wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział trzydziesty czwarty

Piosenki do rozdziału:

Clocks - Coldplay

Not A Bad Things - Justin Timberlake 


Brooke's POV:

Justin zaparkował samochód na podjeździe Shauna, który czekał już na niego na schodach przed domem z głową w dłoniach.
- Nie siedź tak, ty idioto, rusz się!- krzyknął Justin z wnętrza samochodu. 
Shaun zerwał się z miejsca, chwiejąc się lekko, zanim wskoczył na tylne siedzenie. Delgato zamachał ogonem, wąchając dłoń Shauna. 
- Gdzie powinniśmy zacząć poszukiwania? - spytał Shaun. 
Justin przeczesał dłonią perfekcyjnie wystylizowane włosy, wycofując z podjazdu. 
- Pojadę do miasta i wypuszczę Delgato - westchnął Justin, zaciskając zęby. 
Z wahaniem sięgnęłam po rękę Justina. Spojrzał na moją dłoń, a następnie skupił swoją uwagę na moich oczach. Uśmiechnął się, splatając nasze palce. 
Po chwili wjechaliśmy do małego miasta. Chłopak skręcił gwałtownie, żeby zaparkować na poboczu. Shaun i ja wysiedliśmy z auta, podczas gdy Justin wypuścił Delgato z tylnego siedzenia.
- Okej, więc Brooke i ja będziemy szli śladami Delgato, a ty, Shaun, sprawdź w tym czasie okolice domu Kiery - zarządził Justin.
Shaun przytaknął i pobiegł w kierunku mojego domu. Następnie Justin objął mnie ramieniem w talii i pociągnął w kierunku Delgato. Pochylił się i wyjął z kieszeni kawałek różowego materiału.
- To Kiery? - spytałam, marszcząc brwi. 
- Taaa... Shaun dał mi to, żeby Delgato mógł wyśledzić ją po zapachu - wyjaśnił Justin. 
Wymamrotałam małe 'oh', krzyżując ręce na klatce piersiowej. Delgato przybliżył swój pysk do różowego T-shirtu, wąchając go kilka razy. Zamachał ogonem i zaczął szczekać. 
- Pora zacząć zabawę.
Delgato ruszył wzdłuż chodnika, jego łapy uderzały o beton. Justin złapał mnie za rękę, ciągnąc wzdłuż ulicy razem z nim.
- Zwolnij!- zaśmiałam się, próbując desperacko dotrzymać mu kroku. 
Justin momentalnie spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech. Gdy skręciliśmy w jedną z uliczek, chłodny powiew wiatru zdmuchnął włosy z mojej twarzy. Delgato usiadł na środku chodnika, uniósł pysk i zaczął wąchać powietrze. Justin położył dłoń na pasku swoich jeansów, niedaleko broni. 
- Dlaczego wziąłeś pistolet? - zapytałam, zagryzając dolną wargę. 
Spojrzał na mnie i jego wyraz twarzy złagodniał. Złożył pocałunek na moim czole, oplatając mnie w pasie ramionami. 
- Dla bezpieczeństwa. Żeby cię chronić - wyjaśnił, a ja przytaknęłam, przyjmując z ulgą jego słowa. 
Znowu zaczęliśmy iść wzdłuż ulicy, a ja błądziłam myślami. Zastanawiałam się, gdzie tak naprawdę była Kiera. Miałam nadzieję, że nie wpadła w żadne tarapaty. Co jeśli powiedziała glinom o Justinie i Shaunie? 
Nagle zostałam pociągnięta ku ziemi. Moje kolana uderzyły o twarde podłoże pode mną. Syknęłam w bólu, pocierając moje nogi. 
- Jesteś cała?- wyszeptał Justin. 
Spojrzałam w lewo, widząc jego i Delgato leżących płasko na brzuchach.
- Tak - przybliżyłam się do nich. - Dlaczego leżymy na ziemi?
- Właśnie znaleźliśmy naszą uciekinierkę - uśmiechnął się pod nosem, wskazując niską dziewczynę, z długimi brązowymi włosami, ukrywającą się za grubym pniem.- Teraz ufasz mi?
Zaczęłam przyglądać się jego pewnym, brązowym oczom. Jego twarz była skupiona i nie wyrażała żadnych emocji, nawet cienia wątpliwości albo zdenerwowania. 
- N-nie jestem do końca pewna - powiedziałam szczerze. 
Jego oczy zwęziły się i wyciągnął broń zza pasa. 
- Mam zamiar zastraszyć ją, ale musisz mi zaufać. Nie zamierzam jej skrzywdzić - przełknęłam głośno ślinę, a jego słowa krążyły po mojej głowie. 
Co jeśli naciśnie spust przez przypadek? Co jeśli Kiera go zdenerwuje i on po prostu ją zastrzeli? Zgaduję, że muszę mu zaufać. 
- Idź - zachęciłam go, a szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. 
- Ej, Kiera! - dziewczyna podniosła głowę, spostrzegając Justina. Jej brązowe oczy wypełniły się paniką i łzami - Twoja mała gra kończy się właśnie tutaj. 
Justin skierował broń prosto na jej twarz, a ja zakryłam usta dłonią. Proszę, Justin, nie zrób niczego głupiego. 
- To nie jest gra. Może dla ciebie i Shauna to jest śmieszne, ale to moje życie! Nie chcę kochać kryminalisty - rzuciła Kiera, a jej usta wykrzywiły się w grymasie. 
Justin zaśmiał się, potrząsając głową z niedowierzaniem. 
- Jesteś taka naiwna. Kiera. Tak głupia, głupia mała dziewczynka - zachichotał, potrząsając swoją bronią raz jeszcze.- Mógłbym pozbyć się ciebie w dwie sekundy. 
- Ale nigdy byś tego nie zrobił. 
- Co sprawia, że jesteś tego taka pewna?
- Gdybyś to zrobił Brooke nigdy nie byłaby w stanie cię pokochać. 
Zapadła cisza. Jedynymi słyszalnymi dźwiękami były ciężkie oddechy Justina i Kiery. 
- Jesteś twardym dzieciakiem, nieprawdaż? - Justin się odezwał, a jego but uderzył o ziemię. 
Kiera wzruszyła ramionami, uśmiechając się pod nosem 
- Ale w Twoim idealnym planie czegoś brakuje. 
Panika pojawiła się w oczach Kiery, kiedy Justin zaczął opuszczać broń. 
- Brooke znienawidziłaby mnie gdybym cię zabił, ale ona wie, że moim zadaniem jest zabrać cię do domu - Justin spojrzał do tyłu, prosto w moje oczy. 
Tylko Justin był w stanie zobaczyć mnie w miejscu, w którym się wtedy znajdowałam. Uniósł brwi, pytając o pozwolenie. 
- Ufam ci - poruszałam ustami tak żeby mnie zrozumiał. 
Justin odwrócił się z powrotem do Kiery, a na jego twarzy widniał głupkowaty uśmiech. 
- Masz dwie opcje, Kiera - chłopak bawił się spustem swojej broni, sprawiając że moje serce zaczęło bić mocniej. - Możesz iść ze mną bez narzekania i walki - Kiera prychnęła. - skreślmy tę opcję z listy - Justin zaśmiał się, potrząsając głową. - No dobra, Brooke, chodź tu! 
Powoli podniosłąm się z ziemi. Zmieszane spojrzenie Kiery spotkało moje. 
- Brooke, wybacz - powiedział Justin wskazując broń a następnie Kierę. Nacisnął spust, pocisk przeciął powietrze, trafiając idealnie w jej łydkę. Przeszywający krzyk rozniósł się echem, a Kiera upadła na ziemię. Dłońmi objęła łydkę, a łzy spływały po jej policzkach. 
- Kiera!- wykrzyknęłam, podbiegając do niej i upadłam na kolana obok niej. Położyłam swoje dłonie na jej, desperacko próbując powstrzymać krwawienie. Justin podszedł do nas, kucając tak by znaleźć się na poziomie Kiery.
- Właśnie to dostajesz za bycie trudną - rzucił, wzruszając ramionami. Wyciągnął długi kawałek gazy z kieszeni i podał mi go. - Opatrz jej to. Widzimy się w samochodzie.
Justin zagwizdał na Delgato i oboje odeszli, unikając sprzątania. 
- Jak mogłaś pozwolić mu to zrobić? - Kiera wyszeptała. Pociągnęłam nosem i zaczęłam ciasno owijać bandażem jej łydkę. 
- Kazałam mu obiecać, że cię nie zabije - powiedziałam jej. 
Potrząsnęła głową, kolejny raz przyciskając swoją dłoń do rany. 
- Nie chcę z nim wracać - zaczęła płakać, opierając głowę na moim ramieniu. 
- Przykro mi. Czy on cię krzywdzi? - zapytałam, głaszcząc jej jasnobrązowe włosy. Zawsze podobały mi się brązowe włosy, ale Justin ich nie lubi, więc mogę skreślić farbowanie z mojej listy rzeczy do zrobienia. 
- Nie, ja po prostu chcę wrócić do domu. - Jej łzy zaczęły moczyć moją koszulkę.
- Z czasem jest coraz łatwiej - wyszeptałam, kołysząc naszymi ciałami tam i z powrotem. 
Wstałam, używając całej mojej siły, (której wcale nie miałam tak dużo) żeby podnieść Kierę. Przewiesiła swoją rękę przez moje ramię, żebym mogła wziąć na siebie większość jej ciężaru. Powoli ruszyłyśmy do auta, w którym Justin i Shaun byli pogrążeni w rozmowie. Zakaszlałam, sprawiając, że Justin się odwrócił. 
- Kiera! - Shaun krzyknął, zabierając ją ode mnie i biorąc w swoje ramiona. 
Całował jej głowę wiele razy, przyciskając jej ciało blisko swojego. Szeptał coś do jej ucha, natychmiastowo ją uspokajając. Widziałam kolejne łzy, wypływające z jej oczu prosto na klatkę piersiową Shauna. Byłam pewna, że Shaun naprawdę się o nią troszczył i wiedziałam, że nie powinnam się o nich martwić. 
Justin podszedł i stanął obok mnie, chroniąc mnie całym ciałem przed światem zewnętrznym. To tak, jakby nie chciał, żebym widziała świat poza jego domem. Górował nade mną tak, że jedyną rzeczą, którą byłam w stanie zobaczyć była jego klatka piersiowa. 
- Dziękuję - powiedział Shaun do Justina, który przytaknął z miną, która nie wyrażała żadnych emocji. 
- Odwiozę was do domu - rzucił Justin, okręcając klucze wokół swojego palca wskazującego, a następnie złapał je w dłoń. 
Wdrapałam się na przednie siedzenie samochodu, podczas gdy Shaun i Kiera usiedli z tyłu. Delgato leżał już w bagażniku, śpiąc spokojnie. Justin odpalił samochód, który wypełnił się rykiem drogiego silnika budzącego się do życia. Spojrzałam we wsteczne lusterko, przyglądając się Shaunowi, który trzymał Kierę bardzo blisko swojego ciała. Jego usta były przysunięte do jej ucha, gdy mruczał kojące słowa prosto do niej. Złapałam spojrzenie Kiery i uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła, ale to zdecydowanie nie było szczere. 
- Jesteśmy na miejscu - powiedział Justin, a następnie zgasił silnik, czekając aż Shaun i Kiera wysiądą. Także wyszłam z samochodu, przyciągając Kierę do uścisku. 
- Przez dłuższy czas nigdzie się nie wybieram. Dzwoń do Justina, kiedy tylko będziesz nas potrzebować, okej? - wymamrotałam do jej ucha. 
Przytaknęła, całując mnie w policzek. 
- Kocham cię, Brooke.
- Też cię kocham - pomachałam na pożegnanie do niej i Shauna, a następnie wsiadłam z powrotem do auta. 
Justin uśmiechnął się do mnie, wycofując z podjazdu i odjeżdżając w kierunku domu.Wyskoczyłam z samochodu, szybko wchodząc na ganek. 
- Więc... to było zabawne - zażartował Justin, odwieszając klucze na ich miejsce na ścianie. 
Zaśmiałam się, zdejmując moje buty do biegania. Rzuciłam się na skórzaną kanapę, wzdychając głośno. Może to zabrzmieć głupio, ale w pewien sposób jej zazdrościłam. Za każdym razem, gdy próbowałam uciec, nigdy mi się to nie udawało. Justin znajdował mnie w mniej, niż dziesięć minut. Przypuszczam, że to dlatego, że mam wszczepiony nadajnik, ale nie byłam w stanie zrobić nic z tym, że czułam zazdrość. 
Włączyłam telewizor, bezcelowo skacząc po kanałach. Justin usiadł obok mnie, kładąc moją głowę na swojej klatce piersiowej. 
- Wiem, że to może się wydawać trochę nie na temat - zaczął, drapiąc się po szyi. - ale to nie jest złą rzeczą zakochać się we mnie.
- Co?
- Nie wiem, to tylko... Za każdym razem, gdy zaczynamy się do siebie zbliżać, ty mnie odpychasz. Nikt nie będzie cię osądzał, jeśli się we mnie zakochasz. W tej chwili jesteśmy jedynymi osobami na świecie, które się liczą. 
Justin złapał między palce mój podbródek i złączył nasze usta w pocałunku. Pocałunek był wolny, ale zmysłowy. Chłopak przekazywał nim wszystkie słowa, których nie chciał powiedzieć. 
- Kocham cię - wyszeptał. 
- A ja się staram - też szepnęłam z małym uśmiechem na ustach.
- Moja dziewczynka - droczył się ze mną, a następnie cmoknął moje usta ostatni raz. 
Oparłam głowę na jego klatce piersiowej podciągając pod siebie nogi. Jego ramiona automatycznie mnie objęły i chyba po raz pierwszy nasza dwójka siedziała w spokoju. 
Telefon Justina zawibrował w jego kieszeni, ale on zupełnie to zignorował. 
- Nie zamierzasz tego odebrać? - spytałam.
- Możesz go wyjąć z mojej kieszeni?- zajęknął, przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej. 
Zachichotałam i sięgnęłam do jego przedniej kieszeni wydobywając telefon.
- Kto dzwoni?
Przygryzłam wargę, próbując przestać się śmiać 
- Tu jest napisane "Gówniany Bieber".
Mimo że uważałam, że ta nazwa była zabawna, twarz Justina stała się zimna i bezuczuciowa i natychmiastowo wyrwał telefon z mojej dłoni.
- Halo? - prawie warknął, odbierając połączenie.
- Jak się masz, synu? - stłumiony głos dobiegł z drugiego końca linii, prawie przedrzeźniając Justina. 
- Dlaczego miałoby cię to obchodzić, Jeremy? - burknął Justin. 
- Nie obchodzi. Próbuję jakoś zacząć konwersację.
- Czego chcesz, ojcze?- westchnął. 
Można było usłyszeć irytację w jego głosie. Ojcze? Rozmawiał ze swoim tatą?
- Jutro musisz pojawić się ze mną na spotkaniu. Możesz zabrać ze sobą twoją małą seks-zabawkę. Wszyscy faceci przywiozą ze sobą swoje dziwki.  
Dziwki? Nie byłam niczyją dziwką. 
- Ona nie jest seks-zabawką ani dziwką - warknął Justin. 
Jeszcze nigdy nie widziałam go tak wściekłego i zdecydowanie nie lubiłam tego widoku. 
- No rzeczywiście, totalnie zapomniałem. Cipki w twoim gangu naprawdę wierzą w miłość - głośny śmiech taty Justina dobiegł z telefonu. 
Na nosie Justina pojawiły się małe zmarszczki, gdy ten gwałtownie podnosił się z kanapy. Zwinęłam się w kłębek, osłaniając siebie przed Justinem. 
- Kiedy ostatni raz sprawdzałem sam jeden mogłem roznieść twój śmieszny gang - Justin wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Pojawię się jutro na spotkaniu i kto wie, może skopię ci wtedy tyłek - rozłączył się, rzucając telefonem przez całą długość pokoju. Zaskomlałam, a moje dłonie zaczęły trząść się z nerwów. 
Wzrok Justina znowu padł na mnie. Jego zazwyczaj brązowe oczy były teraz przerażająco czarne. Gwałtownie wciągnęłam powietrze, w przerażeniu odsuwając się od niego jeszcze dalej. 
- On jest pieprzonym idiotą! - Justin wykrzyczał, uderzając pięścią w ścianę. 
- Justin, przestań! - krzyknęłam, ukrywając twarz między kolanami. 
Poczułam, że znowu usiadł obok mnie na kanapie, a jego dłoń spoczęła na moich plecach. 
- Przepraszam - wyszeptał, a ja podniosłam głowę z moich kolan. - Kocham cię - jego ramiona owinęły się dookoła mnie, podnosząc moje obolałe ciało z kanapy. 
Zaniósł mnie po schodach na górę i kopnięciem otworzył drzwi od sypialni. Obydwoje leżeliśmy na ogromnym łóżku, moje plecy zwrócone były w jego stronę. Przyciągnął mnie bliżej do siebie tak, że dokładnie przylegałam do jego twardej klatki piersiowej. Przysięgam, że z każdym dniem jego mięśnie stawały się jeszcze większe. 
- Hej, chcesz się czegoś dowiedzieć? - wyszeptał nagle, sprowadzając mnie na ziemię z moich rozmyślań. 
- Tak?
- To jest pierwszy kiedy przytulamy się w ten sposób - zachichotał, a ja zasnęłam przy akompaniamencie jego śmiechu. 
__________________________
Tłumaczenie: @itsyoungannie
Jak podobał Wam się rozdział?
Proszę, komentujcie. To nas naprawdę motywuje, a ostatnio jest mało komentarzy. :/
Nowe rozdziały są we wtorki.
Do następnej! :)

9 komentarzy:

  1. Super rozdział! @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  2. Dość szybko dzisiaj rozdział. Zazwyczaj jest wieczorkiem. Ale to tym lepiej :) Koocham ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww... jacy Oni są słodcy ;))
    Kocham Baardzoo i czekam na następny ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodka końcówka *.*
    Nie wiem czemu ,ale strasznie mi szkoda Kiery ;(
    Jestem ciekawa jak pójdzie to spotkanie z ojcem Justina :D
    Uwielbiam to ! < 33

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest super! Czekam na nastepny! Widac ze Justin naprawdę ja kocha, to słodkie!

    OdpowiedzUsuń
  6. najlepsze tłumaczenie>>>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  7. awww jak słodko *.* ciekawe co wyniknie z tego spotkania z ojcem Justina..świetny jak zawsze.
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny x
    @kidrawhxo

    OdpowiedzUsuń
  9. no właśnie Brooke mogłabyś się w końcu przyznać że go bardzo lubisz xd

    OdpowiedzUsuń