wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział trzydziesty piąty

Piosenki do tego rozdziału:


________________________


Justin's POV:

Leżałem w łóżku. Moje dłonie lekko jeździły po twarzy Brooke. Moje myśli były ciągle zaprzątane przez mojego popieprzonego ojca. Nie chciałem iść na jutrzejsze, a tak naprawdę dzisiejsze (była trzecia nad ranem) spotkanie.
Cieszyłem się jednak, że mogę zabrać ze sobą Brooke. Miałem wiele powodów, dlaczego się cieszę: 
1. nie chcę, aby była sama w domu
2. uspokoi mnie
3. będę mógł się nią pochwalić na spotkaniu
W gangu mojego ojca wszyscy są świniami, którzy mają dziwki i suki jako "niewolnice". Oburzało mnie to. Brooke nie była taka. Pewnie, że była zadziorna, ale przy tym również słodka. Tak, była seksowna, ale w ten dobry sposób. Była dobra, opiekuńcza i pokorna, czyli wszystko czego potrzebuję w dziewczynie.
Kolejny raz przejechałem kciukiem po jej policzku, po czym położyłem rękę na jej brzuchu. Przybliżyłem się do niej i położyłem twarz w jej szyi. Chciałem być przy niej cały czas. Zmieniała mnie w dobrego człowieka, dzięki niej chciałem być lepszym człowiekiem. Wiem, że wszyscy słyszeli to wiele razy, ale czułem, że muszę to powtarzać ludziom. Wszyscy mówili, że jest dla mnie zła, że jest zarozumiałą suką, bo mnie nie kocha. Ona jest lepsza od tego. Jest niepewna i się boi. Kocham to w niej. Oczywiście chcę, aby kochała mnie, ale wiem, że jest mądrzejsza od wpadania mi w ramiona, kiedy tego chcę. Dlatego zapamiętuje i pielęgnuje takie rzeczy jak teraz. Ona chciała, żebym został z nią. Wiem, że coraz bardziej się zachęca do mnie i że muszę być cierpliwy i nic nie zniszczyć.
Mój kciuk znowu przejechał po jej policzku. Czułem ciepło pochodzące od niej. Zawsze czułem chemię między nami i mam nadzieję, że ona czuje ją tak samo. Przybliżyłem się do niej i przytuliłem ją mocno.
Za niedługo mnie pokocha, wiem to. Zamknąłem oczy i czekałem aż zasnę.

***

Obudziła mnie ręka na mojej klatce i ciepłe ciało, które się ode mnie oddalała. Mruknąłem, próbując przyciągnąć ciało Brooke do siebie. Usłyszałem cichy chichot Brooke, a następnie położyła rękę na moim policzku.
- Chodź, Justin, wstajemy - słodki głos Brooke dotarł do mojego ucha.
Mruknąłem znowu i przyciągnąłem ją do siebie.
- Dostałeś wiadomość i w niej pisało, że spotkanie jest o jedenastej - poinformowała mnie Brooke.
- A która jest teraz? - spytałem.
Odwróciła się, żeby zobaczyć. Nie mogłem się powstrzymać, więc patrzyłem na jej tyłek (ale ciii, nie mówcie jej).
- Dziewiąta - uśmiechnąłem się i przyciągnąłem ją do siebie.
- Musimy zjeść śniadanie i przygotować się, a później jechać przez 20 minut, więc wstawaj leniuchu - dla żartów uderzyła mnie w tyłek, a ja wciągnąłem powietrze.
- Ręce z merchandise* - zacząłem jej dokuczać i złapałem jej nadgarstek.
Zaśmiała się, co było muzyką dla moich uszu. Wyciągnąłem się i przesunąłem nogi na bok łóżka.
- Weź sobie prysznic, a ja zrobię śniadanie, okej? - powiedziałem Brooke.
Pokiwała głową i poszła do łazienki. Zszedłem po schodach i włączyłem telewizor.
Poszedłem do kuchni. Położyłem patelnię na kuchence, a następnie zabrałem parę jajek z lodówki i położyłem na blacie.
Nie wiedziałem jak zrobić jajko sadzone, ponieważ nie umiałem rozbić jajka bez białka rozchodzącego się wszędzie. Rozbiłem cztery jajka do miski i zmiksowałem je z mlekiem i innym gównem, a później włożyłem ją na patelnię. Chciałem, żeby się ścięły, a potem je pomieszałem. Usmażyłem bekon na drugiej patelni.
Nieźle Bieber.
Rozłożyłem wszystko na dwa talerze i położyłem je na stole. Brooke nadal nie zeszła, więc zdecydowałem, że pójdę na górę sprawdzić co się dzieje.
- Kotku? - zawołałem ją, kiedy dotarłem do sypialni.
Drzwi łazienki były nadal zamknięte. Zdecydowałem, że zapukam. 
-Brooke? - zawołałem
-J-Justin - usłyszałem z łazienki jej delikatny głos. Wszedłem do łazienki.
Brooke leżała na podłodze z głębokim rozcięciem na jej stopie. Próbowała ją oczyścić, ale krew nadal leciała. Schyliłem się nad nią i przycisnąłem ręce do jej rany.
- Co się stało? - spytałem.
Widziałem łzy w jej oczach, ale nie płakała. Moja odważna dziewczynka.
- Twoja golarka spadła mi na stopę - powiedziała.
Zaczęła płytko oddychać, kiedy mocniej zacząłem przyciskać jej ranę. Zabrałem polysporin** i grubą gazę.
- Powiedz mi, kiedy będzie bolało, okej? - powiedziałem.
Powoli wcierałem antybiotyk w jej ranę. Syknęła parę razy, ale nadal była w tym samym miejscu. Uśmiechnąłem się do niej, kiedy owijałem gazę dookoła jej stopy.
- Proszę, już lepiej - podniosłem ją z podłogi.
Jej nogi owinęły się wokół mojego tułowia. Stałem tak przez chwilę i całowałem ją po całej twarzy. Zaśmiała się i złapała moją twarz w jej małe ręce.
- Dziękuję - powiedziała.
Cmoknąłem ją w usta. Zniosłem ją po schodach w dół i usadowiłem przy stole.
- Więc umiesz gotować - uśmiechnęła się.
- Jestem amatorem - wzruszyłem ramionami.
Jedliśmy w ciszy. Jedynymi dźwiękami były noże i widelce stukające o talerze. Popatrzyłem na mojego srebrnego Rolexa i zobaczyłem, że jest już 10:26.
- Chodź, powinniśmy już ruszyć w drogę - zabrałem nasze talerze do kuchni, kiedy Brooke zakładała swoje buty.
Położyłem moją kurtkę na jej ramionach, aby pokazać, że ma ją założyć. Służące mojego ojca nigdy nie mogły nosić kurtek ich pana, ale Brooke nie była niewolnicą. Była moja, a kurtka była formą ochrony.
Owinąłem rękę wokół jej ramion i ruszyliśmy w stronę pojazdów. Chciałem zabrać mojego Cadillac’a dzisiaj. Był największy z wszystkich. Chciałem być dupkiem i zająć trzy miejsca parkingowe w budynku mojego ojca.
- Nigdy nie byłam w tym samochodzie - powiedziała Brooke wdrapując się do samochodu.
Pomogłem jej, ponieważ samochód był bardzo wysoki. Następnie podbiegłem do mojej strony i usiadłem za kierownicą.
- Prawie nigdy biorę tego samochodu. Tylko wtedy, kiedy muszę wyglądać na ważną osobę.
- Więc bierzesz go, kiedy chcesz wyglądać cool?
- Bat mobile. Tamten jest najlepszy.
Poprawiłem okulary przeciwsłoneczne, a następnie wycofałem na ulicę. Podróż była o wiele krótsza, niż wcześniejsze. Prawdopodobnie dlatego, że miałem rękę Brooke w swojej dłoni.
Zaparkowaliśmy (zająłem rekordowe cztery miejsca). Brooke i ja wyszliśmy z samochodu i powoli ruszyliśmy w stronę budynku.
- Nie gadaj z kimkolwiek. Nawet z moim ojcem - powiedziałem jej.
Przełknęła ślinę i pokiwała głową. Pocałowałem ją w czoło, po czym weszliśmy do budynku. Następnie podszedłem do recepcji i oparłem się o ladę.
- W którym pokoju jest Jeremy Bieber? - spytałem starszą panią, która pisała coś na starym komputerze.
- 256 – mruknęła, nie patrząc na mnie.
Złapałem Brooke za rękę i ruszyliśmy w stronę windy.
O czym było to spotkanie? Dlaczego musiałem tutaj przyjść? Nie pracowałem z gangiem mojego ojca odkąd miałem 19 lat. Cholera, byłem wtedy taki głupi. Zrobiłem sobie większość tatuaży wtedy, a one są strasznie głupie. Jeden z nich to jakieś gówniane wytłumaczenie, bo mam róże na prawej łydce. Później zrobiłem sobie głupiego anioła na lewym ramieniu. Nawet nie wiem do diabła, kto to miał być. Chciałem powiedzieć, że to Brooke, ale jest taki brzydki, że byłoby to obraźliwe.
Winda pyknęła, a Brooke wyszła pierwsza z windy. Wyszedłem z niej i przesunąłem ją do siebie.
- Bądź ciągle przy mnie, okej? - szczerze powiedziawszy również się bałem.
Mój ojciec dbał tylko o siebie, co jeżeli rozkazałby, żeby ktoś zabrał od mnie Brooke? Oczywiście, że zacząłbym walczyć, ale ciągle się bałem. Mocno zapukałem do drzwi i wypiąłem klatę, żeby wyglądać na bardziej odważnego. Wysoki mężczyzna otworzył drzwi, jego bicepsy napinały się przy każdym ruchu. Cholera, mój ojciec awansował.
- Justin Bieber - przedstawiłem się.
Jego oczy się powiększyły.
- Syn Jeremy'ego? - zapytał mnie, na co pokiwałem głową.
- Wchodź - wpuścił mnie.
Kiedy Brooke przechodziła, zagrodził jej przejście.
-Kto to?
Szybko przesunąłem jego rękę i przyciągnąłem do siebie Brooke. Mężczyzna wydawał się przestraszony. Dlaczego bałem się przed wejściem? Przecież zawsze jestem szefem.
- Nie twój zasrany interes – splunąłem. - Jest moja.
Facet podniósł ręce w akcie poddania się i wrócił na swoje miejsce.
- Już wywołujesz problemy, synu - odwróciłem się, żeby zobaczyć mojego ojca.
Jego grube ręce były skrzyżowane na klatce, a na jego twarzy widniał uśmiech. Chciałem uderzyć go w twarz i pozbyć go niego, ale siebie kontrolowałem. Następnie zmienił obiekt zainteresowań i zaczął patrzeć na Brooke.
- To musi być ta twoja mała służąca, prawda?
- Claim - poprawiłem go i przyciągnąłem ją bliżej siebie. - Nigdy nie będzie służącą.
- Cholera, zmięknąłeś.
- Nie zmięknąłem - odpowiedziałem. 
No może trochę.
- Usiądź, spotkanie zaraz się zacznie - powiedział Jeremy, po czym odszedł, aby powitać się z innymi.
Przeszedłem dookoła dużego stołu i zająłem miejsce. Im więcej mężczyzn zaczęło zajmować miejsce, zauważyłem, że ich służące stoją za nimi.
- Brooke – powiedziałem. - Chodź i stań za mną.
Pokiwała głową i oparła ręce o fotel. Zabrałem jej ręce i położyłem na moich ramionach. Po chwili nastała cisza. Co najbardziej mi przeszkadzało to to, że wysoka blondynka stała za nim. Moje wargi wygięły się. To oczywiste, że mój ojciec zainwestował w nową służącą. Dlaczego jestem zdziwiony? Jej okropna twarz pełna tapety uśmiechała się do mnie.
Super, kolejna dziwka, z którą trzeba sobie radzić.
Położyłem rękę na ręce Brooke. Podziękowałem Jezusowi za to, że Brooke była ze mną, uspokajała mnie. Jeżeli porównalibyśmy wszystkie dziewczyny znajdujące się tutaj, to Brooke byłaby najpiękniejszą.
- Dobra, zaczynajmy! - powiedział mój ojciec. - Dzisiaj z nami jest mój syn, Justin. Jest przywódcą Zachodniej Strony - najwyraźniej wszystkim zaimponowałem.
Wiele kobiet zaczęło na mnie patrzeć. Przytrzymałem rękę Brooke, patrząc na nie.
- Więc mam tutaj was wszystkich dlatego, bo chce was poinformować, że zmieniamy lokalizację - powiedział Jeremy, wstając z krzesła.
Mężczyzna siedzący koło mnie wypuścił powietrze i zaczął masować się po skroniach. Najwyraźniej nie tylko mi przeszkadzały wybryki mojego ojca.
- Ej! - krzyknąłem, przez co wszyscy zaczęli na mnie patrzeć. Oparłem się na krześle i popatrzyłem na ojca mrocznym spojrzeniem. - Nadal mi nie powiedziałeś, dlaczego do cholery tutaj jestem.
- Cierpliwości, Justin - zaśmiał się mój ojciec przez co parę osób zaczęło się nerwowo śmiać.
Najgłośniej jednak śmiała się jego zabawka do seksu, której śmiech brzmiał jak umierający wielbłąd. Nigdy nie będzie tak piękna i życzliwa, jak moja matka. Nie wierze, że Jeremy jest tak zdesperowany do zmienienia jej.
- Jesteś tutaj, bo chcę, abyś towarzyszył mi w tej podróży.
Zacząłem się śmiać.
- Jakbym chciał do ciebie dołączyć
- Nie wierze, że mówi tak do swojego ojca - usłyszałem szept kogoś.
Mogłem tego kogoś wyzwać, ale byłem zbytnio zdenerwowany na mojego ojca.
- Synu, to wielka szansa! Co zrobi Zachodnia Część tutaj, w Nowym Jorku? To prawda, nic! - zgiąłem ręce w pięści i uderzyłem jedną ręką w stół.
- Nasza część jest o wiele silniejsza, niż twoja kiedykolwiek będzie - warknąłem.
Brooke przytrzymała moje ramie, więc starałem się bardziej kontrolować gniew.
- Błędem byłoby gdybyś nie dołączył do nas - powiedział Jeremy.
- Wiesz co było błędem? Przyjście tutaj - powiedziałem.
Jego oczy się przyciemniły. W pięciu krokach znalazł się przy mnie, a ja nadal siedziałem nie, bojąc się. Raz go pobiłem i z chęcią zrobię to drugi raz.
- Proponuję, abyś się przesunął - ostrzegłem go.
Moje oczy spotkały się z jego. Poczułem, jak Brooke ściąga rękę z mojego ramienia, ale byłem zbyt przejęty sytuacją z ojcem, żeby zobaczyć gdzie poszła.
- Jak śmiesz mnie tak znieważyć - splunął Jeremy.
Część jego śliny poleciała na moje czoło.
- Okej, po pierwsze, fuuu - starłem ślinę z mojego czoła - a po drugie mogę robić co chcę.
Jeremy krzyknął coś czego nie wyłapałem, a następnie wyciągnął pistolet z kieszeni. Moje oczy rozszerzyły się, a ja zrobiłem krok do tyłu.
- Czy to nadal jest śmieszne, Justin? - zaśmiał się Jeremy.
Podniosłem moje ręce w akcie poddania się. Wiedziałem, że ojciec mnie nie zabije, ale będzie mi groził.
- Nie, ojcze - szepnąłem.
Spuściłem moją głowę w dół i popatrzyłem na podłogę. Mój ojciec położył rękę na spuście i zaczął się tym bawić.
Poczułem ruch za sobą, po czym Brooke stanęła przede mną.
- Spadaj - warknęła w stronę mojego ojca, po czym zasłoniła mnie.
- Potrzebujesz dziewczyny, żeby cię broniła? - zaśmiał się Jeremy.
Ręka Brooke była za nią. A w niej znajdował się pistolet. Moje oczy rozszerzyły się i zabrałem jej go. Schowałem ciało Brooke za mną, wyciągając pistolet w stronę twarzy mojego ojca.
- Nie jesteś taki silny teraz, co ojcze? - przedrzeźniałem go, bawiąc się pistoletem.


*Merchandise – towar/produkt
**polysporin - maść dająca ulgę po różnych rozcięciach etc.
______________________________________
Tłumaczenie: @fanficaddictx 
Jak podobał Wam się rozdział?
Proszę, komentujcie. To nas naprawdę motywuje!
Nowe rozdziały są we wtorki.
Do następnej! :)

11 komentarzy:

  1. świetny x
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle się dzieje ojejkuś! iuchnvjirunguirehuijrehnfuij kocham !

    Również zapraszam na swojego bloga.
    Ona - płatny zabójca
    On- handlarz narkotyków, płatny zabójca
    Nikt się nie spodziewał, że dostaną zadanie zabić się nawzajem!
    http://youre-never-mrong.blogspot.com/

    @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  3. Już uwielbiam ten rozdział, tyle się w nim dzieje 😍 Jestem ciekawa co będzie dalej :)
    Z niecierpliwością czekam na następny. x /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  4. woow, tyle się dzieje..niesamowite !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  5. Skoro tłumaczy Was to sześć osób, to raczej macie możliwość częstszego dodawania rozdziału...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale śmiesznie zaczyna sie robic. Kurcze, nie moge sie doczekać kolejnego! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O kurde ! Genialny ! *.* robi się coraz ciekawiej. Brooke z tą bronią hah ,genialne :D nie mogę się doczekać nexta! < 33

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdzial ! jestem ciekawa jak skonczy sie ta akcja ( pewnie z korzyscia dla Justina :-] ) z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial :-*

    P.s Brook miala genialny pomysl z ta bronia :D

    OdpowiedzUsuń