wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 25 - I Do Care


Piosenki do rozdziału:
________________
Brooke's POV:
Shaun wykrzywił usta w łagodny uśmiech.
- Czy Justin traktuje Cię jak królową? - zapytał. Spojrzałam na Justina, który kołysał się na boki.
- Tak, zazwyczaj tak - szepnęłam.
- W takim razie zrobię tak samo, Brooke - spojrzałam mu w oczy i stanowczo przytaknęłam, po czym podeszłam do Justina.
- Spróbuj nam jeszcze raz grozić, a już nigdy nie zobaczysz Kiery - powiedział Justin .
Shaun przytaknął, przełykając głośno ślinę. Wyciągnął swoją dłoń w kierunku Justina na co ten chwycił ją i potrząsnął.
- Nie będzie nas przez dobry tydzień. Jedziemy na Florydę - na te słowa momentalnie otworzyłam szerzej oczy. Kompletnie zapomniałam, że jutro jedziemy do Disney World'u. Nie mogę zostawić Kiery, kto wie co się stanie.
- Możecie już dziś kupić bilety? - Justin spojrzał na mnie, a ja na niego z nadzieją w oczach.
- Nie wiem... - zaczął Shaun.
- Brooke, nie chce tego - Justin warknął przez zaciśnięte zęby.
Wzięłam głęboki oddech, byłam samolubna. To miały być wakacje moje i Justina.
- P-przepraszam. Po prostu bardzo kocham Kierę i ...
- Kotku, wróćmy po prostu do domu - Justin lekko przytaknął, a ja się zgodziłam.
- Żegnaj K - mruknęłam do jej ucha i pocałowałam w policzek. Kazałam jej uważać na siebie. - Przestrzegaj reguł, ale nie rób nic przez co czułabyś się niekomfortowo - upewniłam się że Shaun słyszy.
Justin objął mnie w talii, żegnając się z Shaunem i wywracając oczy na widok Kiery, na co uderzyłam go w tors.
- Nie bądź chamski - warknęłam. Jęknął, po czym odpowiednio pożegnał się z moją siostrą.
Wróciliśmy do ciepłego samochodu. Byłam zazdrosna, że w samochodzie Justina jest automatyczne ogrzewanie. To było bardzo pomocne, zwłaszcza przy takiej pogodzie.
- Chcesz coś do jedzenia? - Justin zaoferował. Od razu przytaknęłam, mój żołądek wywracał się do góry nogami z głodu. - Zatrzymamy się w McDonaldsie, a potem pojedziemy na lotnisko.
Na dźwięk tych słów moje serce przyspieszyło. Byłam bardzo podekscytowana tym wyjazdem. Nigdy wcześniej sama nie wyjeżdżałam poza New York.
- Cieszę się - zaśmiałam się, na co on się przytaknął.
- Ja też.
Justin podjechał do McDrive i zaczął składać zamówienie.
- Dzień dobry, witamy w McDonalds. Jak mogę pomóc? - miły głos rozbrzmiał w głośniku.
- 2 Big Maci bez cebuli, 2 razy średnie frytki i 2 Cole - Justin odpowiedział szybko.
- Dobrze, to będzie 16,45. Proszę podjechać do pierwszego okna - Justin pojechał według wskazówek kobiety i zatrzymał się przy pierwszym oknie. Co dziwnie, spokojnie czekał, aż podejdzie ktoś z kadry.
W końcu ukazała się drobna kobieta z wielkim uśmiechem na ustach.
- Poproszę 16.45.
Justin wręczył jej 20 dolarów i odebrał resztę. Podjechaliśmy do drugiego okna i chłopak zatrzymał samochód.
- Byłem z ciebie bardzo dumny - Justin wreszcie przemówił. Obdarowałam go zmieszanym spojrzeniem, przekrzywiając głowę.
- O co Ci chodzi?
- Wstawiłaś się za Kierą. Nie pozwoliłaś Shaunowi się podejść. Moja dziewczyna musi być silna, huh? - mruknął przybliżając się i całując mój policzek. Wywróciłam oczami i odepchnęłam go.
Odebraliśmy swoje jedzenie i pojechaliśmy do domu. Wyjęłam z paczki kilka frytek i włożyłam je do ust.
- Daj mi jedną - jęknął. Potrząsnęłam przecząco głową, zjadając kolejną.- No daj - Znów jęknął. Zaśmiałam się, gdy schylał się w moją stronę, ocierając głową o moje ramię. Chwyciłam frytkę i wyciągnęłam ją w jego stronę.
- Sam sobie weź - zmarszczyłam brwi.
- Nuh uh, ja prowadzę - drażnił się, mając zamknięte usta.
Wcisnęłam mu frytkę do ust i od razu zabrałam rękę, ale Justin zdążył lekko przygryźć mi palec.
- Ew, Justin. Przestań! - zawołałam. Zaczął ssać moje palce, próbując powstrzymać śmiech, przez co przez moją dłoń przeszły wibracje.
Po chwili odpuścił, na co od razu powiedziałam serię "Ew Ew Ew", jednocześnie wycierając jego ślinę o jego koszulkę.
Podjechaliśmy pod dom i od razu podbiegłam do drzwi, trzymając w ręce torbę z jedzeniem
- Mała chcica? - Justin zażartował, otwierając drzwi. Dziecinnie wytknęłam mu język, po czym weszłam do ciepłego domu. Postawiłam torbę na stole i wygrzebałam z niej jedzenie.
- O której mamy lot? - zapytałam kończąc frytki.
- O 2:30, a teraz jest 1:45, więc powinniśmy się szykować, jeśli chcesz - mruknął, rzucając resztki do śmieci z uśmiechem najprawdopodobniej mówiącym - wygrałem.
Najlepsze emocje wydobywały się z mojego serca i dosłownie trzęsłam się, siedząc na krześle niczym 5 letnie dziecko na cukierkowym haju. Byłam bardzo podekscytowana, ale jednocześnie wystraszona. Co jeśli stracę Justina? Co jeśli wda się w bójkę?
Przygryzłam wargę, by powstrzymać śmiech. Wizja Justina bijącego się z kimś przebranego w postać z bajki Disneya bawiła mnie do łez. Wyobraziłam sobie, jak Justin bije biednego, małego Pinokio czy cokolwiek.
Mogę się założyć, że byłam czerwona na twarzy od tych chichotów. Justin spojrzał na mnie jakbym to ja była tą nienormalną.
_______________________
Moje buty stukały o marmurową podłogę na lotnisku. Udało nam się spokojnie przejść obok ochrony. Teraz musiałam pamiętać tylko, by nazywać Justina Jason McCann.
Za każdym razem gdy ktoś przypadkiem uderzył Justina w ramie, bo akurat przechodził obok, ten rzucał im groźne spojrzenia. Raz ktoś zderzył się ze mną i musiałam użyć całej swojej siły by powstrzymać Justina od pobicia tego kogoś.
- Justin..znaczy Jason czy cokolwiek..uspokój się - mówiłam zdenerwowana. Spojrzał na mnie i wypuścił spora ilość gorącego powietrza.
- Przepraszam, po prostu..Chce by było idealnie.
Schowałam usta do środka i uśmiechnęłam się.
- Kocham Cię - przypomniał mi. Przytaknęłam i przyciągnęłam go do siebie.
Bardzo ładna brunetka stała na swoim stanowisku przy drzwiach. Skrzywiłam się. Była cholernie śliczna. Aż za bardzo. Moja samoocena właśnie spadła o jakieś 30 stopni, a moje ramiona razem z nią.
- Poproszę o bilety i paszporty - uśmiechnęła się, ukazując swoje równe i idealnie białe zęby. Justin nawet na nią nie spojrzał tylko od razu dał jej to o co poprosiła chwilę temu.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i przygryzła wargę. Wiedziałam, że napala się na Justina. Nie dziwie jej się. No halo, tylko ślepy by tego nie zrobił. Desperacko pragnęła jego uwagi, przez co czułam się przygnębiona przez to uczucie.
Zazdrość.
- Przepraszam, czy mógłby Pan na chwilę spojrzeć w moją stronę? - mądra suka.
Justin leniwie podniósł wzrok. Jej karmelowe oczy napotkały jego, na co się uśmiechnęła ale on tego nie odwzajemnił. Zamiast tego zostawił mokry pocałunek na moim policzku, przybliżając mnie do siebie. Gdy znów spojrzałam na tą laskę, dyszała z zazdrości. Mierzyła mnie wzrokiem z całą nienawiścią jaka istnieje na tym świecie.
- Czy mogłabyś nie gapić się na moją dziewczynę? - Justin uniósł brwi. W jego głosie było słychać władczość i dumę. Nawet gdybyście byli glinami, balibyście się go.
Rozszerzyła oczy i nerwowo przełknęła ślinę. Oddała nasze paszporty i pokierowała do drzwi.
Obróciłam się i wysłałam jej wielki, fałszywy uśmieszek. Wzięła głębszy oddech i bujała się na boki.
- O ty suko - Justin zaśmiał się bezczelnym głosem, przysuwając swoje usta do mojego policzka.
- Zasłużyła na to - uśmiechnęłam się głupowato. Justin zaśmial się i złączył nasze usta w głębokim pocałunku.
- Mój kotek jest zazdrosny - zaśmiał się, na co jęknęłam, łącząc brwi razem.
- Nie jest.
- Coooookolwiek powiesz - drażnił mnie, przeciągając pierwsze słowo. Miałam ochotę wypchnąć go za okno. - Spokojnie, na twoim miejscu zrobiłbym to samo.
- To jest oczywiste - wywróciłam oczami.
- Przeniósłbym cię przez ocean ognia, tylko dla Ciebie. Cokolwiek zechcesz, zdobędę to dla Ciebie - mruknął.
- Justin, zależy mi na Tobie- westchnęłam, kładąc dłoń na jego, gdy zajęliśmy swoje miejsca. - Nie myśl, że zostawię cię w potrzebie, jeśli tylko będę miałaa okazje.
Zachichotał i potrząsnął głową.
- Wiem to. Wiesz, przy tobie czuję, jak mocno serce uderza o moje żebra - powiedział. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, przez co słyszałam i czułam jak faktycznie mocno biło mu serce.
- Spokojnie - zaśmiałam się, a on objął mnie ramieniem i zapiał pas.
- Lot trwa tylko 2 i pół godziny, więc możesz się przespać.- zasugerował na co przytaknęłam i zamknęłam swoje ciężkie oczy.
- Bardzo cię kocham - szepnął.
Mój sen został przejęty przez myśli o Kierze. Naprawdę zastanawiałam się, czy Shaun potraktuje ją tak jak obiecał. Z tego co wiem z opowieści o Emili,której znam tylko imię, naprawdę ją kochał. Nie wierzę,że mógłby ją skrzywdzić, ale nigdy nic nie wiadomo.
Justin mnie zranił i to nie tylko przez jego ''kary''. Czy każdy członek gangu tak robi? Justin mówiłby to po to, by dać nam nauczki, ale jestem pewna że Kiera nie będzie tak głupia, jak ja by próbować uciec.
Mogę jedynie liczyć na to, że w głębi serca Shaun to dobry chłopak. Tak, jak Justin czasami.
Cieszę się,że Justin jest trochę szorstki, gdy jest na skraju wytrzymałości. Wiem,że mnie obroni. Chociaż za jego słodką stronę można zabić. Bycie częścią najsilniejszego gangu na pewno ma swoje wady i zalety. Jesteśmy na szczycie bo jesteśmy najsilniejsi. Jednak to ciagnie za sobą wiele obowiązków.
Mam nadzieję,że teraz West Side i East Side mogą pracować razem, by Justin nigdy nie musiał walczyć z Shaunem. To by źle wpłynęło na ich relacje, gdy chciałabym się widywać z siostrą.
Wciąż bawi mnie to, jak Justin nienawidzi Kiery. Jasne, że czasem może być irytująca, zwłaszcza jej sceny. Ale i tak jest miłą dziewczyną.
- Kotku - Justin mruknął zachrypniętym głosem.
Mruknęłam, obracając się tak że patrzyłam mu prosto w oczy. Moje myśli nie pozwoliły mi zasnąć, a nie byłam gotowa by wstać.
- Dalej kochanie, wylądowaliśmy.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam wzór róży wirujący na szyi Justina.
- Już wstaję, wstaję - ziewnęłam, pocierając oczy.
Wstał, chwycił nasze walizki i z łatwością wyniósł z samolotu. Chciałam chwycić swoją, ale Justin na to nie pozwolił.
Ciepła bryza od razu zwiała nam w twarze, gdy wysiedliśmy i miałam ochotę paść na kola i dziękować, że jest tu tak ciepło.
- Złapiesz muchy, księżniczko - Justin zaśmiał się i połozył swoje dwa palce na moim podbródku i lekko przycisnął, aż moje usta się zamknęły.
- Więc...gdzie jedziemy? - zapytałam.
- Disney Resorts nadchodzimy! - krzyknął piskliwym głosem podbiegając do taksówki.
Ta wycieczka może być świetna. Nie miałam o co się martwić.
Prawda?
_____________
Tłumaczenie: @brooksybiebs
Jak Wam podobał się rozdział?
Czekamy na Wasze komentarze (UWIELBIAMY DŁUGIE!)
Nowy rozdział we wtorek.
Do następnej! :)

12 komentarzy:

  1. Przegapiłam moment, w którym oni sie juz normalnie całują, kurde jak to możliwe? AAAAA ONA GO JUZ KOCHA ❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. omgggggggggggggggggg
    jest tak słodko!!!!!!!
    @arianatorka

    OdpowiedzUsuń
  3. awwww, ale słodko!*__*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  4. Brak mi słów, omfg jak cudnie jejuś! Pewnie teraz coś się wydarzy:p tłumaczenie perfff jak zawsze, czekam na nastepny! Ilysm <3 @jusskians

    OdpowiedzUsuń
  5. awww słodkości :3 powinności i przyjemności na dzisiaj skończone, idę spać :3 dobranoc :****

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku idealny rozdział <3 ! Tylko żeby nic się nie zepsulo :( <3. Chce juz następny jvakvja <3. @JuliaLyssowska

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakieś mam dziwne przeczucia, ze ten wyjazd wcale nie będzie taki słodki jak nam się wydaje..

    OdpowiedzUsuń