w formie wsparcia.
Lekarz wyszedł z pokoju, ściągając jego biały fartuch.
- Więc, która z was to Brooke? – wyglądał na przerażonego.
- Um, to ja – powoli wstałam i podeszłam do medyka. Wskazał mi gestami, abym szła za nim, co zrobiłam. Przeszliśmy przez drzwi i poszliśmy do szklanego ekranu. Widziałam wszystko, co się działo w drugim pokoju. Justin był już rozbudzony, a jego twarz była czerwona ze złości.
- Widzisz i słyszysz wszystko, ale Justin nie widzi ani nie słyszy ciebie – wytłumaczył lekarz.
- Więc dlaczego tutaj jestem? – spytałam
Lekarz przyłożył palec do ust, pokazując, abym była cicho. Justin był sam w pokoju. Jego dłonie były zaciśnięte w pięści.
- Gdzie do cholery poszedłeś doktorze! – krzyknął. – Doisz się mnie? To się stało? – zaśmiał się.
Lekarz nacisnął przycisk.
- Justin – powiedział, przez co jego głowa ruszyła się w bok. – Czy chcesz współpracować?
- Już ci powiedziałem idioto, że nie będę nic robił, dopóki nie powiesz mi gdzie jest Brooke – krzyknął
Lekarz machnął w moją stronę.Trzymał nadal palec na przycisku.
- Justin – powiedziałam cicho
- Brooke? – krzyknął zdziwiony. – Kotku, czy to ty?
Zaśmiałam się.
- Tak, to ja.
- Przynieś swój tyłek tutaj! – warknął. – I powiedz temu głupiemu lekarzowi, żeby przestał mi zadawać idiotyczne pytania!
- Chciałem tylko wiedzieć, jak ma na nazwisko – tłumaczył się lekarz.
- To McCann – skłamałam. Już i tak rozwaliłam połowę jego przykrywki przez nazwanie go Justin, więc wiedziałam, że muszę się pilnować, abym nie nazwała go Justin Bieber.
- A twoje? – zapytał lekarz, pisząc coś na kartce.
- Również McCann – złączyłam moje wargi. Lekarz popatrzył na mnie zdziwiony.
- Jesteście małżeństwem? Wow, wyglądacie tak młodo – pokiwał swoją głową
- Tak… – powiedziałam niezręcznie. Lekarz przeszedł obok mnie i wyszedł przez drzwi na prawo. Patrzyłam na jego postać zbliżającą się do Justina.
- Gdzie jest moja dziewczyna? – jego pięść uderzyła w tackę obok niego, przez co jedzenie poleciało w powietrze.
Lekarz westchnął.
- Nie mamy wielu pacjentów jak pan, panie McCann
Justin popatrzył zdziwiony, kiedy lekarz powiedział to nazwisko, ale w końcu uśmiechnął się z satysfakcją.
- Ale chciałbym wiedzieć, dlaczego, chociaż przeszukałem cały system, nie znalazłem cię – lekarz popatrzył intensywnie na Justina. Jednak, Justin nie wycofał się.
- Justin to moje drugie imię. Nazywam się Jason – powiedział pewny siebie, podnosząc brwi. Wyglądał na zdziwionego, ale wpisał coś w komputer. Z tego co widziałam, wyskoczył jakiś dokument.
- Oh – mruknął lekarz, klikając coś na komputerze. – Przepraszam, Jason.
Justin machnął ręką, po czym odwrócił się od niego.
- Więc co mi się stało?
- Sekundę – podniósł swój palec. – Brooke?! – Krzyknął
Nacisnęłam przycisk.
- Tak?
- Chodź tutaj – powiedział. Wolno podeszłam do drzwi i ruszyłam klamką.
Oczy Justina zaświeciły się, kiedy weszłam do pokoju. Było widać w nim radość.
- Kotku!
Podbiegłam do niego i go przytuliłam. Jego twarz schowała się w mojej szyi. Zaczął składać pocałunki na mojej skórze.
- Zmartwiłeś mnie – powiedziałam mu, łapiąc go za tył głowy. Moje palce przejechały przez jego włosy.
- Przepraszam, skarbie – szepnął, odsuwając się od mnie. Pocałował mnie w usta, przez co chciałam więcej. On dokładnie wiedział, co robi.
- Dobrze – powiedział doktor i chrząknął. – Więc Jason, to co masz nie jest zbyt poważne ani zaraźliwe – powiedział.
- Więc co się stało? – zapytałam, siadając na małym łóżku obok Justina. Podciągnął mnie do siebie.
- Więc, miał wrzód w żołądku
- Po ludzku proszę – powiedział Justin
- Wrzody żołądka to małe bolesne źródła, które powstają w żołądku – wytłumaczył, tworząc małe kółeczka i wskazując na dolną część brzucha Justina.
- Dlaczego je mam? – zapytał Justin, kładąc brodę na moim ramieniu.
- W twoim przypadku, palenie papierosów – powiedział lekarz.
Zawsze wiedziałam, że z palenia nic dobrego nie wychodzi.
- Moją sugestią jest przerwanie palenia, ale nie będzie to takie łatwe. Przynajmniej przez pierwsze dwa miesiące. Przepiszę ci trochę H2 blokers, które zatrzymają twój brzuch przed tworzeniem zbyt wielu kwasów. Zażywaj to trzy razy dziennie, z każdym posiłkiem.
- Dobrze, dziękujemy – uśmiechnęłam się.
- Jestem lekarz Piekarski tak przy okazji – zaśmiał się. – Prawdopodobnie się zastanawialiście
- Nie, gówno mnie to obchodzi – powiedział Justin. Uderzyłam go w klatkę.
- Nie bądź niemiły. Moje nazwisko jest i tak o wiele lepsze od twojego – wzruszył ramionami dr. Piekarski, przez co zaczęłam się śmiać.
- O naprawdę? – powiedział Justin
- Tak
- Brzmi jak jakaś chorobą którą dostajesz od zjedzenia zbyt wielu ciast – Justin zacisnął powieli. Zaśmiałam się i zagryzłam wargę.
- A twoje brzmi jakby happy meal się nie udał – odpowiedział.
- Doktorze Piekarski – powiedział głos pielęgniarki z głośnika.
Przeczyścił gardło.
- Tak?
- Czy siostra pana McCann może przyjść? – zapytała. Jej głos był wysoki, przez co coś zaczęło mnie boleć. Jestem taka przyzwyczajona do spokojnego głosu Justina. I odzwyczajona od wysokich głosów kobiet. Na szczęście Kat również ma spokojny głos. Kiera… niezbyt, ale nie mam serca jej to mówić.
- Oczywiście. Proszę ją wpuścić
Kat weszła do środka. Zmartwienie nadal malowało się na jej twarzy. Kiedy zobaczyła rozbudzonego Justina od razu się uspokoiła.
- Wszystko dobrze?
- Tak, to tylko mały wrzód żołądkowy. – Justin wzruszył ramionami. Kat pokiwała głową. Zgaduje, że wiedziała co to znaczy.
- Mama dzwoniła i pytała, kiedy wrócę do domu – powiedziała.
- Jesteś gotowa, żeby wrócić? – zapytał zasmucony Justin.
- Tak mi się wydaje. Ale za niedługo was odwiedzę – podeszła do Justina i pocałowała go szybko w policzek. – Cieszę się, że wszystko z tobą w porządku. Nie chcę cię bardziej zestresować, ale będę dzwoniła do ciebie codziennie dopóki wrzód nie zniknie – puściła oczko Kat.
Justin zaśmiał się i pocałował ją w policzek.
- Kocham Cię, Kat.
- Ja ciebie też – pobawiła się jego włosami, a następnie odwróciła się w moją stronę. – Bardzo miło było mi poznać ciebie, Brooke. Justin jest szczęściarzem. – Wstałam, aby ją przytulić.
- Przyjeżdżaj zawsze wtedy, kiedy chcesz – zachęciłam ją. Machnęła ręką i wyszła z pokoju..
- Będę za nią tęsknić – powiedział smutno Justin. Pomasowałam jego plecy i siadłam za nim. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek.
- Dobrze, więc możesz zostać na noc Justin – zaproponował dr. Piekarski
- Wydaje mi się, że przyjmiemy ofertę – uśmiechnął się Justin, wciągając mnie na łóżko.
Dr. Piekarski uśmiechnął się do nas.
- Pana wypis będzie tutaj rano. Bardzo miło mi było poznać państwa – wyszedł z pokoju, zostawiając mnie i Justina.
- Bałam się – przyznałam się, przybliżając się do klatki Justina. Przytulił mnie.
- Awww, mój mały kotek bał się – zaczął się droczyć ze mną. Jęknęłam i zakryłam swoją twarz. Jego klatka podnosiła się z powodu śmiania się. Pocałował mnie w czoło.
Po tym leżeliśmy w ciszy. Nie w jakiejś niezręcznej, tylko w spokojnej.
- Kocham cię – powiedział Justin po chwili. Powietrze zastygło przez to, że zaczęłam się ze sobą kłócić.
Poczekałam aż w pokoju będzie cicho, po czym powiedziałam:
- Justin
- Tak księżniczko?
- Czułam się tak od dawna – zaczęłam, bawiąc się jego długimi palcami. – I, wydaje mi się, że powinieneś wiedzieć.
- Co – przełknął ślinę. – Co  jest? – wyglądał na bardzo zdenerwowanego. przez co uśmiechnęłam się.
- Zakochałam się – przyznałam się. Justin wciągnął powietrze. Widać było gniew na jego twarzy.
- Co? - zapytał, przycisnął mnie mocniej.
-Tak, w cudownym chłopaku – bawiłam się dalej, przybliżając się do jego ciała.
Odepchnął mnie.
- Żartujesz sobie? Jeżeli to Daniel to zabije go i nakarmię nim –
- To nie Daniel – przerwałam mu – To ktoś lepszy.
Kontynuowałam, łapiąc go za rękę.
- Jest niewiarygodnie przystojny. Zawsze tutaj, kiedy go potrzebuje – pocałowałam go w ręce. – Dba o mnie, zawsze stawia mnie na pierwszym miejscu i co najważniejsze kocha mnie.
- Kotku – jęknął, odwracając mnie do siebie.
- Oh, i jest bardzo, bardzo seksowny – uśmiechnęłam się. Odsuwając go od mnie, Usiadł na materacu. Jego i moja twarz były przy sobie.
Pocałował mnie. Jego usta zderzały się z moimi w bardzo namiętnym pocałunku.
- Więc kim jest ten nieznajomy? – zapytał/
- Ty – szepnęłam i pocałowałam go znowu. Chłopak jęknął i pogłębił pocałunek.
- Kocham cię – powiedziałam, kiedy odsunęliśmy się od siebie. W jego oczach były łzy.
- Powiedz to jeszcze raz – polecił.
- Kocham cię – powiedziałam.
- Jeszcze raz.
- Kocham cię, Justin – przejechałam ręką po jego włosach. Słyszałam jak płacze.
- Kocham cię tak mocno, kotku – zapłakał. Podniósł swoją głowę z mojej klatki i położył moją głowę na jego, więc leżałam pod jego brodą.
- Jeżeli umarłbym teraz, nie obchodziłoby mnie to – przyznał się i położył swoje usta na moim czole.
- Nie obchodziłoby mnie to – odpowiedziałam, przykładając ucho do jego serca, słuchając jego pukania.
- Brooke?
Mruknęłam w formie odpowiedzi.
- Powiedz to jeszcze raz.
Zaśmiałam się.
- Kocham cię Justin – po tych słowach zasnęliśmy spokojnie.
_____________________________
Tłumaczenie: @fanficaddictx
Nowe rozdziały we wtorki.
Powodzenia w szkole, do następnej!

11 komentarzy:

  1. Czekałam na ten moment można by stwierdzić od wieków!!
    Świetny to mało powiedziane! Kto by pomyślał, że tak to się wszystko potoczy! Mam nadzieję, że zaszczycisz nas rozdziałem trochę szybciej niż za tydzień :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Omomomo 😀 słodko 😍💋💕

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdzial czekalam na to kiedy ona mu to powie djsjnssjsjajnd

    OdpowiedzUsuń
  4. To wszystko jest takie przecudowne! Nie mogę się doczekać aż wrócą do domu ;)
    Pozdrawiam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. omg w końcu! taaaak!! gdfagadsfsdfas

    OdpowiedzUsuń
  6. Omb! Powiedziała mu to! Nareszcie *.* cudny rozdział. Uwielbiam to ! Nie mogę się doczekać nexta ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. W KOŃCU NADGONILAM! JAK JA SOE CIESZE TO SIĘ W GŁOWIE NIE MIEŚCI. MOJE ZAKOCHANCE ❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. O MÓJ BOŻE WRESZCIE! JAU[OSFHJAWSIFVJAIFOCAJ
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  9. kocham... w końcu dnsjzhuzpg @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  10. o jejku*,* w końcu się przyznała, aww, świeetnie!
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń