wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział trzydziesty siódmy

Piosenki do rozdziału: 

Justin's POV:
Droga do domu mojej matki nigdy się tak cholernie nie dłużyła. Część mnie niezmiernie żałowała tego, że nie wziąłem ze sobą Brooke, ale druga była dumna z tego, że byłem opiekuńczym chłopakiem. Nie wiedziałem, co ukrywa moja mama, ale to było coś poważnego. Nie chciałem, żeby Brooke była świadkiem tego, jak na nią naskakuję. 
Samochód przede mną zatrzymał się, więc szybko nadepnąłem na hamulec. Świetnie, teraz utknąłem w korku. Wyciągnąłem telefon i zacząłem pisać wiadomość do Brooke:
"Kotkuuuu"
Czekałem na odpowiedź około minuty.
"Justiiiiiin"
Głupkowaty uśmiech pojawił się na mojej twarzy, Miałem nadzieję, że dobrze się bawi u Daniela, ale nie lepiej niż ze mną oczywiście. 
"Utknąłem w korku i kurewsko mi się nudzi"
"Biedactwo... Masz szczęście, że mogę Cię jakoś rozerwać"
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej i przygryzłem wargę żeby się nie zaśmiać, gdy wysyłałem jej kolejną wiadomość.
"Wyślij mi nagie fotki"
Brooke odesłała mi w odpowiedzi wściekłą minkę, na co głośno się zaśmiałem. Wysłałem jej "Muszę lecieć. Kocham Cię" i spojrzałem z powrotem na drogę. 
Jakieś dwadzieścia minut później dojechałem do Princeton. Minąłem kampus uniwersytecki i wjechałem na ulicę, przy której znajdował się dom mojej matki. Niezależnie od tego, co przede mną ukrywała, nadal cieszyłem się, że ją zobaczę. 
Zaparkowałem samochód na drodze naprzeciwko jej domu. Zauważyłem, że na podjeździe stały dwa inne auta. Wiedziałem, że mama ma tylko jedno (gównianego, brązowego grata), więc dlaczego czerwone volvo zajmowało moje stałe miejsce? To jest to, co według ojca ukrywała przede mną? Fakt, że kupiła nowy samochód? Wiedziałem, że to będzie stratą czasu, 
Podszedłem do drzwi jak gdyby nigdy nic i zapukałem. Schowałem ręce w kieszeniach czarnych skórzanych spodni, lekko je podciągając. Mama zawsze chciała żebym nosił spodnie wyżej. Drzwi w końcu się otworzyły i zobaczyłem uśmiechniętą twarz mojej matki. 
- Justin!- powiedziała z zaskoczeniem, natychmiast przyciągając mnie do uścisku. Spojrzałem ponad jej ramieniem, upewniając się, że nikt nie patrzył, zanim przycisnąłem ją mocniej do piersi. - Co tutaj robisz?
Wyplątaliśmy się z uścisku, ale zostawiłem dłoń na jej plecach, gdy wchodziliśmy do środka. 
- Widziałem się dzisiaj z Jeremym - zacząłem, zdejmując buty. - Powiedział, że chcesz mi coś powiedzieć.
Mama niezręcznie podrapała się po karku i zaśmiała się tak sztucznie, że miałem ochotę walić głową w ścianę. 
- Nie wiem, co mógł mieć na myśli.
- Skończ z tymi swoimi gierkami, mamo - warknąłem na nią. - Po prostu mi to kurwa powiedz.
- Licz się ze słowami, młody człowieku - zganiła mnie, uderzając moją klatkę piersiową swoimi perfekcyjnie pomalowanymi paznokciami, przez co lekko się odsunąłem. 
- Więc przestać kłamać do cholery!- krzyknąłem i nagle usłyszałem głośny dźwięk dochodzący z góry. Spojrzałem na schody i natychmiast zacząłem biec w ich kierunku. Moja matka zablokowała mi przejście, kładąc dłonie na mojej klatce piersiowej. 
- Zatrzymaj się - poprosiła słabo. W innych okolicznościach prawdopodobnie objął bym ją, przytulił do siebie mocno i kołysał, śpiewając jej do ucha uspokajającą piosenkę, tak jak to lubiła, ale dzisiaj byłem wściekły. 
- To jest to, co ukrywasz? Pieprzysz jakiegoś kolesia za naszymi plecami?- warknąłem, starając się odepchnąć jej ręce żebym mógł przejść. 
- Nie! Justin, stój! Przysięgam, powiem ci o co chodzi, tylko się uspokój. Proszę - mama położyła dłoń na moim ramieniu, wpatrując się uważnie w moje oczy, Prychnąłem, krzyżując dłonie na piersi jak dziecko.
- Powiedz mi co ukrywasz - próbowałem powiedzieć to tak miło i spokojnie jak tylko mogłem. Mama wzięła głęboki wdech, palcem pokazując, abym podszedł z nią do kanapy, Poczułem nagłą chęć nazwania ją Pattie, a nie mamą, ale wiedziałem, że nienawidziła kiedy to robiłem. 
- Justin, pamiętasz kiedy Kat... - urwała, posyłając mi współczujące spojrzenie. Nie powinna być smutna? Kurwa, jej własna córka nie żyje, a ona patrzy na mnie ze współczuciem? 
- Co to ma kurwa wspólnego z czymkolwiek?- warknąłem. Nienawidziłem rozmawiać o Kat z nikim poza Brooke. 
- Proszę, Justin. Po prostu pozwól mi skończyć - westchnęła, chowając twarz w dłoniach. Przewróciłem oczami, odchylając się na krześle do tyłu. - Po tym jak ciało Kat zostało przewiezione do szpitala, nie widziałeś nic poza gangiem, tak jak twój ojciec. Nie odwiedziłeś Kat w szpitalu. 
- Po cholerę opowiadasz mi historię mojego życia?- znudzony przewróciłem oczami. Spojrzała na mnie niewzruszenie, a ja westchnąłem, dając jej znak, że może kontynuować. 
- Więc... pocisk trafił w Kat, dokładnie w jej ramię. Przeszedł na wylot. Lekarze byli z stanie to zszyć i... - nie dałem jej nawet dokończyć, zanim ruszyłem pospiesznie schodami na górę. Otworzyłem z rozmachem pierwsze drzwi na prawo. Moja twarz była teraz najprawdopodobniej czerwona. 
W pomieszczeniu zobaczyłem kogoś kogo się tam nie spodziewałem. Kucała na podłodze, układając jakieś papiery. Kat. Moja młodsza siostra. 
Jej głowa zwróciła się w moją stronę, kiedy wtargnąłem do pokoju. Na jej twarzy malował się szok. Natychmiastowo wstała, odeszła parę kroków ode mnie. Bała się mnie? O co chodziło? 
Mama wbiegła do pomieszczenia za mną. Łzy spływały po jej pokrytych makijażem policzkach. 
- Justin, proszę. Pozwól mi wyjaśnić...
- Kurwa, jak mogłaś? - wrzasnąłem, uderzając pięścią o ścianę pokoju Kat. - Wiesz jak trudno było mi się pozbierać po tym jak umarła? Każdej nocy kładłem się spać z płaczem! Obwiniałem się, a ona tak naprawdę żyła! Jak śmiałaś zrobić mi coś takiego?
- Chciałam ją ochronić! Wiem, że to jest to, czego chciałeś. Wszystko czego kiedykolwiek chciałeś, to zapewnić jej bezpieczeństwo - Pattie wrzasnęła na mnie. 
Zacisnąłem zęby. 
- Próbowałaś ją chronić? Wmawiając mi, że nie żyje?- nadal krzyczałem i poczułem, jak wszystkie moje mięśnie się naprężyły. Gówno prawda.
- Zadarliście z tyloma gangami. Nie chciałam, żeby Kat miała takie życie i wiem, że ty też tego nie chciałeś - mama wskazała na mnie palcem. Zamilkłem. Wiedziałem, że to co mówiła moja mama było prawdą. Zawsze chciałem bezpieczeństwa Kat. Nie było opcji żebym pozwolił jej być częścią gangu albo chociażby kręcić się w jego pobliżu. 
Łzy zaczęły napływać mi do oczu, kiedy zrobiłem krok w stronę Kat. Jej długie brązowe włosy były takie piękne, że zacząłem żałować tego, że nienawidziłem tego koloru włosów u dziewczyn. Była taka piękna, kompletnie olśniewająca. Nie wiedziałem jak szło jej w szkole ostatnio, ale mogłem powiedzieć, że była mądrą młodą kobietą.     
- Kat - wyszeptałem, kładąc dłoń na jej policzku. - Tak bardzo za tobą tęskniłem. 
- Też za tobą tęskniłam, Justin - zapłakała. Słone łzy spływały po jej twarzy. 
- Nie umawiasz się jeszcze z chłopakami, prawda?- zgrywałem się. Z twarzą tak piękną jak jej, nawet ja nie byłem na tyle głupi by uwierzyć, że nie miała kogoś. 
- Cóż... - urwała, patrząc na moją matkę - bardzo możliwe, że mam chłopaka.
- Nazwisko? Numer? Adres? Uprawialiście już seks? Imiona rodziców? 
- Justin!- zaśmiała się, zamykając mnie w uścisku. Objąłem ją ramionami, bardzo mocno przyciskając do siebie. Jej dłonie dotknęły mojego brzucha i torsu po czym zachichotała. 
- Pakowałeś ostatnio?- poruszyła zabawnie brwiami.- Więc nie jestem jedyną osobą, która ma kogoś, co? 
Zarumieniłem się, wysuwając się z jej objęć. 
- Taa...- moje policzki były strasznie gorące, a ja próbowałem ukryć je w moich dłoniach. 
- Awww - Kat wydała ten dziwny dziewczęcy dźwięk i zaczęła dźgać mnie po policzkach. 
- Chcę żebyś ze mną została przez jakiś czas - odwróciłem się do mamy. - Zgadzasz się? 
- Oczywiście - mama machnęła na nas ręką i wyszła z pokoju. Odwróciłem się do Kat i uniosłem brwi.
- Wchodzisz w to? 
- A spotkam tę wyjątkową dziewczynę? 
- Oczywiście. 
Zamknąłem ją w kolejnym uścisku i ucałowałem czubek jej głowy. Nadal była strasznie drobna i słaba. Będę musiał kupić jej karnet na siłownię na urodziny. Zauważyłem, że miała w uchu co najmniej trzy kolczyki. Jęknąłem i drocząc się z nią pociągnąłem za jej ucho. 
- Co to ma być?
- Kolczyki? - odpowiedziała, dotykając mojego kolczyka w wardze. - Wydaje mi się, że sporo o tym wiesz. 
- Tak, ale ty masz chyba ze trzy...- zacisnąłem usta. 
- Taka moda.
- Wyjmij je - sięgnąłem żeby wyjąć jednego, ale strzepnęła moją rękę. 
- No chyba nie. Czy ja ci mówię, że masz usunąć wszystkie swoje tatuaże?- sapnąłem. Chciałem żeby Kat wyglądała niewinnie i słodko. Te kolczyki sprawiały, że wyglądała zadziornie i strasznie mi się to nie podobało. Muszę pamiętać o tym żeby porozmawiać z Brooke na temat tatuaży, kolczyków i innego gówna. 
- Więc... opowiedz mi wszystko o tej "tajemniczej dziewczynie"- powiedziała, robiąc cudzysłów w powietrzu. 
- Ma na imię Brooke.
- To wszystko? Nie zamierzasz mi powiedzieć nic więcej?- Kat sapnęła, krzyżując ramiona na piersi. Co jeszcze chciała wiedzieć? 
- To wszystko co potrzebujesz wiedzieć - zapewniłem, dla żartu szturchając ją w ramię. Przez to wszystko uświadomiłem sobie jak bardzo za nią tęskniłem. Oczywiście, mogłem porozmawiać o Brooke z mamą, czy ludźmi z gangu, ale Kat była inna. Była dziewczyną w wieku Brooke i pewnie potrafiłaby zrozumieć ją nawet lepiej niż ja. 
- No weź, jaka ona jest? Jak wygląda?
- Ma blond włosy, niebieskie oczy. Nie jest zbyt zabawna, ale i tak mówię jej, że jest. Jest bardzo mądra, słodka i, mimo że nie chce się do tego przyznać to wie, że jesteśmy bratnimi duszami - powiedziałem, a na samą wzmiankę o niej wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Świetnie, mój ojciec miał rację. Totalnie się wkręciłem. 
Kat wydała dziwny dźwięk i zaczęła zachwycać się tym jak słodkie to było, a następnie powiedziała, że nie może się doczekać aż pozna Brooke. 
- To teraz opowiedz mi coś o tym swoim chłopaku - powiedziałem, rzucając się na jej łóżko. Zacząłem przyglądać się jej sufitowi. W oczy rzuciły mi się różne plamy i zacząłem się zastanawiać, skąd one się tam wzięły. 
- O mój Boże! On jest idealny! Jest wysoki, słodki, mądry, gorący, opiekuńczy, kochany...- Kat zaczęła mówić o swoim chłopaku, który prawdopodobnie miał na imię Caleb. Totalnie gardziłem tym imieniem i skończyło się na tym, że przestałem jej słuchać. 
- Okej, rozumiem. Prawdopodobnie zanudzam cię na śmierć - Kat przeprosiła. 
- Nie, nie prawda. Słucham co mówisz o Carterze. 
- Calebie. 
- Ma on jakieś nazwisko, którym mógłbym go nazywać?- wyjęczałem.
- Prince. 
- Brzmi idiotycznie. 
Kat parsknęła, ignorując mój komentarz. 
- I co z tego, i tak go kocham.
Zakrztusiłem się powietrzem 
- Kochasz?
- A ty nie kochasz Brooke? - Kat zmarszczyła brwi, chwytając butelkę wody ze stolika, a następnie mi ją podała. Powinienem powiedzieć jej o tym, jak poznałem Brooke i o tym, że ona mnie nie kocha? 
Kat spojrzała na mnie z zainteresowaniem i uśmiechnęła się do mnie z sympatią, sprawiając, że wszystkie ściany, które budowałem wokół moich uczuć opadły. Zacząłem opowiadać jej wszystko, o tym jak porwałem Brooke i jak bardzo ją kocham, mimo że ona nie kocha mnie. Wyjaśniłem, że Brooke zaczynała mnie lubić, ale to nadal nie była miłość. 
- Justin, to jest takie... dziwne - Kat przyznała, potrząsając głową. Przytaknąłem, zgadzając się z nią - ale wierzę ci gdy mówisz, że jest twoją bratnią duszą. Ludzki umysł jest na tyle fajny, że czasami wie dla kogo jesteś stworzony.
- Kocham cię - powiedziałem Kat, a ona się uśmiechnęła. 
- Tęskniłam za twoją obecnością - zachichotała. - Też cię kocham. 
Tak strasznie jak to brzmiało, zamieniłem twarz Kat na twarz Brooke, kiedy mówiła te trzy słowa. Nie zrozumcie tego źle. Lubię słyszeć, że Kat mnie kocha, ale ona jest w jakiś sposób do tego zmuszona, jest moją siostrą. Wszystko czego pragnę to te trzy słowa wypływające z ust Brooke, nawet jeśli miałoby to być przez przypadek. 
- Będę się zbierał. Brooke mnie potrzebuje - wstałem z łóżka i przeciągnąłem się. Wymieniłem z Kat ostatni uścisk i złożyłem na jej policzku pocałunek, a następnie zbiegłem na dół żeby pożegnać się z mamą. 
Stała w kuchni, małe okulary do czytania spoczywały na jej nosie, gdy wertowała bez celu książkę kucharską. 
- Okej, jadę do domu - krzyknąłem do niej, wchodząc do ogromnej kuchni. Przyciągnąłem ją do siebie, kołysząc nas w przód i w tył. 
- Przyślę do ciebie Kat jutro z samego rana - powiedziała i lekko się odsunęła. - Odwiedzaj mnie zdecydowanie częściej, tęsknię za tobą. 
- Wiem, chciałbym żebyś poznała Brooke - mama przytaknęła, podekscytowana moim pomysłem. 
- Kocham cię - pocałowała mój policzek, poklepując lekko moje plecy. 
- Też cię kocham - odpowiedziałem, idąc w stronę drzwi wejściowych. Kiedy podszedłem do auta, obszedłem je ze wszystkich stron żeby upewnić się, że nikt go nie zarysował, kiedy byłem w domu. 
Wsiadłem i włożyłem kluczyki do stacyjki. Wyjąłem telefon i wybrałem numer Daniela. Włączyłem tryb głośnomówiący i zacząłem odjeżdżać w stronę domu, w stronę Brooke. 
- Halo?- Daniel spytał. 
- Hej. Właśnie wyjeżdżam spod domu mamy - spojrzałem na zegarek. Była 18:58. - więc w domu będę koło 21. 
- W porządku, stary. Do zobaczenia - powiedział Daniel. Pożegnałem się z nim i skończyliśmy rozmowę. 
Droga powrotna była nudna, na szczęście nie było żadnych korków. Moje auto pędziło autostradą, która była prawie pusta, co było dobre, ponieważ połowa ludzi na tej cholernej planecie nie miała pojęcia, jak poprawnie prowadzić. Tylko dlatego, że jesteś "początkującym kierowcą" nie znaczy, że musisz jeździć wolniej niż dziadek poruszający się po supermarkecie. 
Kiedy zbliżałem się do okolic Daniela mój umysł wymyślił swój własny świat. Wyobraziłem sobie, że Brooke i ja byliśmy bezgranicznie zakochanie, chodziliśmy na randki, jedliśmy makaron i kupowaliśmy lampy i inne rzeczy, które robili zakochani bez granic ludzie. 
Wjechałem na podjazd Daniela, parkując samochód i zamknąłem go. Zapukałem do drzwi i cierpliwie czekałem aż ktoś mi otworzy. 
W końcu Daniel otworzył drzwi z wielkim uśmiechem na twarzy. 
- Brooke zasnęła na kanapie - powiedział, a ja poszedłem za nim do salonu. Dziewczyna leżała spokojnie, jej usta lekko rozchylone, a jej blond włosy były roztrzepane we wszystkie strony. 
Nie zmieniłem zdania, nie chciałem żeby Brooke się przefarbowała, ale jednak lubiłem brązowe włosy na ładnych dziewczynach. 
- Em, Justin, moglibyśmy pogadać?- zapytał Daniel, drapiąc się po karku, a ja przytaknąłem. Poszliśmy do kuchni i dałem mu znak żeby zaczął. 
- Gdy byłem z Brooke dotknąłem lekko jej ramienia i poczułem coś dziwnego, jakby prąd przebiegł przez całe moje ciało - przełknął głośno ślinę, zaciskając powieki. 
- Co? - wysyczałem.
- Nie wiem, przysięgam. Nie mam zamiaru ci jej ukraść, ani nic - zapewnił, unosząc ręce w obronnym geście. Zacisnąłem pięści. Dlaczego kiedy dzieje się coś dobrego, coś złego musi nadejść i ugryźć mnie w dupę. 
- Znajdź sobie kurwa nową claim i lepiej zrób to szybko - wysapałem w jego twarz. Przytaknął nerwowo, prawie zrobiło mi się go żal, prawie. 
Wkroczyłem z powrotem do salonu, podniosłem ją. Była moja, tylko moja. Daniel nie był w stanie zabrać mi jej. Żaden facet na tej planecie nie był w stanie tego zrobić. 
Delikatnie ułożyłem ją na miejscu pasażera, pozwalając jej przyjąć wygodną pozycję, tak, żebym nadal mógł zapiąć jej pas. Nieważne w jakiej sytuacji byliśmy, musiałem zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby była bezpieczna. 
Droga od Daniela trwała około dziesięciu minut, więc byliśmy w domu bardzo szybko. Była już 21:30. Nie chciałem budzić Brooke zanim znaleźliśmy się w domu. Potrzebowała odpoczynku. 
Powoli podniosłem ją z siedzenia, przyciągając jej ciało do mojej klatki piersiowej tak aby jej nie obudzić. Zaczęła się lekko kręcić, kiedy wchodziłem na ganek, ale jej oczy nadal były zamknięte. Wszedłem do naszej sypialni, kładąc ją do łóżka. Rozebrałem ją do bielizny i zsunąłem z siebie koszulkę. Musiałem spojrzeć w bok, ponieważ pragnienie dotykania jej zaczęło być zbyt wielkie. 
Wyszedłem z pokoju, kiedy Brooke leżała już wygodnie w pościeli. Udałem się do jednego z pokoi dla gości obok naszego. Szybko przygotowałem pościel i zgarnąłem kilka dodatkowych poduszek, upewniając się, że wszystko będzie idealnie, kiedy Kat będzie tu mieszkała. Kiedy w końcu byłem zadowolony z wyglądu pokoju, zszedłem na dół i rzuciłem się na kanapę. 
Po godzinie oglądania telewizji usłyszałem ciche kroki na schodach i momentalnie zwróciłem głowę w tamtym kierunku. Brooke stała z ramionami skrzyżowanymi na jej klatce piersiowej. Jej oczy przymykały się co chwilę. 
- Przyjdziesz do łóżka?- ziewnęła, chwiejąc się lekko. Szybko wstałem z kanapy, obejmując ją w talii zanim upadła. 
- Oczywiście - powiedziałem delikatnie, biorąc ją na ręce. Wszedłem po schodach do naszego pokoju i położyłem nasze ciała na łóżku. 
- Więc co ukrywała twoja mama?- spytała Brooke, a ja przyciągnąłem jej ciało bliżej do siebie. Jej głowa spoczęła na moim torsie, a ja oparłem brodę o czubek jej głowy. 
- Pamiętasz Kat?- wyszeptałem. Poczułem jak Brooke przytakuje. - Ona żyje. 
Brooke gwałtownie wciągnęła powietrze tak, żeby móc spojrzeć mi prosto w oczy. - Justin, to wspaniale! 
- Zostanie tutaj przez jakiś czas.
- Nie mogę się doczekać, aż ją poznam - uśmiechnęła się. 
- Ona też jest podekscytowana spotkaniem z tobą. A teraz chodźmy spać - wymamrotałem, chowając twarz w jej szyi. Brooke oplotła ramionami mój brzuch, a ja się uśmiechnąłem. Uwielbiałem sposób, w jaki trzymała mnie w swoich ramionach. 
- Kocham cię - wyszeptałem. Tak bardzo chciałem żeby odpowiedziała mi tym samym, ale w głębi duszy wiedziałem, że tak się nie stanie. Część mnie chciała zmusić ją do tego by to powiedziała, ale z drugiej strony chciałem poczekać aż będzie na to gotowa. Wiedziałem, że w końcu mnie pokocha, ale czekanie na to było ciężkie. 
Pragnąłem jej. Była piękna i seksowna. Chciałem zobaczyć i posiąść każdy jej skrawek. Chciałem ją wziąć tu i teraz, chciałem być brutalny, chciałem żądać żeby powiedziała, że mnie kocha, ale wiedziałem, że nie mogę. Moja cierpliwość była wystawiana na próbę, a ja musiałem poczekać jeszcze trochę dłużej. 


Brooke's POV:
- Brooke, podejdź tu na sekundkę - moja mama zawołała z kuchni. 
- Idę!-  krzyknęłam, spiesząc w jej kierunku. Mama stała przy szafce, mieszając makaron w garnku. 
- Chciałabym z tobą porozmawiać - palcem pokazując, żebym poszła za nią do salonu. Śledziłam ją ze zwieszoną głową jak zagubiony szczeniak. Zrobiłam coś złego? 
- Bardzo nas zawiodłaś, młoda damo - westchnęła, potrząsając głową. Jej karmelowe włosy zafalowały i zirytowana przewróciła oczami. 
- Co? Pogorszyłam się w nauce czy może...- ucięła mnie. 
- Zostawiłaś naszą rodzinę dla kryminalisty. Jak śmiałaś, Brooke?- krzyczała. Uniosła rękę i uderzyła mnie w twarz, ale nie poczułam żadnego fizycznego bólu. Ból psychiczny był jednak nie do zniesienia.
- Mamo - wykrztusiłam. - To nie był mój wybór - łzy spływały po mojej twarzy, ale wcale tego nie poczułam. 
- Oczywiście, że to był twój wybór! Przynosisz wstyd naszej rodzinie! Wynoś się z mojego domu! - mama znowu krzyczała, wypychając mnie przez wejściowe i zatrzasnęła je za mną. Zostałam na ganku i skuliłam się, wypłakując oczy. Moja matka mnie nienawidziła. Te cztery słowa wsiąkały w mój umysł, tworząc ochronną barierę wokół mojego serca, gdy odbijały się echem w mojej głowie. 
- Brooke! - usłyszałam głos. Brzmiał jak Justin, ale kiedy spojrzałam, nie było go w pobliżu. To dobrze, i tak nie chciałam go widzieć. 
- Kotku, obudź się, proszę - zawołał znowu. Obudź się? Przecież nie śpię. Ból, który czułam, sprawiał, że wydawało mi się, że to wszystko było prawdziwe, jednak część mnie wiedziała, że to tylko sen. 
- Kotku!- wyrwałam się ze snu, wciąż krzycząc i płacząc. Ramiona Justina natychmiast mnie objęły, starając się uciszyć moje łkanie. Cóż, to nie było łkanie, to brzmiało bardziej jak krzyk zmieszany z czkawką. 
- Ćśśśś... wszystko w porządku, to był tylko zły sen - uspokajał mnie. Przyciskał do siebie, starając się mnie pocieszyć. 
- To-to było bardzo prawdziwe... Ten-ten ból - wykrztusiłam. Moje gardło płonęło, moje oczy płonęły, moje serce płonęło, wszystko mnie bolało i nawet Justin nie mógł tego naprawić. 
- Chcesz o tym porozmawiać?- spytał, starając się położyć nas z powrotem na łóżku, ale sen był ostatnią rzeczą, jakiej teraz chciałam.
- Myślę, że pójdę napić się wody - powiedziałam do niego. 
- Przyniosę ją dla ciebie - Justin zaoferował, ale zatrzymałam go gestem dłoni. 
- Nie, dziękuję, poradzę sobie.
- Okej, więc pójdę z tobą 
- Sama. Proszę. Po prostu chcę pobyć sama - powiedziałam, patrząc na niego proszącym wzrokiem. Westchnął, ale przytaknął, dając mi do zrozumienia, że się zgadza. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół. Oparłam się o blat w kuchni i zaczęłam głęboko oddychać. Mimo że miałam bardzo wiele koszmarów odkąd Justin mnie porwał, ten wydawał się być najbardziej realistycznym. Wszystko co powiedziała moja matka wsiąknęło w moje serce jak w gąbkę. Czułam tam wszystko, cały ból, ucisk w klatce piersiowej, ból w moim sercu, wszystko. 
I te wszystkie bariery ochronne, tak, one też tam były. 
Wypełniłam szklankę wodą i szybko ją wypiłam, napełniając ją kolejny raz i wróciłam z powrotem do pokoju Justina. Siedział na łóżku wyprostowany, opierając się o zagłówek. Jego oczy panicznie szukały moich.
- Jesteś pewna, że wszystko okej?- naciskał, rozkładając ręce. Wdrapałam się na łóżko i wtuliłam w jego ramiona, chcąc poczuć bezpieczeństwo. 
- Tak - odpowiedziałam. Westchnął, kilkukrotnie całując moje czoło. Mówił coś o tym, że zawsze będzie tutaj dla mnie, ale nie do końca go słuchałam. Ten sen miał być jakimś znakiem? Nie, nie mógł być, Zakochiwałam się w Justinie, a ten sen po prostu próbował mnie od tego powstrzymać. 
Ale może właśnie to próbował mi powiedzieć. 
Niemniej jednak wiedziałam, że powinnam iść za głosem serca, a nie snów. Nie ważne jak realistyczne się wydawały. 
Położyłam się z powrotem z Justinem. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i ułożył głowę na mojej. Moja twarz była przyciśnięta do jego torsu, wdychałam słaby zapach jego perfum. 
- Kocham cię - wyszeptał kolejny raz. Zamknęłam oczy, biorąc głęboki oddech. 
- Dobranoc Justin. 
Wiedziałam, że to życie będzie ciężkie. Zawsze myślałam, że będę czuła fizyczny ból w moich kościach i mięśniach. Nigdy, powtarzam nigdy nie wyobrażałam sobie tego bólu w moim sercu. 
_____________________________
Tłumaczenie: @itsyoungannie
Jak spodobał Wam się rozdział?
Proszę, komentujcie, to bardzo motywuje!
Nowe rozdziały we wtorki. 
Do następnej! 
PS: W wolnej chwili wpadnijcie na tłumaczenie o Luku -----> https://www.wattpad.com/story/46177428-mr-hemmings-l-r-h-au-by-kingsofmuke-polish

7 komentarzy:

  1. Genialny! *.* ciekawe czy ten sen naprawdę był jakimś znakiem.. oby nie. No i co ten Daniel :/ Brooke jest Justina i koniec :D no i Kat żyje! Jestem w szoku :)
    Nie mogę się doczekać nexta! < 33

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny jak zwykle.
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  3. Brooke w końcu się przyznaj że jesteś w nim zakochana!

    OdpowiedzUsuń