sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział czterdziesty pierwszy

Piosenki do rozdziału:
They Don't Know About Us - One Direction
All Of Me - John Legend
One Life - Justin Bieber
_____________________________
Brooke's POV:

- Co? - zszokowany głos dotarł zza naszych pleców i w tym momencie moje serce stanęło.
Moje nogi zdrętwiały, a w ustach nagle zaschło. Nie usłyszałam głosu na tyle wyraźnie, żeby móc powiedzieć do kogo należał, ale modliłam się żeby to nie był Justin. Z przerażeniem spojrzałam na Dave'a, a on w tym czasie spojrzał ponad moim ramieniem.
- Cześć Daniel - powiedział, podnosząc lekko swoją dłoń, jakby machając. Z ulgą wypuściłam powietrze i odwróciłam się twarzą do Daniela. Jego twarz pokazywała, że był zmieszany i zraniony. Dlaczego był smutny?
- Hej - wykrztusiłam, posyłając w jego stronę lekki uśmiech. Zmarszczył czoło, lustrując mnie wzrokiem.
- Kochasz Justina? - zapytał. Tym razem to ja zmarszczyłam czoło, spoglądając na niego z rozbawieniem.
- Em, tak? - odpowiedziałam, pytającym tonem. Spuścił wzrok, a jego ramiona opadły. - Co jest? - zapytałam.
- Nic, em, po prostu jestem zaskoczony - odpowiedział, wzruszając ramionami.
Wiedziałam, że chodzi o coś więcej. Myślał, że to, że kocham Justina było złe? Na początku też tak myślałam, ale dorosłam do tego, żeby go kochać i nie mogłam nic zrobić, żeby to zmienić. Justin musiałby zrobić coś naprawdę niewybaczalnego i miałam nadzieję, że jednak tak się nie stanie.
- O. - Niezręczna cisza wypełniała powietrze zaraz po tym, jak skończyłam swoją wypowiedź. Daniel dokładnie lustrował mnie wzrokiem, przez jego oczy przebiegało mnóstwo emocji. Dave kołysał się na swoich piętach, gwiżdżąc cicho.
Zrobiłam krok w tył i stanęłam obok Dave'a. Spojrzał na mnie, a następnie na Daniela.
- Hej, Daniel, możemy porozmawiać? To zajmie minutkę - przechylił głowę na bok. Daniel przytaknął i odszedł kawałek.
Dave przytulił mnie, a następnie delikatnie ucałował mój policzek. - Do zobaczenia wkrótce.
- Pa - odpowiedziałam cicho, przyglądając się temu, jak się oddalali. Westchnęłam, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu znajomej twarzy. W końcu zauważyłam roztrzepane włosy Justina, który śmiał się razem z Tylerem. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego i to spowodowało, że się uśmiechnęłam.
Podeszłam do nich i stanęłam obok Justina. Momentalnie zauważył moją obecność i uśmiechnął się do mnie, obejmując mnie ramieniem.
- Cześć kotku - powiedział, całując mój policzek. Oparłam głowę na jego ramieniu i poczułam promieniujące od niego ciepło. Przysunął mnie bliżej siebie i lekko się zaśmiał.
- Awww - zaśmiał się Tyler, wskazując na nas palcem. Justin z rozbawieniem uderzył go lekko w ramię, wywracając przy tym swoimi brązowymi oczami.
- Księżniczko, czemu nie pójdziesz porozmawiać ze swoimi nowymi znajomymi? Ja muszę jeszcze powiedzieć coś Tylerowi.
- Co musisz mu powiedzieć? - zapytałam podejrzliwie, na co Justin uśmiechnął się, kręcąc głową.
- Dowiesz się niedługo, skarbie - uśmiechnął się lekko pod nosem. Puścił mi oczko i lekko popchnął. Spojrzałam na niego ze zmrużonymi oczami, a następnie zaczęłam rozglądać się po pokoju.
Większość członków gangu wróciła już do domu - wliczając w to Petera, Michaela i Ellę, więc zostałam sama. Daniel i Dave poszli porozmawiać i nie miałam pojęcia, gdzie mogli być.
- Hej - usłyszałam głos zza mnie, zaskakując mnie tak, że aż podskoczyłam.
- O mój Boże, Daniel, ale mnie przestraszyłeś! - powiedziałam, kładąc dłoń na sercu i biorąc głęboki wdech.
- Więc ty i Justin, co? - zapytał, wsuwając dłonie do kieszeni swoich spodni.
Wzruszyłam ramionami.
- Co masz na myśli?
- Wasza relacja musi się robić coraz poważniejsza, nie? - mówiąc to, przewrócił oczami.
Byłam zdziwiona i trochę urażona jego niemiłym tonem.
- A co? Nie odpowiada ci to?
Westchnął.
- Brooke, wiesz, że się o ciebie troszczę i nie chcę widzieć cię zranionej.
- Myślisz, że Justin by mnie zranił? - wyśmiałam go. Daniel zacisnął wargi i przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Już kiedyś to zrobił - przypomniał. Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć, więc siedziałam cicho. Wiedziałam, że Justin już kiedyś mnie skrzywdził, ale wiedziałam, czy też może miałam nadzieję, że się zmienił i już nigdy mi tego nie zrobi.
- Zmienił się - broniłam go. - Nie wiesz jak się zachowuje, gdy jesteśmy razem. Nie masz pojęcia, jak bardzo się o mnie troszczy - wzięłam głęboki oddech. - Doceniam to, że się o mnie troszczysz, ale myślę, że to niepotrzebne.
Daniel wyglądał na zaskoczonego moimi słowami.
- Brooke, przepraszam, nie miałem na myśli...
Podniosłam rękę, pokazując mu żeby przestał mówić.
- W porządku - posłał słaby uśmiech w moim kierunku.
- To dobrze. Pamiętaj po prostu, że zawsze będę tu dla ciebie.
- Dziękuję - wyszeptałam. Nachylił się, aby mnie przytulić. Chciałam zrobić to samo, ale ktoś odciągnął mnie od niego, zaciskając dłoń na materiale mojej koszulki. Wpadłam na twardą klatkę piersiową i zostałam opleciona rękami w talii.
- Cześć, Daniel - warknął Justin. Słysząc jego ton, mocniej wtuliłam się w jego ramiona. Oczy Daniela się rozszerzyły w przerażeniu i zrobił krok w tył.
- O, cześć Justin - zaśmiał się nerwowo, drapiąc się po karku.
Justin przewrócił na niego oczami.
- Znalazłeś już swoją claim?
- Em, nie - wykrztusił, przygryzając swoją dolną wargę. Justin warknął ponownie i objął mnie jeszcze mocniej. Był taki... zaborczy i nie miałam pojęcia dlaczego.
- To się kurwa pospiesz - wypluł, prostując się. Daniel szybko przytaknął głową i odszedł od nas, a następnie wyszedł z pomieszczenia.
- Głupi kutas - wymamrotał po cichu Justin.
- O co chodziło? - zapytałam, chwytając jego dużą dłoń w swoją. Wyglądał na zaskoczonego moim zachowaniem, ale zaraz na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- O nic - powiedział, kręcąc głową. Wywróciłam oczami, patrząc na niego pytającym wzrokiem.
- Wyglądało jakby o coś chodziło - zauważyłam. Justin westchnął i razem wyszliśmy z pokoju spotkań.
- Nic czym twoja słodka główka musiałaby się martwić - zaśmiał się, kilkukrotnie całując mój policzek. Jęknęłam, dlaczego nie mógł mi po prostu powiedzieć?
Zjechaliśmy windą na dół i minęliśmy Virginię, która pisała coś na komputerze.
- Na razie, Justin - krzyknęła, nawet na nas nie spoglądając.
Justin wywrócił na to oczami, nie kłopocząc się, żeby jej odpowiedzieć. Dotarliśmy na parking i wskoczyliśmy do jego dużego samochodu. Gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi pojazdu, Justin sięgnął dłonią po opakowanie swoich papierosów.
- Proszę - powiedział, patrząc na mnie swoimi słodkimi niewinnymi oczami. Wyglądał na bardzo wkurzonego i trochę smutnego
- Dlaczego?
- Po prostu - przerwał na chwilę, biorąc głęboki oddech. - Naprawdę potrzebuję zapalić.
Wzruszyłam ramionami, odchylając się do tyłu na swoim fotelu. Jeśli Justin chciał mieć przede mną jakieś sekrety i nie chciał mówić mi wszystkiego, nie mogłoby mnie to bardziej nie obchodzić. To znaczy obchodziło mnie to, po prostu chciałam żeby myślał, że tak nie jest.
Chłopak wyjął jednego papierosa z opakowania i wygrzebał zapalniczkę z kieszeni swoich spodni. Włożył końcówkę papierosa do swoich ust i odpalił go. Wypuścił dym, wydając przy tym zadowolone westchnięcie.
Samochód momentalnie wypełnił się tym okropnym zapachem, przez co się zakrztusiłam. Zatkałam nos i zmusiłam się żeby oddychać ustami.
- Przepraszam, kochanie - przeprosił i zaczął wypuszczać dym przez okno.
Nie miałam pojęcia, dlaczego Justin uważał papierosy za coś, co pomagało mu radzić sobie ze stresem. Wiedziałam, że alkohol pomaga z 'depresją', ale nie wiedziałam żeby papierosy mogły mieć na kogoś taki sam efekt.
Szybko spojrzałam na zegarek, znajdujący się na desce rozdzielczej, który wskazywał 18.
- Jedziemy do domu? - zapytałam. Justin wyrzucił niedopałek papierosa przez okno, a następnie spojrzał na mnie.
- Myślałem żeby pojechać najpierw do apteki. Od 14 okropnie boli mnie głowa i brzuch i potrzebuję jakichś tabletek. Mam nadzieję, że jak wrócimy do domu trochę się ze mną poprzytulasz, no wiesz, żeby sprawić, że poczuję się lepiej - powiedział, wysuwając dolną wargę i patrząc na mnie proszącym wzrokiem.
- No nie wiem... Nie chcę być chora - zaśmiałam się lekko, wyglądając przez okno.
- Proooooszę - jęknął. Westchnęłam dramatycznie, a następnie się zgodziłam.
Justin uśmiechnął się szeroko, a następnie nachylił się do mnie, aby złożyć delikatny pocałunek na moich ustach. Po chwili wrócił swoim spojrzeniem na drogę.
Około 5 minut później wchodziliśmy do apteki przez szklane automatyczne drzwi.
- Dzień dobry, mogę wam w czymś pomóc? - zapytał starszy pan, prawdopodobnie około 40, podchodząc do nas.
- Nie, poradzimy sobie - powiedział Justin, przyciągając mnie bliżej siebie. Spojrzał na mężczyznę, który patrzył na nas zaskoczony.
- Nastolatkowie w dzisiejszych czasach są tacy niemili - wymamrotał pod nosem. Widziałam, że Justin otwiera swoje usta żeby coś odpowiedzieć, ale szybko je zamknął. Mężczyzna odszedł od nas nadal, mówiąc coś do siebie.
- Okej, więc jakie lekarstwa muszę kupić? - zapytał, przechodząc pomiędzy półkami.
- Nie wiem, jak cię boli?
- Hm, moja głowa pulsuje - wyjaśnił. - Zacznijmy od tego
- Okej, Advil powinien sobie z tym poradzić - powiedziałam, biorąc do ręki opakowanie lekarstwa. - Co jeszcze?
- Czuję ostry ból brzucha i jest mi niedobrze - odpowiedział, robiąc zdegustowaną minę i trzymając się za brzuch. Zaśmiałam się cicho, szukając czegoś co mogłoby mu pomóc.
- Ibuprofen powinien ci pomóc z bólem brzucha, ale nie jestem pewna co do twoich mdłości - chwyciłam do ręki kolejne opakowanie tabletek.
Jęknął.
- Ja też nie
- Więc zapytaj kogoś - zaproponowałam, rozglądając się po sklepie. Wyglądało na to, że mężczyzna, który wcześniej do nas podszedł był jedyną osobą tutaj poza nami i kasjerem, który wyglądał jakby spał.
- Nie. Jedyną osobą tutaj jest ten przerażający pedofil - warknął.
- Justin, musisz pamiętać o tym, że nie każdy jest zły i chce ci mnie ukraść - powiedziałam, kładąc dłoń na jego ramieniu. Przygryzł swoją dolną wargę i przeczesał palcami moje blond włosy.
- To po prostu mnie przeraża. Nie chcę żeby ktoś mi cię ukradł. Jesteś moja i tylko moja - powiedział zaborczo, patrząc na mnie z góry.
- Chodź - pociągnęłam go za ramię, prowadząc nas do mężczyzny, który bez celu przyglądał się po kolei wszystkim pułkom. Spojrzał na nas, gdy tylko do niego podeszliśmy. Jego twarz nie wyrażała nic poza znudzeniem.
- Tak? - zapytał sceptycznie. Wstał, strzepując kurz ze swoich eleganckich czarnych spodni.
- Em, jakie są najlepsze lekarstwa na okropne nudności? - zapytałam tak miło, jak tylko mogłam. Oczy mężczyzny rozbłysły i uśmiechnął się do nas szeroko.
- Wiecie, cały dzień czekałem na kogoś, komu będę mógł pomóc - wyjaśnił, gestem dłoni pokazując, żebyśmy poszli za nim. Spojrzałam na Justina z miną mówiącą 'a nie mówiłam?', na co podniósł ręce, jakby niemo przyznając mi rację.
- Tutaj. Tums jest naprawdę dobry na mdłości i ból brzucha. No i dodatkowo smakuje nawet dobrze - zaśmiał się, podając nam duże opakowanie leku.
- Dziękujemy. Jaka jest zalecana dawka?
- Dwie tabletki, a jeśli po godzinie nadal czujesz się źle, możesz wziąć kolejne - powiedział i palcem pokazał na etykietkę z tyłu lekarstwa, na której wszystko było napisane.
Podziękowałam mu po raz ostatni i odwróciłam się do Justina. Chwycił mnie za rękę i poprowadził do kasy. Położyłam nasze małe zakupy na ladzie i czekałam aż kasjer nas podliczy.
- 22,60 – powiedziała kobieta, patrząc na swoje pomalowane paznokcie. Justin wręczył jej pieniądze, a ona chwyciła je, nawet na niego nie spoglądając za co byłam wdzięczna. Nie chciałam, żeby zaczęła podrywać go na moich oczach.
- Dziękujemy – powiedziałam, ponownie biorąc do ręki tabletki, a następnie razem z Justinem opuściliśmy budynek i wskoczyliśmy do samochodu.
- Zajmiesz się mną, gdy wrócimy do domu? - zapytał niewinnie, wysuwając dolną wargę.
- Nie, Kat może to zrobić - droczyłam się z nim i próbowałam się nie uśmiechnąć. Jęknął.
- No weź - marudził, ściskając moją dłoń. Zaśmiałam się i wyrwałam mu swoją rękę, chcąc go trochę podrażnić.
- Kotku, proszę. – Wiedział, że tylko się z nim droczę, ale nadal pragnął mojej uwagi, którą z chęcią mu poświęcałam.
- No dobrze - poddałam się w momencie, w którym wjechaliśmy na podjazd. Justin uśmiechnął się pod nosem, a następnie nachylił się nad podłokietnikiem, przyszpilając mnie do fotela.
- Tak myślałem - warknął rozbawiony, a następnie zaczął całować moją szyję. Po chwili pocałunki zmieniły się w przygryzanie i ssanie skóry na niej. Od czasu do czasu przejeżdżał też po niej językiem. Jego umiejętne usta znalazły drogę do mojego czułego punktu i mocno przygryzł skórę w tamtym miejscu. Głośno wciągnęłam powietrze, przeczesując palcami jego miękkie, krótkie włosy. Uśmiechnął się przy mojej szyi, ssąc skórę w tym samym miejscu.
W końcu odsunął się ode mnie przyglądając się jej.
- Mmm, bardzo ładnie - jego oczy spoczęły na śladzie po jego ustach na mojej szyi. Czułam, że robi mi się w tamtym miejscu malinka. Zaśmiałam się lekko i spojrzałam na niego, udając zirytowaną.
- Co? - zapytał niewinnie. - Dawno tego nie robiłem i stęskniłem się za tym - puścił mi oczko, zagryzając dolną wargę.
- Odsuń się ode mnie zanim na mnie zwymiotujesz! - odepchnęłam go od siebie, marszcząc nos. Justin zachichotał, mocno trzymając moje nadgarstki w swojej dłoni.
- O nie, zaraz się zrzygam - udawał, że się krztusi i napełnił usta powietrzem tak, że jego policzki wyglądały tak jakby faktycznie z ledwością się powstrzymywał.
Pisnęłam, odwracając głowę w drugą stronę. Justin zaśmiał się głośno, składając pocałunki na całej mojej twarzy.
- Kocham cię - wymamrotał, pocierając swoim nosem o mój. Moje serce stopniało i nachyliłam się, żeby go pocałować.
Justin jęknął przez pocałunek, przyciskając swoje idealnie umięśnione ciało do mojego. Odsunęłam się od niego, uśmiechając się z zadowoleniem. Justin wyglądał na zirytowanego.
- Co? - zapytałam zmieszana.
- To już? Masz zamiar zostawić mnie w takim stanie? - ruchem dłoni wskazał na swoje krocze ubrane w czarne skórzane spodnie i zmarszczył brwi. Spojrzałam w dół i zobaczyłam wyraźne wybrzuszenie przebijające się przez materiał.
- To nie moja wina, że tak szybko się podniecasz - wzruszyłam ramionami, nie przejmując się. Justin warknął, mocno zaciskając zęby.
- Co mam z tym zrobić? – jęczał, jak małe dziecko, które właśnie stłukło ulubiony wazon swojej matki.
Ponownie wzruszyłam ramionami, próbując powstrzymać uśmiech. Wydostałam się spod niego, chwyciłam do ręki lekarstwa i zaczęłam biec w kierunku domu.
- Nawet nie próbuj! - słyszałam jego głos, dochodzący zza mnie. Zachichotałam i pobiegłam szybciej wzdłuż długiego podjazdu. Gdy byłam już prawie na miejscu, zostałam przyciągnięta do jego twardej klatki piersiowej.
- Kryj mnie - wymamrotał do mojego ucha. Przygryzłam wargę, próbując się nie zaśmiać. Gdy weszliśmy do domu, Justin cały czas trzymał mnie przed sobą.
- Siema! W końcu wróciliście - Kat uśmiechnęła się do nas. Siedziała na kanapie, trzymając miskę z popcornem na swoich kolanach. Justin szybko wymamrotał przywitanie i próbował popchnąć mnie w kierunku drzwi.
Diabelski plan uformował się w mojej głowie i momentalnie zatrzymałam się w miejscu.
- Tsa, spotkanie było fajne - powiedziałam do Kat, próbując rozwinąć konwersację.
- Naprawdę? Czego dotyczyło? - dziewczyna momentalnie poświęciła mi całą swoją uwagę, wyraźnie zainteresowana spotkaniem.
Usłyszałam, że Justin klnie pod nosem, a następnie mocniej objął mnie w talii.
- Znasz Tylera? - zapytałam. Pokręciła głową, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Wysunęłam się z objęć Justina i podeszłam do kanapy, aby usiąść obok Kat. Justin głośno wciągnął powietrze, a jego ręce momentalnie powędrowały do jego krocza. próbując zakryć widoczne wybrzuszenie. Podbiegł do nas, podniósł mnie i usiadł na kanapie ze mną na swoich kolanach.
- Później mi za to zapłacisz - wyszeptał do mojego ucha, lekko je przygryzając. Kat wydawała się być nieświadoma wszystkiego, co miało miejsce tuż pod jej nosem i bardzo się z tego cieszyłam.
- Czekaj, Tyler to ten gość, który gdy byliśmy młodsi ciągle przychodził do naszego domu i zawsze kradł twoje Twixy? - zapytała ze śmiechem.
- Tak! Pamiętam to! - zaśmiał się Justin, pstrykając palcami.
- No więc, przedstawiali Tylera jako nowego współlidera. Dziewczyna poprzedniego, Brandona, zaszła w ciążę, więc chce się nią zaopiekować - wyjaśniłam. Justin trzymał swoje dłonie na moich biodrach i zaczął poruszać mnie tam i z powrotem na swojej erekcji.
- Przestań - wysyczałam. - Zaraz coś zauważy.
- To ją zagadaj - odpowiedział i mogłam usłyszeć, że uśmiecha się z zadowoleniem.
- O to super, Tyler zawsze był super gościem - przytaknęła głową i odwróciła się w stronę telewizora.
Justin nadal przesuwał moim ciałem po swojej erekcji, od czasu do czasu wysuwając biodra w górę, nie mogąc się doczekać, aż w końcu mu ulży.
- O kurwa - warknął i tym razem podniósł swoje biodra jeszcze wyżej.
Kat odwróciła się do nas.
- Co się stało?
- Nie, nic - odkaszlnęłam niezręcznie. Justin w tym czasie próbował utrzymać mnie w jednym miejscu, nadal poruszając się pode mną.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i wróciła do oglądania filmu.
- Zaraz dojdę - jęknął, ocierając się o mnie coraz szybciej i mocniej.
- Uspokój się, już raz prawie nad przyłapała - wyszeptałam tak cicho jak tylko mogłam.
- N-nie będę w stanie - o kurwa - być cicho, o mój Boże zamknął oczy w przyjemności, mocno przygryzając swoją wargę.
Sapnęłam. Nie wierzę, że to robię, pomyślałam, zanim przycisnęłam swój tyłek do jego krocza jeszcze mocniej. Justin gwałtownie wciągnął powietrze, wkładając dłoń do swoich spodni.
- Wplącz swoje ręce w moje włosy, teraz - wykrztusił cicho. Bez zastanowienia zrobiłam to, co powiedział. Szybko spojrzałam na Kat, która była pochłonięta oglądaniem czegoś.
Delikatnie drapałam paznokciami głowę Justina. Jęknął głośno, gdy doszedł w swoich spodniach. Kat momentalnie odwróciła się do nas.
- Co to było? - zaśmiała się, unosząc brwi.
- To ten...
- Po prostu okropnie boli mnie głowa - wtrącił, wycierając swoją dłoń o udo, a następnie przyłożył ją do swojego czoła.
- O, macie jakieś lekarstwa? - zapytała słodko.
- Tak, byliśmy w aptece - powiedziałam. Przytaknęła głową, a następnie wstała z kanapy.
- Połóż się na kanapie - zaproponowała.
- Dziękuję, Kat. Pójdę się przebrać w jakieś spodnie dresowe i zaraz wrócę - powiedział. Kat podeszła do skórzanego krzesła stojącego w rogu pomieszczenia i usiadła na nim. W międzyczasie Justin puścił mi oczko.
Przygotowałam dla niego kanapę, układając na niej poduszki i koce, a następnie zgarnęłam tabletki i wodę i postawiłam je na stoliku do kawy. Około 20 minut później Justin zbiegł do nas w szarych spodniach dresowych, bez koszulki.
- Serio Bieber? Nie mogłeś przynajmniej koszulki założyć? - jęknęła Kat, zakrywając oczy swoimi dłońmi. Justin nie odpowiedział, a wyraz jego twarzy pokazywał, że coś było nie tak.
- Co się stało? - zapytałam zmartwiona. Podbiegłam do niego, obejmując go rękami w biodrach.
- Okropnie się czuję. Znowu boli mnie brzuch - jęknął i lekko się zakrztusił. - No i znowu jest mi niedobrze.
- Połóż się - zachęciłam go. Wręczyłam mu tabletki i czekałam, aż je połknie. Zapił je wodą, która stała przy nim, a następnie położył się na kanapie. Poszłam do kuchni i namoczyłam ręcznik gorącą wodą, a następnie wykręciłam go tak, że był tylko wilgotny. Złożyłam go i wróciłam do salonu. Kat siedziała na kanapie obok Justina, dotykając jego czoła.
- Poci się i ma wysoką gorączkę - powiedziała wyraźnie zmartwiona.
- Gorączkę? - sprawdziłam jego czoło. Patrzył na mnie, a jego brązowe oczy zaszły łzami. Jego skóra była gorąca, a na jego szyi można było zauważyć maleńkie kropelki potu.
- Zdejmij spodnie - zarządziłam, biegiem wracając do kuchni i namoczyłam ręcznik zimną wodą. Ponownie go złożyłam i szybko wróciłam do Justina. Umieściłam ręcznik na jego czole, składając delikatny pocałunek na jego policzku.
- Wszystko mnie boli - jęknął, zwijając się w kulkę. Co się działo? Dziesięć minut temu czuł się dobrze i był napalony, a teraz leżał zwinięty w kulkę z bólu i nie mogłam nic na to poradzić.
- Pójdę po miskę - powiedziała Kat i ruszyła w kierunku schodów. Uklękłam koło kanapy i dotknęłam jego klatki piersiowej, która była równie gorąca. Leżał tylko w swoich bokserkach i rozłożył nogi, starając się chociaż odrobinę ochłodzić.
Kat zbiegła na dół z miską, a Justin momentalnie wyrwał jej ją z rąk i zaczął wymiotować. Zauważyłam, że wymiotował głównie krwią.
- Kurwa, Kat! - krzyknęłam. - Dzwoń po karetkę!
Łzy spływały po policzkach Justina, gdy coraz więcej krwi wypływało z jego ust.
- N-nie m-mogę od-dychać - wykrztusił, zamykając oczy. Kat trzymała telefon przy uchu. wzywając pogotowie.
- Nie, Justin! Nie zamykaj oczu, kochanie - powiedziała, kładąc dłoń na jego policzku i delikatnie go po nim klepiąc.
- Karetka już jest! - krzyknęła Kat, podbiegając do drzwi, aby wpuścić pomoc. Dwóch tęgich mężczyzn podniosło go z kanapy, jakby był piórkiem i wyniosło go z domu.
Krzyczałam, biegnąc za nimi razem. Słyszałam, że Kat była gdzieś niedaleko. Umieścili Justina na noszach i włożyli do ambulansu. Chciałam wejść tam razem z nim, ale powstrzymała mnie jakaś kobieta.
- Kim dla niego jesteś? - zapytała.
- Jestem jego dziewczyną - powiedziałam szybko, próbując przepchnąć się przez nią. Pozwoliła mi wejść do niego.
Mrugał szybko, próbując powstrzymać się od zamknięcia swoich karmelowych oczu.
- K-kotku - jęknął, wyciągając do mnie ręce. Chwyciłam jego dłoń.
- Kocham cię - wykrztusił, a następnie zamknął oczy.
- Justin!- krzyknęłam, próbując podejść do niego bliżej.
- Proszę się uspokoić, pani chłopak nie umarł, po prostu stracił przytomność - powiedział jeden z mężczyzn, zatrzymując mnie.
Kat napisała smsa, że spotka się ze mną w szpitalu.
Justin nadal był nieprzytomny, lekarz włożył do jego ust jakieś urządzenie, które miało utrzymać je otwarte. Jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.
- Kocham cię - jego słowa krążyły po mojej głowie. Tak strasznie się o niego bałam.
- Ja też cię kocham - wykrzyczałam, mimo że tego nie słyszał.
_____________________
Tłumaczenie: @itsyoungannie
Zdziwione? Zmartwione? Podniecone? Hahah
Czekamy na Wasze komentarze!
Następny rozdział we wtorek. Do zobaczenia!

10 komentarzy:

  1. Rozdział zajebisty. Ciekawe co się stało Justinowi. Może ktoś dosypał mu czegoś na tym spotkaniu?! O mój Boże czekam na nn! Cudooowny! Kocham ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdziwione, bardzo zdziwione. :) Ale coś czuję, że kto mu coś dolał do jakiegoś napoju i dlatego tak źle się poczuł. Nic nie dzieje się bez powodu, prawda? :)
    Jestem ciekawa bo stanie się dalej. Oby nic poważnego mu się nie stało. :( /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuu dlaczego ten rozdział akurat musiał się tak skończyć! Ale ta akcja była niesamowita :D do next

    OdpowiedzUsuń
  4. nie! Dlaczego!
    W takim momencie?! Przecież to jest kurwa popieprzone! Co się stało?
    Aż sama zaczęłam się martwić!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego takie piękne rzeczy dzieją się dopiero gdy stanie się coś złego ?
    Justin musiał dopiero trafić do szpitala, żeby Brooke powiedziała mu, że go kocham :((
    Rozdział jest świetny :D
    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde ! Co się dzieje ?! O.o pewnie ktoś mu coś dorzucił do picia,albo te tabletki jakiś podejrzane, nwm kurcze :/ nie mogę się doczekać nexta! Uwielbiam to <3 oby z Justinem było wszystko dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  7. co się kurcze właśnie stało ? nie wierzę, a już miałam nadzieję, że będzie dobrze..
    ale mimo wszystko rozdział jest świetny !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Justin... Mam nadzieje, że wszystko będzie okej... ;))
    Czekam na kolejny! xD
    Ściskam i całujeee! ;* <3

    OdpowiedzUsuń